czwartek, 30 stycznia 2014

Miłość po 74

Ta para specjalnie dla Narcyzy Malfoy 
Miałam dodać jutro ale dodaje dzisiaj.
Miłego czytania życzę.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>



Udało się przeżyłam. Te igrzyska były raczej dziwne. W tym roku mogło wygrać trzech trybutów. Nie wiem dlaczego tak zrobili, dla jeszcze większej ciekawości, a może wzbogacenia w igrzyskach?
Nie wiem, nie obchodzi mnie to, ważne że żyję. Przetrwałam igrzyska, ja Katniss Everdeen.
Ze mną jeszcze dwie osoby, niestety nie z mojego dystryktu.
Cato- Dystrykt 2,nie za bardzo za nim przepadałam, ale musiałam z nim wytrzymać
oraz
Marvel- Dystrykt 1
Po powrocie przeniosłam się z mamą i Prim do wioski zwycięzców. Mieszkało tam tylko dwóch wygranych, ja i Haymitch. Mój mentor.
Pół roku spokojnego życia w dwunastce ,a potem zaczęło się te głupie tournee zwycięzców.
I znowu znalazłam się w tym pociągu, który przyprawia mnie o tyle złych wspomnień.
Dalsze rozmyślenia przerywa mi Haymitch.
-Skarbie wiesz, że najlepszym lekiem na zapomnienie jest alkohol - Podniósł w górę szklankę z jakimś trunkiem.
-Nie dzięki, nie piję tego świństwa.-Wstałam zostawiając go samego, kierując się do pokoju.
Za godzinę dojadę do pierwszego dystryktu. Nasza trójka będzie składać kondolencje nawet, jeśli jest tam jeden wygrany.W końcu musimy, to nasz obowiązek. Ta...na pewno, to rozrywka dla Kapitolu.

Godzinę później

Jestem w dystrykcie pierwszym. Spojrzałam na Cato. To co zobaczyłam w jego oczach, jak patrzył na mnie. Nie była to nienawiść, to było coś innego, ale co, to się jeszcze zobaczy.
Weszliśmy na scenę. Ja miałam powiedzieć, a raczej przeczytać coś do całej jedynki.
Niektórzy wykrzykiwali, że to niesprawiedliwe za co zostali karani. Nie mogłam na to patrzeć, to było okropne. Chciałam krzyczeć, ale ktoś złapał mnie w pasie i zaciągnął do środka budynku. Okazało się, iż był to Cato.
-Po co to zrobiłeś ty głupku?-zaczęłam płakać. Podszedł do mnie mój mentor i zaczął uspokajać.
W drodze do następnych dystryktów jechaliśmy już wszyscy razem.
Miałam koszmar, zaczęłam krzyczeć. Drzwi od mojego pokoju się otwierają, wchodzi chłopak z dwójki.
Obudził mnie, nie wiedziałam co się dzieje.
-Co ty tu robisz?-zapytałam drżącym głosem
-Zaczęłaś krzyczeć, usłyszałem to i przyszedłem sprawdzić co się stało-zaczął się kierować w stronę drzwi ja nie wiem czemu to zrobiłam, ale zrobiłam.
-Zostaniesz ze mną?-on się odwrócił w moją stronę uśmiechnął i powiedział.
-Jeśli tak chcesz, to oczywiście zostanę-nie potrafiłam wydusić żadnego słowa, więc pokiwałam głową. Przesunęłam się na łóżku, żeby miał miejsce do położenia się. Zrobił to, a ja się do niego przytuliłam i zasnęłam. Reszta nocy przeleciała bez żadnych koszmarów, tylko w miarę miłych snach ,które cały czas związane były z chłopakiem który podobał mi się skrycie od dłuższego czasu. Nasi mentorzy znaczy mój i Cato zaproponowali, byśmy ogłosili światu swoje zaręczyny, bo najprawdopodobniej tak jak oni i my nie wyjdziemy do końca życia z tego pociągu i będziemy jeździli w te i z powrotem od Capitolu do dystryktów.
Gdy skończyliśmy tournee przyszedł czas na program u Caesara.
Jak w każdym programie, w którym uczestniczyliśmy, zostaliśmy ubrani w moim przypadku też pomalowani i się zaczęło. Zaprosił nas do studia:
-Katniss słyszeliśmy plotki o tym, że łączy cię coś, z którymś z tych panów-pokazał ręką na Cato i Marvela.
-Och Caesar-zaśmiałam się sztucznie-to nie są plotki to prawda, ale nie wiem czy chcecie o tym słuchać.
Ze strony widowni było słychać głosy które ewidentnie mówiły ''TAK CHCEMY!''
-Może zostawmy na koniec ten ciekawy kąsek, a teraz przejdziemy do rozmów ze zwycięzcami.
-Więc Katniss jak przebiegło tournee? A kto by chciał tego słuchać widzieliśmy oglądaliśmy was ,więc teraz opowiadajcie, który z was jest związany z naszą Igrającą z ogniem.
-Ja -powiedział z dumą Cato.
Na widowni można było słuchać ''UUUUUUUU'' oczywiście to U zachwycające.
-Jak to się stało?-Zaciekawił się prowadzący, ale wiedział ,że innych ciekawiło to równie mocno, jak i jego.
-Wiesz... -odezwałam się i złapałam Cato za rękę- ...jak to się mówi trafiła nas strzała amora i samo się stało.
Potem już rozmawialiśmy o błahych sprawach. Gdy zbliżał się koniec programu dostaliśmy znak od Haymitcha, że przedstawienie czas zacząć.
Blondyn wstał ze swojego miejsca, a wszyscy patrzyli w szoku co ma zamiar zrobić, z ukrytej kieszeni w połyskującej marynarce wyjął pudełko, klęknął przede mną i zapytał:

-Katniss Everdeen czy uczynisz mi ten wspaniały zaszczyt i zgodzisz się zostać moją żoną?-patrzył tylko na mnie i czekał na odpowiedź. Tak jak mnie o to proszono, poczekałam ze dwie minuty trzymając wszystkich w niepewności czy się zgodzę czy nie.
-Tak, z przyjemnością zostanę twoją żoną- wstaliśmy on z klęczka ja z fotela i na pokaz założył mi pierścionek i pocałowaliśmy się. Każdy bez wyjątku wstał ze swojego miejsca, zaczęli bić brawo, a ja jak głupia się cieszyłam, bo jakoś tak przyszło i naprawdę się w nim zakochałam. Nie wiedziałam wtedy co do mnie czuł, bałam się, że on to robi tylko na pokaz.
Już następnego dnia gdy się obudziłam, przebrałam i poszłam do jadalni. Powiedziałam krótkie cześć i zasiadłam do śniadania.W jego połowie do pomieszczenia wparowała Effie z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
-Dopiero się zaręczyliście, a już jest o was głośno! Spójrzcie-włączyła telewizor i usłyszeliśmy.
-Cały Capitol żyje tym, kiedy ślub, jaką suknię będzie miała na sobie panna Everdeen.
-Tak Caesar zgadzam się z tobą, ale było to nie małe zaskoczenie dla nas. Tak nagle, się zaręczyli
Odezwałam się jako pierwsza od włączenia TV.
-Teraz znowu jesteśmy na piedestale Kapitolczyków. Nie ma co super-ostatnie słowa były przesiąknięte sarkazmem.
-Katniss chyba, każdy wiedział, że to się prędzej czy później stanie, a teraz się tym nie przejmuj. Jak wiesz twoją suknię uszyje Cinna-uśmiechnęłam się blado i poszłam do pokoju chciałam, chociaż chwilę pobyć sama ze sobą.


MIESIĄC PÓŹNIEJ, ŚLUB

Stałam przed wielkim ołtarzem w Capitolu. Gdzie indziej miał by się odbyć mój ślub, jak nie tam?
Przede mną i Cato stoi ksiądz w kolorowej świecącej sutannie.
Słyszę słowa mojego narzeczonego:
-Ja Cato, biorę Ciebie Katniss za żonę i ślubuję Ci miłość wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci
Powtarzam te same słowa z tym, że najpierw jest moje imię, a potem jego. Mój, za chwilę, mąż znowu się odzywa, ale tym razem ma ręce obrączkę.



Sama biorę obrączkę dla niego z poduszeczki, którą trzyma mała dziewczynka.
-Katniss przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Wkłada mi obrączkę na palec.
-Cato przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Ksiądz:
-Teraz pan młody może pocałować pannę młodą.
Pocałunek. Brawa. Gratulacje. Tyle z tego wszystkiego zapamiętałam.

CZTERY LATA PÓŹNIEJ

Leżę w łóżku z moim kochanym mężem. Miesiąc po ślubie, gdy już nie byliśmy pod ciągłą presją ,wyznał mi, że kocha mnie na prawdę. Też mu to powiedziałam i zaczęliśmy żyć jak prawdziwe małżeństwo.
Słyszę jak bardzo cichutko otwierają się drzwi a chwilę później na łóżko wskakuje moja mała córeczka Rue, która krzyczy
-Rodzice wstawajcie, przyszła ciocia Effie z Wujkiem Haymitchem i małym Markiem.
-Kochanie już wstajemy, a ty zajmij się gośćmi, choć już czuję, że twój wujek dobrał się do alkoholu. Powiedz im, że zejdziemy za pięć minut.- Mała się uśmiechnęła i wyszła zostawiając nas samych.
Cato który dopiero wstał powiedział:
- I kto by pomyślał, że będziemy szczęśliwą rodziną.-przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.
-Tak, też bym się tego nie spodziewała, a teraz mój drogi wstajemy i ubieramy się, bo ja wraz z twoim dzieckiem jesteśmy głodni.-Pogłaskałam się po lekko zaokrąglonym brzuchu. Kto by pomyślał. Ja, która nie chciała mieć ani dzieci ani męża, a teraz bez niech życia sobie nie wyobrażam.

wtorek, 28 stycznia 2014

Dziękujemy :)

Mamy już 1066 wyświetleń strony! Zakładając bloga nie sądziłam, że po miesiącu, będziemy miały tyle wyświetleń. Wasze komentarze nas motywowały i inspirowały do tworzenia kolejnych miniaturek.
Ja i Persefona potwornie wam dziękujemy :)


niedziela, 26 stycznia 2014

Miłość pomimo wszystko...

Pisałam tą miniaturkę w nocy. Naszła mnie ochota na coś innego, więc jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Posłuchajcie sobie do tego:
____________________
       Słońce właśnie wstawało, powoli oświetlając mały, ponury pokój. Na łóżku, w kącie siedziała skulona postać. Hermiona opierała czoło o kolana, cały czas drżąc. Było zimno, ale nie chciała tego zmienić. Bolały ją mięśnie, a skóra piekła od zimna. Uważała, że zasługuje na ten ból. Nienawidziła się za to co zrobiła. Codziennie żyła z poczuciem winy. Nie, ona nie żyła. Ona istniała. Istniała, nic nie jedząc, nie ruszając się wiele. Co noc nie spała. Jej skóra była blada, a włosy straciły swój dawny blask. Pod oczami widniały cienie, a gdyby przyjrzeć się lepiej, ubrania zwisały z niej. Była wychudzona.
Czuła się potwornie. Minęło już pół roku od bitwy, a oni wciąż nie pisali. Miała nadzieję, że jej przyjaciele nie odwrócą się od niej. Myliła się. Nie chcieli jej znać. Spędzała w tym małym pokoiku całe dnie, z ogromnymi wyrzutami sumienia. Chciała zniknąć, zapomnieć, ale nie mogła. Czekała cierpliwie na swój wyrok. Chciała cierpieć, tak jak ci których zraniła.
W południe do jej pokoju wleciała sowa, która opuściła list na łóżko i szybko wyleciała. Dziewczyna podniosła go i zaczęła czytać, a jej twarz była pełna zaskoczenia.
Panno Granger!
W związku z popełnionymi przez panią zbrodniami, zostaje pani wezwana na przesłuchanie, które odbędzie się 30 października 1998 roku, o godzinie 10:00. Do tego czasu, zostanie do pani wysłany auror.
                                                 Minister, Kingsley Shacklebolt

A więc, jeszcze miesiąc. Został jej miesiąc wolności. Zastanawiało ją po co wysyłają aurora. Była ciekawa, kto nim będzie. Po przeczytaniu listu, poczuła się jeszcze bardziej zmęczona. Pierwszy raz od paru tygodni postanowiła usnąć. Pragnęła zasnąć i nigdy się nie obudzić.
Obudziła się w środku nocy, z krzykiem. Znów śnił się jej ten koszmar. Właśnie dlatego nie spała. Bała się wspomnień. Usnęła jednak jeszcze raz, tym razem spokojniej.
Następnego dnia do drzwi jej małego domu, ktoś zapukał. Powoli ruszyła schodami, garbiąc się i zasłaniając oczy przed słońcem wpadającym przez nie zasłonięte okna. Znalazła się już przy drzwiach i otworzyła je. Zdziwiła się widząc przed sobą Dracona Malfoy'a. Wpuściła go jednak bez słowa.
- Witam, zostałem tutaj przysłany przez Ministerstwo, aby przypilnować pani do czasu przesłuchania - powiedział wyćwiczoną regułkę.
Skinęła głową, patrząc na podłogę. Nie potrafiła popatrzeć na niego. Zrobiła coś niesamowicie raniącego go. Żałowała tego, ale czasu nie da się cofnąć. A tak bardzo tego chciała. Mężczyzna spojrzał na jej przykuloną sylwetkę i wspomniał, jej dawny wygląd. Gdy chodzili do Hogwartu, była radosną i przyjacielską dziewczyną. Teraz na jej twarzy nie było widać cienia radości. Mimo, że wyrządziła tyle złego, współczuł jej. Była samotna, zostawiona z problemami, bez nadziei na normalne życie. W końcu postanowił przerwać ciszę, która zapanowała, po jego przywitaniu.
- Mogłaby pani pokazać mi pokój, w którym będę mieszkał?
- Co? - spytała zachrypniętym głosem. Od tak dawna nic nie mówiła.
- Mam tutaj zamieszkać, aby być cały czas z panią.
- Dobrze - ruszyła wolnym krokiem na górę. Poprowadziła go do największego pokoju w tym domu. Był to jednocześnie jedyny pokój, poza jej sypialnią, w którym było łóżko.
Cały pokój był zakurzony, a Draco czekał, aż ona coś powie, zrobi. Nie doczekał się jednak. Stała i myślała. Wspominała czasy, gdy się nienawidzili. Później dołączyła do Voldemorta... To był jej największy błąd w życiu. Mężczyzna w tym czasie wyciągnął różdżkę, a gdy ona to zobaczyła, odsunęła się panicznie w tył. W oczach miała przerażenie. Spoglądała na jego różdżkę, a Draco na nią. Widział jej panikę i zastanawiał się co spowodowało taki strach, przed... Przed czym? Machnął magicznym patykiem, a w pokoju zrobiło się czyściej, jaśniej i świeżej. Schował różdżkę, a kobieta wyraźnie się uspokoiła.
- Stało się coś? - spytał
Zaprzeczyła głową, a później powiedziała.
- Proszę się rozgościć. Nie mam nic w lodówce, więc czy mógłby pan sam sobie coś kupić? - pokiwał głową. - To ja sobie pójdę. - powiedziała i już po chwili szła chwiejnym krokiem do pokoju. Oczy miała załzawione, a twarz zbolałą. Widok różdżki podziałał na nią jak odstraszacz. To przecież, właśnie takim patykiem zabijała tylu ludzi. To przez niego, czary działały. Usiadła w kącie pokoju i skuliła się najbardziej jak mogła. Pogrążyła się w przemyśleniach....
W tym czasie Draco, był w kuchni. Siedział i popijał kawę, ponieważ tylko to znalazł w szafkach. Zastanawiał się, co ona je skoro nic nie ma w lodówce. Najprawdopodobniej nic. Wciąż nie umiał zapomnieć jej przerażenia na widok różdżki. Teraz wiedział, że bała się jej. Myślał nad tym, że pilnowanie jej nie będzie ciekawe. Mimo, że współczuł jej takiego życia, to czuł do niej lekką odrazę. W końcu zabiła jedyną osobę, która go kochała. Jego matkę.
******
Minął tydzień. Hermiona nie wychodziła z pokoju, mimo, że Draco namawiał ją do tego. Zapraszał na posiłki, ale to nic nie dawało. A ona marniała jeszcze bardziej. W końcu nie wytrzymał i wpadł do jej pokoju.
- Mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego tak się maltretujesz?
- Zabiłam ich, to moja wina. Powinnam cierpieć - szepnęła
- Nie rozumiesz, że to nic nie da? Oni nie żyją. Nie pomożesz im już!
- Ale, to moja wina...
- Nie twierdzę, że nie. Jednak nie możesz tak postępować! Siedzę tu od tygodnia, a ty nic nie zjadłaś!
- Czemu cię to obchodzi? - spytała cicho
Nie wiedział co odpowiedzieć. Sam nie wiedział. Może miał dość ciszy, jaka panowała w tym domu. Samotności, mroku, smutku?
- Nie wiem. - powiedział tylko
Usłyszał jej cichy płacz. Usiadł na łóżku i położył rękę na jej ramieniu. Czuł, że powinien ją pocieszyć. Płakała, coraz rzewniej. Draco przytulił ją, szepcząc do ucha uspokajające słowa. Po jakimś czasie jej szloch ucichł, a oddech uspokoił się. Odsunął ją trochę od siebie i spojrzał na jej twarz. Okazało się, że usnęła. Położył ją delikatnie na łóżku, opatulił kołdrą, pogłaskał po czole i wyszedł. Umył się i po paru minutach leżał w łóżku. Szybko zasnął, mając pod powiekami, jej brązowe oczy.

       Rano obudziła się przykryta kołdrą. Przypomniała sobie wczorajszy wieczór. Okazała swoją słabość. Ból głowy dawał jej się we znaki, dlatego wstała i poszła do łazienki. Ochlapała twarz zimną wodą. Miała wrażenie, jakby robiła to nie wodą lecz krwią. Krwią jej ofiar. Wyszła szybko z łazienki i ubrała się. Usiadła jak zwykle na łóżku i pogrążyła się we wspomnieniach, które zadawały jej mnóstwo bólu. Żałowała tego dnia, kiedy stała się Śmierciożerczynią. Zrobiła to, ponieważ miała dość tego, że każdy mówi jakim to jest przykładem, że czystokrwiści mogą być dobrzy. Nie wiedziała, dlaczego jej to przeszkadzało. Nie przewidziała, że Mroczny Znak, zmieni jej charakter. Stała się zimna, okrutna i bezwzględnie poddana Lordowi Voldemortowi. Dopiero gdy umarł, przestał na nią tak działać. Dopiero wtedy żałowała swoich czynów. Nadal zastanawiała, się dlaczego mimo wielu dowodów, dopiero nie dawno postanowili zająć się jej sprawą. Może wiedzieli, że jest nieszkodliwa i mogą się zająć bardziej problematycznymi Śmierciożercami? Nie wiedziała.
Do jej pokoju wszedł Malfoy. Jego blond włosy były roztrzepane, kilka kosmyków spadało na czoło. Oczy miał niebiesko-stalowe, nie wyrażały żadnych uczuć. Kilku dniowy zarost dodawał mu uroku. Hermiona pomyślała, że jest przystojny, ale później wygoniła takie myśli z głowy.
- Zjesz coś? - spytał i posłał jej taki uśmieszek, że mimo prób uległa mu
- Tak - powiedziała to cicho, jak zawsze i już po chwili szła do kuchni. Na stole stało już naszykowane jedzenie. Usiadła przy nim i spojrzała na wszystko. Dopiero teraz, zdała sobie sprawę, z tego jaka jest głodna. Nałożyła sobie na talerz sporo jajecznicy i zaczęła jeść. Draco, który smarował chleb masłem powiedział do niej:
- Nie tak szybko. Twój organizm musi przyzwyczaić się do jedzenia, bo.... No właśnie - dodał, gdy dziewczyna rzuciła się do łazienki, zatykając usta ręką. Już po chwili słyszał odgłos wymiotowania. Poszedł za nią, a gdy był w drzwiach łazienki, zobaczył jak pochyla się nad sedesem. Podszedł do niej i złapał za włosy, aby jej nie przeszkadzały. Gdy skończyła, wstała i umyła zęby.
- Może zaczniesz od napoi? - spytał
Pokiwała głową i już po 5 minutach siedziała przy stole pijąc ciepłą herbatę. Draco przez cały cały dzień był przy niej. Zagadywał ją, czasem udało mu się ją rozśmieszyć, dzięki czemu mógł usłyszeć jej perlisty śmiech. Przez, a raczej dzięki jego towarzystwu, zapomniała na chwilę o swoich zbrodniach i zaczęła normalnie funkcjonować.
Następne dwa tygodnie minęły podobnie. Hermiona mimo, że nadal wyglądała na opuszczoną i zaniedbaną, już się tak nie czuła. Malfoy stał się jej przyjacielem. Przy nim czuła się bezpiecznie. Mimo wszystko nie zapominała o tym, że za tydzień znajdzie się w Azkabanie.
Draco właśnie włączał jakiś film. Oboje siedzieli na kanapie i wpatrywali się w ekran. Hermiona opierała głowę o jego ramię, a on trzymał rękę na zagłówku za nią. Okazało się, że mężczyzna postawił na komedię. Był to dobry wybór, bo już po chwili śmiali się w najlepsze. Gdy film się skończył, oboje spojrzeli na siebie. Ich oczy były nieodgadnione. Twarze zbliżały się coraz bardziej, aż wreszcie były na tyle blisko, aby mogli zatopić usta w pocałunku. Był on namiętny, pełny uczuć. Sprawiał, że przez ich ciała przechodziły przyjemne dreszcze. Draco przyciągnął ją bliżej, a ona oparła dłonie zaciśnięte w pięści na jego torsie. Gdy zabrakło im oddechu, odsunęli się od siebie, by po chwili znów zatracić się w pocałunku. Z każdym pocałunkiem ubywało z nich ubrań....
Rano Hermiona obudziła się na kanapie. Czuła pod sobą ciepłe ciało Dracona. Otworzyła oczy i powoli przypominała sobie noc. Przyglądała się mężczyźnie, który podczas snu, wyglądał jak anioł. Nawet nie zauważyła, jak uchylił powieki.
- Przyglądasz mi się? - spytał, po czym musnął jej usta. Pierwszy raz odkąd żyje, czuła się naprawdę dobrze, szczęśliwie. Wiedziała, że to tylko i wyłącznie jego zasługa.
- Tak - powiedział i teraz to ona go pocałowała. Wstali i zjedli śniadanie. Później postanowili udać się do ogrodu. Było ciepło, więc skorzystali. Praktycznie cały dzień tam spędzili, a wieczorem Draco przygotował kolację. Było romantycznie i miło, dlatego całkowicie zapomniała o rzeczywistości. Jednak kiedy mężczyzna się kąpał, ona poszła do swojego pokoju. Otworzyła szuflady i przeczytała jeden, jedyny list, który dostała od czasu wojny. Został tylko tydzień do rozprawy. Teraz było jej trudniej pogodzić się z tym, że zostało jej tak mało czasu. Teraz miała Dracona, którego zostawi, aby dożywotnio siedzieć w Azkabanie. Nie płakała jednak, ponieważ udało jej się odbudować odrobinę silnego charakteru dawnej Granger.
         Tydzień minął zdecydowanie za szybko. Przez ten czas, Hermiona korzystała z każdej chwili w obecności Dracona. On robił to samo, bo dobrze wiedział, że kobieta nie uniknie Azkabanu. Mieli dowody. Mimo, jej zbrodni mężczyzna kochał ją i wspierał ją w czasie rozprawy.
Po pół godzinie wyszli z sali. Na ich twarzach było widać ból. Hermionę, za ramiona trzymali dementorzy. Mieli ją zaraz zabrać do więzienia dla czarodziei. Draco złapał jej twarz i pocałował. Oddała ostatni pocałunek.
- Kocham Cię Draco..
- Ja ciebie też..
Już po chwili została pociągnięta przez zbieraczy szczęścia i przeniesiona do Azkabanu. Rzuciła ostatnie spojrzenie na ukochanego i znikła razem z dementorami. Zaprowadzili ją do sali, w której przebywali strażnicy. Została postawiona na jej środku, podleciał do niej czarny stwór. Zaczął wsysać jej duszę, powoli odsłaniając twarz. Ostatnim wspomnieniem Hermiony Granger były stalowe oczy....

środa, 22 stycznia 2014

Ognista Miłość

 Mam nadzieję, że się podoba. Pierwsza moja miniaturka Bliny :) Pozdrawiam, Crazy

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥


Przy jeziorze siedziała właśnie pewna rudowłosa dziewczyna. Wiatr rozwiewał jej ogniste włosy odsłaniając wściekłą twarz.
-Głupi Potter... Co mu to da...?Przecież tylko z nim rozmawiałam...Cholerny Wybraniec...
Mruczała tak pod nosem, przeklinając swojego chłopaka. Harry zrobił jej awanturę, że rozmawiała z Zabinim. Przecież spytała się go o godzinę! Co z tego, że ją rozśmieszył? A po za tym wojna już się skończyła i Harry, mógł sobie darować te argumenty o Ślizgonach i Gryfonach.  Siedziała tak, aż ktoś się do niej nie dosiadł
-Cześć Weasley. Jak tam humorek dopisuje?
-Spadaj Zabini. Jeszcze ciebie brakowało.
-Nie tak ostro Wiewiórko - powiedział złośliwie
-Serio Zabini, spadaj jeśli nie chcesz poznać moich Upiorogacków.
-Uuu, już się boję
Na te słowa Ruda wyjęła różdżkę i machnęła nią w stronę Blaisa. Ten odskoczył trochę, jednak zaklęcie trafiło go. Zaczął mówić, oczy mając nieprzytomne:
-Niee... Zostaw ją... Nie wolno ci... Zostaw Ginny!
Zaskoczona podeszła do niego i potrząsła jego ramieniem. Nic się nie stało, dlatego spróbowała mocniej. Tym razem udało się i gdy chłopak spojrzał na nią krzyknął
-Ruda! - przytulił ją unosząc do góry
Dziewczyna była tak zaskoczona, że się nie ruszała, mając szeroko otwarte oczy. Po chwili Blaise, oprzytomniał i opuścił ją wyraźnie zmieszany. Spojrzał na nią, pochylił się i szybko musnął jej usta, a następnie niemal pobiegł do Hogwartu. Ginny stała jak słup soli jeszcze parę minut, a potem ruszyła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Po drodze męczyły ją wyrzuty sumienia ''Jak ja mogłam na to pozwolić? Harry nie może się dowiedzieć! Nie, nie, nie, muszę mu powiedzieć! Cholerny Blaise! Dobra, powiem Harremu''
-Sok z dyni - wypowiedziała hasło, gdy była już przy obrazie Grubej Damy.
Obraz odsunął się, a Ginny weszła przez dziurę do Pokoju Wspólnego. To co tam zobaczyła, sprawiło ,że zabrakło jej gruntu pod nogami. Czuła jakby miała zemdleć, jednak po chwili wściekłość opanowała jej ciało. Podeszła w dwóch krokach do kanapy, na której siedział Harry, jak gdyby nigdy nic obściskujący się z Puchonką z jej roku.
-Jak możesz?! - powiedziała głośno Ginn
Harry z ociąganiem oderwał się od towarzyszki i zwrócił twarz w kierunku Rudej
-Normalnie. Ty też możesz - powiedział z cwaniackim uśmieszkiem
-Jak to? Jeszcze 2 godziny temu zrobiłeś mi awanturę o rozmowę z Zabinim, a teraz pozwalasz mi się całować z innym? Pogięło cię czy co!?
Teraz wszyscy obecni w Pokoju spoglądali na rozgrywającą się scenę.
-To było jak byliśmy razem, teraz nie jesteśmy, więc rób co chcesz - zamierzał wrócić do całowania się z Puchonką, która miała na imię Jade.
-Jak byliśmy razem? Teraz nie jesteśmy? O czym ty pieprzysz? - zdziwiona Ginny spytała swojego chłopaka, lub byłego chłopaka
-Skończyłem z tobą, jak pocałowałaś tego obleśnego Zabiniego - wrócił do poprzedniej czynności.
Ginny zrezygnowana poszła na Wieżę Astronomiczną. Tam dała upust wszystkim uczuciom. Płakała ze złości, bezsilności i z powodu złamanego serca. Jakiś czas później usłyszała głos, dochodzący zza niej.
-Ruda co się stało?
-Nic Blaise, idź sobie.. - pociągnęła nosem i mocniej opatuliła się beżowym swetrem.
-Nie pójdę dopóki nie powiesz - postawił na swoim
-Zerwałam z Harrym...
-Idiota z niego, zrezygnować z takiego skarbu to zbrodnia - powiedział siedząc już obok niej - Rzucisz we mnie Upiorogackiem jeśli cię przytulę?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i potrząsnęła przecząco głową. Już po chwili czuła jego ciepłe ciało przyciskające ją do siebie. Rozpłakała się bardziej, gdy poczuła podobne perfumy do tych Pottera.
-Co jest? - spytał z niepokojem. ''Miało jej się polepszyć, a nie...''
-Masz takie same perfumy jak on..
-Na Merlina, muszę kupić sobie nowe - powiedział głosem pełnym udawanej rozpaczy. Ginny roześmiała się na jego słowa.
Spędzili razem miły wieczór. Chłopak zaproponował jej pójście do jego dormitorium. Zgodziła się, ponieważ nie chciała wracać do Gryfonów, i już po chwili byli w prywatnym pokoju Diabła. Tam dziewczyna umyła się i przebrała w daną jej koszulę. Koszula była na nią o wiele za duża i sięgała jej do połowy ud. Ginny wyszła i położyła się na kanapie, gdzie postanowiła spać. Gdy Blaise wyszedł z łazienki i zobaczył śpiącą już Rudą na kanapie, pokręcił głową, podniósł ją i zaniósł na łóżko.

Ginny właśnie się obudziła. Lekko otworzyła oczy i ze zdumieniem zauważyła, że nie jest na kanapie. Poczuła, że coś się pod nią rusza. Podniosła głowę i zobaczyła uśmiechniętego Diabła opatulającego ją ramieniem. To znaczy, że przez całą noc leżała na nim jak na poduszce. Dziwnie się poczuła.
-Dzień Doberek. Jak się spało? - spytał wyraźnie uradowany Blaise
-Cześć. Niewygodnie - powiedziała z przekąsem
-Co? Niewygodnie? Ja od północy ręki nie czuję, a ty mówisz mi, że nie wygodnie? - Zabini świetnie udawał oburzonego
-No dobrze, było dobrze - pstryknęła go w nos, po czym wstała z łóżka. Poszła do łazienki, gdzie wykonała wszystkie poranne czynności i ubrała tylko spodnie i stanik, zostawiając białą koszulę z wyszytym wężem na kołnierzyku. Uśmiechnęła się lekko na ten widok i wyszła. Blaise leżał jeszcze na łóżku, a kiedy zauważył, że jest już ubrana, posmutniał trochę.
-Idziesz?
-Tak, jest mało czasu do śniadania, więc pójdę szybko do siebie, zanim ktoś mnie tu zauważy - powiedziała i od razu wyszła. Po drodze wkasała sobie koszulę do jasnych jeansów. Gdy była już przy obrazie Grubej Damy, wypowiedziała hasło i poszła szybko do swojego dormitorium. Przebrała się i wyszła na korytarz. Ruszyła w kierunku Wielkiej Sali. Zasiadła przy pustym jeszcze stole Gryffindoru i zaczęła jeść. Po 5 minutach, do Sali zaczęły wpływać tłumy uczniów. Gdy Ginny zauważyła Harrego, od razu wstała i poszła po swoje książki. Przez cały dzień unikała Pottera, ale nie było to trudne, ponieważ siódmoklasiści byli podzieleni na dwie grupy, ze względu na ilość. Tak więc Gin nie miała lekcji z Potterem. Musiała się jednak użerać z Zabinim, który siedział za nią i zagadywał.
-Wiewiórko, chodź ze mną do Hogsmeade.
-Nie. - powiedziała twardo
-Rudaaa, proszęęę...
-Prosi to się świnia.
-Mogę być świnią, ale się zgódź
Popatrzyła na niego z politowaniem, ale kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko. Blaise już do końca lekcji nie odezwał się słowem, tylko siedział z głupkowatym uśmieszkiem na twarzy.

Była sobota. Oznaczało to, że już za 5 minut pójdzie na randkę z Zabinim. Stała przy bramie Hogwartu, trzymając ręce w czarnej, skórzanej kurtce. Pod spodem miała bluzkę ''galaxy''. Założyła rajstopy w gwiazdkę, krótkie, czarne spodenki i czarne botki.
Strój Wiewióry
Było przyjemnie ciepło, ponieważ właśnie zaczynała się wiosna. Tak właściwie to był pierwszy dzień wiosny. Ginny nie czekała długo, ponieważ 2 minuty przed umówioną godziną na horyzoncie pojawił się Blaise. Miał na sobie jasne, poszarpane jeansy i czarną kurtkę, pod którą widać było zielony podkoszulek. Dziewczyna musiała przyznać, że wyglądał bardzo przystojnie.
-Cześć Ruda!
-Cześć, Zabini. Idziemy?
-Tak - powiedział, po czym pociągnął ją za rękę. Szli tak przez całą drogę, w ciszy. Gdy doszli do Hogsmeade, wszyscy uczniowie Hogwartu, przebywający tam, spojrzeli na nich dziwnie. Były to zdziwione i zszokowane spojrzenia. Ginny spojrzała w dół i spostrzegła, że Diabeł cały czas trzyma jej rękę. Chciała ją wyrwać, ale chłopak na to nie pozwolił i ruszył w stronę Trzech Mioteł. Usiedli przy stoliku w kącie i zamówili po Kremowym Piwie. Zaczęli rozmawiać na błahe tematy, coraz bardziej się poznając.

♥♣♥♣♥♣♥♣♥♣♥♣♥♣
5 lat później

W pewnym domu, można było usłyszeć niesamowitą ciszę. Wydawałoby się, że nikogo nie ma w domu. Jednak w jednym z pokoi, spało małżeństwo, przytulające się. Nagle do pokoju wpadła czteroletnia dziewczynka, z ciemną karnacją, brązowymi włosami i niebieskimi oczami. Wskoczyła na łóżko i zaczęła budzić rodziców.
-Mamo, jestem głodna.
-Kochanie, zrób śniadanie swojej córce.
-O nie, to twoja córka do 12 godziny
Kobieta na to zrzuciła go z łóżka. Można było usłyszeć głośne ''Auć'' oraz huk. Mężczyzna wstał i marudząc pod nosem, wziął swoją córeczkę na ręce i wyszedł do kuchni. Rudowłosa wstała i ruszyła do łazienki. Założyła tam ubrania i pomalowała się lekko. Zeszła na dół, wiedziona niezwykłymi zapachami. Podeszła do swojego męża, stojącego przy kuchence i robiącego naleśniki.
-Gniewasz się? - spytała
-Tak.
-Co mam zrobić, Blaise? - spytała, wiedząc, że ciemnowłosy mężczyzna udaje.
Ten nic nie powiedział tylko, pokazał na swoje usta. Kobieta stanęła na palcach i podarowała mu czułego całusa.
-Bleee...  - przerwała im mała Naomi - Kiedy będą naleśniki?
-Zaraz - odpowiedział Zabini
Rodzina zjadła spokojnie śniadanie, a później jego żona oznajmiła, że musi porozmawiać z mężem. Poszli do sypialni, a kobieta wyjęła z szuflady małe pudełeczko. Przekazała je mężczyźnie, a on szybko je rozpakował. W środku zobaczył małe dziecięce buciki. Spojrzał na żonę z niedowierzaniem.
-Będziemy mieć dziecko?
-Tak, skarbie - powiedziała i pocałowała go czule.
Blaise, przez cały dzień chodził szczęśliwy. Kobieta patrzyła właśnie, na bawiące się na dworze, na dwie osoby, które były dla niej najważniejsze. Uśmiechała się, do własnych wspomnień z ich randek.
Tak, Ginewra Zabini była zdecydowanie szczęśliwa.

piątek, 17 stycznia 2014

Prawdziwa Historia

Mam nadzieję że się wam spodoba ,starałam się i wy ocenicie czy mi wyszła czy nie.

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

W nocy na łące siedziały dwie osoby, piękna brązowowłosa dziewczyna w białej sukni z wiankiem na włosach. Zaś mężczyzna miał średniej długości czarne włosy spaloną bluzkę spodnie oraz bezrękawnik wszystko ubrane w czerń.
Domyślacie się już kto to może być? 
Nie?
Opowiem wam prawdziwą historię Hadesa i Kory.
Kora w piękną kwietniową noc wyszła na spacer spotkała tam, jak myślała, śmiertelnika. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Odezwała się do niego.
-Witaj jak się nazywasz? Co robisz tu na łąkach o tak późnej porze?
Pan podziemi gdy ją ujrzał wiedział, iż jest to córka jego brata Zeusa, ponieważ obserwował ją już od dłuższego czasu, lecz nigdy nie wychodziła wtedy kiedy on wychodził potajemnie ze swojego podziemia, żeby móc ją obserwować.
-Witaj piękna pani, obserwuję kobietę piękniejszą nawet od samej Afrodyty.
Kora zarumieniła się, gdy zorientowała się że ów mężczyzna mówi o niej.
-Panie nie wyjawiłeś mi jak brzmi twoje imię . Ja zwę się...
Ale nie dokończyła
-Zwiesz się Kora wiem o tym.
Ukłonił się przed nią.
-Skąd to wiesz, jeśli łaskaw mi powiedzieć.
-Nie jestem śmiertelnikiem tak jak i też ty nim nie jesteś. Zwę się Hades.
Dziewczyna się zlękła, ale nie wierzyła, że jest on tak okropny jak mówiła jej matka
-Czy boisz się mnie moja śliczna?
Odpowiedziała trochę lękliwie:
-Nie.. nie boję się ciebie, budzisz we mnie inne uczucie niż strach.
Pan podziemia ucieszył się tą nowiną.
-A jakim to uczuciem pałasz do mnie córko Demeter?
-Spodobałeś mi się i nie obchodzi mnie to co opowiada mi o tobie matka i nie wierzę, że to co ona mówi jest prawdą.-Uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Jeśli jak mówisz nie pałasz do mnie lękiem, to spotkajmy się tutaj jutro o tej samej porze, a może opowiem ci o sobie prawdziwą historię, a nie tą którą Bogowie usłyszeli od mojego brata Zeusa.
Kora jak obiecała tak zrobiła, lecz przyniosła ze sobą koc oraz wino.
Ułożyła wszystko i czekała. Chwilę później ziemia się otworzyła i wyszedł z niej Pan Podziemia we własnej osobie.
-Witaj Hadesie -Uśmiechnęła się pogodnie od niego.
-Witaj Persefono-Dziewczyna gdy usłyszała nie swoje imię ,zdziwiła się. Zapytała więc.
-Dlaczego używasz nie mojego imienia?
-Persefona, to imię bardziej do ciebie pasuje, piękna.
-Dobrze rozumiem i pozwalam ci tak na siebie mówić, ale pod warunkiem, że opowiesz mi tą historię.
Położyli się na kocu. Dziewczyna oparta o Hadesa zaczęła słuchać jego opowieści:
-Zaczęło się, gdy zbuntowaliśmy się naszemu ojcu Kronosowi, który zjadał swoje dzieci. Po pokonaniu go, nasza trójka cieszyła się zwycięstwem lecz nie ja. Zdecydowaliśmy kto obejmie władzę w poszczególnych miejscach. Twój ojciec Zeus przywłaszczył sobie niebo, że niby mu się należało, bo miał największy wkład w pokonaniu ojca, lecz to nie prawda on sam miał najmniejszy. Posejdona zesłał, żeby był panem wód, a mnie, do Podziemia. Nie chciał, żeby ktokolwiek się dowiedział o tym że to ja w większości razem z Posejdonem pokonaliśmy Kronosa ,a on się tylko przyglądał. Wszyscy uwierzyli, że zesłał mnie tam, bo chciałem zagarnąć wszystko.
-Wierzę Ci. Nie wiem dlaczego, ale wiem, że mówisz prawdę.
Od tego zdarzenia spotykali się codziennie w nocy, o tej samej porze i w tym samym miejscu. W końcu prawie pół roku po pierwszym spotkaniu Pan Podziemia zadał Persefonie decydujące pytanie.
-Persefono kocham cię. Nie chciałabyś uszczęśliwić mnie tym i zostać moją żoną?
Bogini niewiele myśląc rzuciła się na szyje ukochanego i pocałowała go, między pocałunkami mówiąc TAK.
-Ukochany czy teraz mam się przenieść do ciebie do Podziemia?
-Persefono jak nie chcesz to nie musisz, ale z tobą w Podziemiach nie czuł bym się taki samotny jak zawsze.
-Ależ oczywiście, że pójdę z tobą. - Przytuliła się do niego zamykając oczy, a chwilę później ,gdy je otworzyła stała w holu pięknego dużego zamku, który od dzisiaj miał się stać jej nowym domem.
-Jak tu pięknie. - Okręciła się dookoła 
-Jak chcesz możesz zrobić tu taki mały remanent. Mi jest wszystko jedno byle by z tobą.
Pocałował ją a, ona oddała pocałunek. Całowali się, aż zabrakło im tchu i musieli złapać powietrza, a chwilę potem znowu złączyli swe usta w pocałunku.

MIESIĄC PÓŹNIEJ

Do zamku Państwa podziemi przyleciał posłaniec z wiadomością od Gromowładnego.
-Witaj panie Hadesie.-Ukłonił się posłaniec
-Hermesie czegóż to mój brat chce?
Do salonu weszła Persefona.
-Zeus prosi, abyś oddał mu córkę.
Gdy kobieta to usłyszała podbiegła do męża przytuliła się do niego i powiedziała do posłańca.
-Powiedz mojemu ojcu, że ja się nigdzie stąd nie ruszam.
Mężczyzna pokiwał tylko głową i odleciał.
-Hadesie ja nie chcę stąd odchodzić.-Załkała kobieta.
-Nie oddam cię, za bardzo mi na tobie zależy - podprowadził ją do kanapy i usiadł sadzając ją na swoich kolanach, a ona tylko bardziej się wtuliła w tors męża.
Następnego dnia przybył sam władca piorunów z wizytą.
-Hadesie !-krzyknął - Oddaj mi moją Korę!
-Witaj bracie. Nie wrzeszcz tak, bo ją obudzisz.
Władca podziemi był tylko w starych przetartych czarnych Jansach.
Z góry usłyszeli wołanie.
-Choć tu kochany, jestem śpiąca - czarnooki uśmiechnął się tylko do starszego brata.
-Zeusie czy jakbym trzymał ją tutaj siłą wołała by tak?
-Ale ty nic nie rozumiesz bracie - pokiwał głową i krzyknął w stronę schodów
-Koro chodź tutaj!-Po dwóch minutach przy swoim mężu stała odziana tylko w
męską koszulę kobieta.
-Nie jestem Kora nazywam się Persefona-warknęła i przytuliła się do Hadesa.
Gromowładny przemówił.
-Ko...Persefono przyroda obumiera, twoja matka szuka cię po całym świecie.Tam gdzie przejdzie zamiera wszystko dookoła.
Gdy brązowowłosa usłyszała to, aż pisnęła.
-A nie możesz jej powiedzieć, że ja jestem szczęśliwa ,więc niech się o mnie nie martwi?
-Przykro mi, ale ona uwierzy tylko tobie.
Persefona spojrzała na męża, pokiwała do niego głową i poszła na górę się ubrać.
Chwilę potem stała całkowicie ubrana. Odezwała się do ojca.
-Pojadę z tobą, ale tylko po to, żeby jej uświadomić, że jestem szczęśliwa.
Pocałowała męża i wyszła na powierzchnię. Zobaczyła co się stało. Przywróciła do życia rośliny. Zobaczyła matkę zaczęła do niej biec i krzyknęła.
-Matko! - starsza kobieta odwróciła się i pobiegła do córki. Gdy ją uściskała, odezwała się.
-Moja kochana Koro, nic ci nie jest? Ten potwór nic ci nie zrobił? Zostaniesz już ze mną na zawsze.
-Nie mamo, przyszłam ci tylko powiedzieć ,że nie możesz krzywdzić niewinnych śmiertelników tylko dlatego, że ja od ciebie odeszłam w imię prawdziwej miłości. Co oni ci są winni? Nie możesz tego zrozumieć, że ja jestem w Hadesie z własnej nie przymuszonej woli, bo jestem zakochana ? A teraz już idę do ukochanego i proszę cię o jedno. Nie rób im krzywdy, bo inaczej się więcej nie zobaczymy i to będzie tylko i wyłącznie  z twojej winy. Żegnaj.
Ziemia się rozstąpiła i zabrała dziewczynę.
Demeter ,żeby nie stracić swojej córki wypełniła obietnice.
A Persefona była z mężem szczęśliwa. Do matki na powierzchnię wychodziła dwa razy na rok.
Dorobiła się z Hadesem dwójki nowych boskich dzieci.


KONIEC








środa, 15 stycznia 2014

Miłość pokona zło cz.2

Usunęłam stare konto, bo miałam z nim problemy :( Teraz jestem Panna Crazy :)
Jest druga część :) Prawdopodobnie będą jeszcze dwie :) Mam nadzieję, że się spodoba :P
Trochę krótsze, niż poprzednia część, ale no cóż :P
_______________________________________________

Minęły 2 tygodnie podczas, których Draco i Hermiona coraz bardziej się poznawali i zaprzyjaźniali. Ginny i bliźniaki zaczęli akceptować Smoka, przez co poczuł się wreszcie szczęśliwy. Hermiona miała parę kłótni z Wybrańcem i Ronem, którzy uważali, że Draconowi nie powinno się ufać. Wszyscy właśnie jedli obiad. Smok siedział naprzeciwko Miony, a po jego obu stronach bliźniacy, którzy wciąż żartowali. Gdy Hermiona wkładała do ust porcję sałatki, Fred powiedział:
-Hej Dracuś, jak tam związek z Mioną?
I Miona już po chwili się dławiła. Jej oczy zaszły łzami, a ona sama, próbowała wypluć jedzenie stojące w gardle. Nie udawało się jej to, dlatego Draco widząc stan dziewczyny, złapał ją i lekko nacisnął. Zrobił to parę razy, aż wreszcie Hermiona mogła oddychać. Podał jej wodę i spojrzał wściekle na bliźniaków. Ci od razu rzucili się na Mionę:
-Mionuś, przepraszamy.... - zaczął Fred
-Nie wiedzieliśmy, że wasz... - George
-....związek, jest sekretny. - znów Fred
Chłopcy oberwali sójkę w ramię i krzyk w uszy:
-JA I DRACO NIE JESTEŚMY RAZEM!! CO WAM STRZELIŁO DO GŁOWY?!
-Oj, Mionka, nie musisz się ukrywać - powiedział George udawaną skruchą
-Właśnie Hermiono. Trzeba wreszcie wyjawić nasz związek - tym razem powiedział to Draco, obejmując ją w talii.
Wszyscy się zdziwili, a dziewczyna najbardziej.
-Coo?
-No, przecież jesteśmy razem.
-Hermiono, czy to prawda? Jesteś z tym Śmierciożercą? - spytał Ron
-Nie nazywaj go tak, Ron. - odezwała się Miona, która nie chciała, aby Ronald obrażał jej przyjaciela
-A więc tak. Jesteś zdrajczynią. Zadajesz się z wrogiem! - po czym wyszedł.
Hermiona stała zszokowana, a chwilę później stała zła, przodem do Dracona
-Co to miało być,co? - założyła ręce na biodra i ciskała w jego stronę pioruny
-Oj, taka zabawa. Już nie bądź zła. Podobno złość piękności szkodzi, a to była by prawdziwa strata - powiedział żartobliwie
-Mam cię dość... Czekaj, czy ty powiedziałeś mi komplement? - spytała zszokowana
-Przypadek - powiedział i zrobił coś co ją zaskoczyło. Pocałował ją w policzek. Draco odszedł szybko obawiając się jej reakcji.
A Hermiona stała z ręką na policzku. To była miła niespodzianka. Po jakimś czasie otrząsnęła się i ruszyła do pokoju. Wzięła do ręki książkę do transmutacji i zaczęła się uczyć. Niestety nie może tego robić w Hogwarcie ze względu na obecność Śmierciożerców. Sam dyrektor musiał się ukrywać.Gdy jej oczy się zmęczyły postanowiła wyjść na powietrze. Usiadła nad małą rzeczką, która znajdowała się zaraz za ogrodem Weasley'ów. Była trochę zła na Dracona, ponieważ skłócił ją z przyjacielem, ale gdy wtedy pocałował ją w policzek, przestała się gniewać. Nie wiedziała, dlaczego tak łatwo mu wybaczyła, ale nie chciała się nad tym zastanawiać. Mogłaby wtedy dojść do zaskakujących wniosków. Parę minut później poczuła jak, ktoś zakłada jej na ramiona kurtkę.
-Przeziębisz się, kochanie - Draco uśmiechnął się lekko
-Draco nie mów tak do mnie, proszę cię - posłała mu proszący wzrok. Bała się, że jeśli on będzie się tak zachowywał, nie przejdzie jej to dziwne uczucie ciepła w jego obecności.
-Nie mogę obiecać - uśmiechnął się rozbrajająco, po czym objął ją ramieniem
-Nad czym myślałaś?
-O wszystkim, o Ronie, o Tobie..
-O mnie?
-Zastanawiałam się czy... - przerwała, nie będąc pewną czy może to powiedzieć
-Dokończ
-Myślałam, dlaczego przeszedłeś na naszą stronę.
Draco zamilkł, a Hermiona już otwierała usta, żeby przeprosić, jednak on zaczął mówić.
-Zrobiłem to, bo nigdy nie chciałem być sługą Voldemorta. Od zawsze nienawidziłem ojca, za to, że jest Śmierciożercą. To przez niego mam to - odwinął rękaw bluzy, pokazując Mroczny Znak, na jego lewym przedramieniu - dopiero w szóstej klasie, gdy miałem zabić Dumbledora, zrozumiałem, że muszę wreszcie postawić na swoim i zrobiłem to.
Opowiadał to z taką goryczą, że Hermionie zrobiło się smutno.
-Przykro mi Draco, że miałeś takie ciężkie życie.
-A mi nie jest przykro.
Hermiona spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on kontynuował
-Przynajmniej zrozumiałem wiele rzeczy i wiem co jest ważne. - uśmiechnął się do niej

Minął styczeń, luty i marzec. W lutym, Harry i Ron wyruszyli na poszukiwania ostatnich 2 horkruksów. Nie wzięli ze sobą Miony, a ona bardzo przez to cierpiała. Później jednak zajęła się pomocą w przygotowaniach i spędzaniem z Draconem czasu. Nim się obejrzała była już połowa kwietnia. Tak mało czasu zostało do walki. Walki o życie...

piątek, 10 stycznia 2014

Historia miłosna

Piszcie w komentarzu z kim chcecie następną miniaturkę może być jakaś para
z ,,Igrzysk Śmierci'' czy z ,,Percy'ego Jackson'a'' bo nie może być tylko z jednej serii.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^


Pewna brązowooka dziewczyna siedziała na kanapie ze swoim zdjęciem, zrobionym 
jeszcze w czasach szkolnych ze swoim ukochanym.
Ten dzień był dla niej wyjątkowy, bo tego dnia pewien mężczyzna bliski jej
sercu poprosił ją o rękę. Oczywiście zgodziła się. Kochała go ponad wszystko.
W dalszych rozmyślaniach przeszkodziła jej piękna czarnowłosa dziewczynka.
-Mamo, mam już piętnaście lat, chodzę do Hogwartu od czterech czy mogłabyś mi
teraz opowiedzieć jak zaczęła się wasza miłość? Proszę. Tyle już na to czekam.
-Emily jak już tak bardzo chcesz, wiesz przecież, że ja nie jestem tak bardzo wytrzymała
jak twój ojciec, jeżeli chodzi o miłosne historie.
-Powiesz mi mamo? Naprawdę mi powiesz ?-dziewczyna rzuciła się na szyję starszej  
kobiety.-Dziękuję, dziękuję, dziękuje.
-Więc tak. Zaczęło się to od pewnego szlabanu, który miałam w siódmej klasie
Byłam rozkojarzona na eliksirach profesor Snape - Kobieta uśmiechnęła się gdy to
powiedziała - zobaczył to i się o coś spytał, odjął punkty mojemu domowi
i dał mi szlaban. Musiałam do niego pójść o dwudziestej.Nie wiedziałam,
że podczas tej lekcji czytał mi w myślach, a ja myślałam głównie o nim jak by to
było jak bym z nim była. On stary nietoperz z lochów - obie panie się zaśmiały gdy 
starsza z nich to powiedziała - mógł się zakochać w uczennicy i to jeszcze w
Gryfonce. Po wszystkich moich lekcjach skierowałam się do biblioteki, żeby odrobić
prace domowe, którymi nauczyciele nas obarczyli .Skończyłam, spojrzałam na zegarek 
i była za dziesięć ósma. Wstałam więc i zaczęłam biec w stronę lochów, modląc się o to 
żeby być  na czas.Zdyszana zapukałam do drzwi i usłyszałam ,,Proszę".
Weszłam. I przywitałam się:
-Dzień dobry profesorze. Co mam robić w czasie trwania szlabanu?
Spojrzał na mnie a po chwili powiedział.
-Na razie nic nie musisz robić usiądź. Chcesz czegoś do picia? Herbaty, soku?
Zdziwiłam się tak miłym zachowaniem profesora, zawsze oschłego, nie 
czułego, obojętnego.
-Yyy...poproszę, jeśli można sok z dyni.
Wyszedł jak myślę do kuchni. Rozglądałam się po gabinecie profesora, bo nigdy tam nie 
byłam. W tym samym czasie jak dużo później się dowiedziałam, Snape
dolał mi do soku Veritaserum, ponieważ chciał sprawdzić czy to o czym myślałam, czyli o 
tym że go kocham jest prawdą, a bał się mnie zapytać o to, bo myślał że go wyśmieję.
Po około dwóch minutach wszedł do pomieszczenia z dwoma szklankami w jednej  
był sok dla mnie, a w drugiej herbata dla niego. Podał mi szklankę z napojem, a sam usiadł przy biurku. Patrzył na mnie uważnie, a gdy wzięłam łyk soku, zaczął mnie pytać o jakieś błahe
rzeczy, aż po kilku minutach...
-Granger czy ty się we mnie zakochałaś?
Zdziwiło mnie to pytanie nie powiem. Chciałam powiedzieć ''nie'', żeby mnie nie wyśmiał
,ale nie mogłam. Na usta cisnęło mi się jedynie słowo
-Tak kocham pana, panie profesorze-gdy to powiedziałam przyłożyłam sobie rękę do ust
a on tylko się uśmiechnął i dodał
-To dobrze że mi to powiedziałaś.
-Ale ja nie chciałam tego powiedzieć profesorze coś mi kazało-przyznałam.
-Wiem sam podałem ci eliksir-uśmiechną się tym swoim uśmieszkiem.
-Ale pan nie powinien tego robić, to zabronione. Pójdę do dyrektora i pana wyrzucą.
Skierowałam się w stronę drzwi. A gdy już chciałam je otworzyć jakaś siła rzuciła mnie na
 foteli przywiązała niewidzialnymi linami. Krzyknęłam.
-Proszę mnie stąd wypuścić!! - A on jak gdyby nic podszedł do mnie. Pochylił się i pocałował.
Nie wiedziałam co robić, ale w końcu oddałam pocałunek, poczułam jak liny puszczają 
i założyłam mu ręce na szyję. Sama wstałam, a go posadziłam, żeby po chwili usiąść 
na jego kolanach. Odsunęłam się żeby móc złapać oddech i dodałam.
-Teraz mogę mówić ci na ty prawda? -Położyłam głowę na jego ramieniu .
-Tak teraz możesz mi mówić na ty, ale jak jesteśmy sami - objął mnie ręką w pasie.
-Dlaczego dodałeś mi do soku Veritaserum ?-powiedziałam i dodałam swoją minkę 
obrażonej gryfonki.
-Dolałem go dlatego, że sama byś mi o tym nie powiedziała, a jak bym ci powiedział, że 
widziałem to w twoich myślach, to nie chciała byś się przyznać. Mówiłabyś, że kłamię.
-No dobrze może i masz rację, ale proszę nie czytaj mi w myślach chyba, że dostaniesz moją
 słowną zgodę na to. - Dałam mu buziaka w policzek
-A teraz Hermiono musisz już iść, bo jest po dwudziestej drugiej.
Przytuliłam go oraz pocałowałam i wyszłam, Byłam szczęśliwa, moje marzenie 
na razie zostało spełnione, ale czy to się nie popsuje? O to się właśnie martwiłam.
Rano obudziłam się wyspana jak nigdy wcześniej, choć spałam tyle co zwykle.
Dzisiaj podwójne eliksiry i to jeszcze z samego rana. Po wojnie moja przyjaźń z Ronem i
Harrym się rozpadła nie utrzymywałam z nim kontaktów. Jedyna Ginny jeszcze wtedy nie opuściła
mnie po zakończeniu wojny.Mówiłam jej o wszystkim co było ważne dla mnie, 
dzieliłyśmy się sekretami, ona ze wszystkich uczniów w szkole wiedziała o 
naszym związku.
Mijały miesiące spotykaliśmy się codziennie poznawaliśmy się, opowiadaliśmy o swoim
 dzieciństwie czy też innych przeżyciach.
Aż w końcu nadszedł ten dzień, który Severus planował. Siedzieliśmy na błoniach
(mogliśmy to spokojnie robić bo reszta była w Hogsmade)
przytulaliśmy się, odsunął się ode mnie, nie wiedziałam co robi. A on uklęknął na jedno 
kolano, wyjął pudełeczko z pierścionkiem i zapytał:
-Hermiono Jane Granger czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Nie wiedziałam co powiedzieć,a on cały czas na mnie patrzył w końcu zdecydowałam.
Rzuciłam się na niego, zwaliłam go na ziemię i pocałowałam namiętnie, co jednoznacznie 
oznaczało tak.
Był początek czerwca jak zgodziłam się. Tydzień później zostałam Panią Snape, moją 
świadkową była nie kto inny jak Ginny Weasley, która pomogła mi w wybraniu sukni.
Dostałyśmy od dyrektora zezwolenie na pójście na Pokątną po suknię ślubną.
Ceremonia była skromna w gabinecie Dumbledora.
W dniu zakończenia szkoły byłam szczęśliwa, nie wracałam tak jak wszyscy pociągiem do
 domów, tylko przeniosłam się z Sev'em do jego domu.
Tam było wspaniale, a raczej jest. Nazajutrz rano obudziłam się w łóżku sama, nie 
wiedziałam gdzie jest mój ukochany. Po pierwszej wspólnej nocy jestem sama w pokoju,
ale chwila na dole słyszę odgłosy wzięłam jego koszulę, założyłam ją i skierowałam się 
w stronę schodów a potem do kuchni. Usłyszałam głosy:
-Snape ja nie wiem po co sam ślęczysz w tym domu, ale radzę ci wyjść z niego 
i poszukać kogoś dla siebie - to był ewidentnie głos Draco Malfoy'a
-Draconie nie mam chęci wychodzić z tego domu i dla twojej informacji nie jestem sam .
Machnął różdżką i otworzył drzwi zza których przysłuchiwałam się rozmowie.
Gdy ta fretka mnie zobaczyła, włosy jej dęba stanęły na głowie.
-Granger co ty tu do cholery robisz?
-Po pierwsze tleniony, nie jestem Granger tylko Snape i jak widzisz stoję.
Cynicznie się uśmiechnęłam.
-Yy...że co? Nie chyba, nie chcecie mi wmówić że wy razem.
Ja nic nie powiedziałam, tylko pokazałam swoją rękę na której był pierścionek.
Draco tylko pokiwał głową i wyszedł bez słowa.
-Sev co mu się stało? -usiadłam na jego kolanach, a on mnie pocałował.
-Nie wiem skarbie, ale uwierz mi już nas więcej nachodzić nie będzie.
Zjedliśmy śniadanie gdy dostaliśmy list od Dumbeldora.

''Kochani wiem, że to może wam przeszkadzać, ale proszę 
żebyśmy się spotkali w Norze o godzinie 15:00
Będzie zebranie starych członków Zakonu Feniksa

                                                       Pozdrawiam 
                                                                         Albus Dumbeldore''

-No i widzisz moja droga, a miałem chęć zabrać cię jeszcze do naszej sypialni, byśmy 
sobie jeszcze trochę poleżeli, a tak musimy za niecałą godzinę wychodzić bo jest.
Spojrzał na zegarek.
-Czternasta piętnaście, więc...
Reszty zdania nie usłyszałam, bo popędziłam do łazienki gdyż zrobiło mi się nie dobrze.
Otarłam  usta i spuściłam wodę. Chwilę po przybiegł mój mąż.
-Kochanie co się stało? - widać, że się martwił.
-Nic takiego po prostu zrobiło mi się niedobrze.-Chwilę pomyślałam.
-I wydaje mi się że jestem w ciąży. Mogło to się stać po zaręczynach, bo poszliśmy do 
ciebie.
Wstałam z muszli i podeszłam do umywalki opłukać usta zimną wodą.
Wyszliśmy z łazienki i skierowaliśmy się w stronę sypialni.
Gdy już tam byliśmy Severus kazał mi się położyć, wyjął różdżkę i wykonał nade mną 
kilka ruchów. Mgiełka zrobiła się zielona, czyli że byłam w ciąży.
Ubraliśmy się i przenieśliśmy do Nory akurat równo na piętnastą.
Weszliśmy i usłyszeliśmy dużo głosów witających nas do mnie podeszła Ginny, a
do mojego ukochanego dyrektor Hogwartu.
Niektórzy się zdziwili, że przyszliśmy razem, ale uznali to za przypadek.
Usiadłyśmy na kanapie chwilę porozmawiałyśmy, aż w końcu odważyłam się:
-Gin muszę powiedzieć ci coś ważnego.
-Mów kochana coś się stało-spytała tonem godnej swojej mamy.
-Tak stało się coś i to bardzo ważnego ja...ja jestem w ciąży.
Najmłodsza z Weasley'ów pisnęła, aż wszyscy się spojrzeli na nas a kilka osób nawet 
podeszło się spytać co się stało, ale uniemożliwił mi to głos dyrektora
-Moi drodzy siądźmy-wszyscy już siedzieli gdy mnie znów zrobiło się  niedobrze 
wybiegłam z salonu a wszyscy za mną . Usłyszałam zza drzwi głosy.
-Ginny nie wiesz co się dzieje Hermionie? - głos Pani Weasley
-Wiem mamo, ale ja nie jestem upoważniona do udzielania odpowiedzi na ten temat
tylko profesor Snape.
-Hermiona jest w ciąży - musieli się nieźle zdziwić, gdy po pierwsze powiedział do 
mnie po imieniu i wiedział o tym. Z oddali usłyszałam głos mojego byłego przyjaciela
-Ha, wiedziałem. na pewno się z kimś puściła i teraz ma bękarta.
-Ronaldzie jak ci nie wstyd? -Ja w tym czasie spuściłam wodę i wyszłam
Podeszłam do twojego ojca i się do niego przytuliłam wielkie było zdziwienie, jak 
to uczyniłam ,ale nie przejmowałam się tym i zapytałam:
-Słabo mi czy nie możemy iść do domu?
On tylko pokiwał głową i wyszliśmy.
Do twojego urodzenia nie wychodziłam z domu, bo słabo się czułam.
Gdy byłaś już starsza miałaś gdzieś z siedem lat objawiałaś cechy
swojego ojca, zrobiłaś pierwszy eliksir i o dziwo wyszedł ci dobrze, a twój ojciec pokroił ci
 tylko składniki, bo bał się że się skaleczysz.
Straciłam kontakt ze wszystkimi oprócz Ginny Malfoy, która często przychodzi tu ze 
swoim mężem Lucjuszem
(on i jego rodzina nawrócili się na dobrą stronę niestety Narcyza zginęła w wojnie)
Koniec mojej historii a teraz leć, bo coś  czuję że ten eliksir co go robisz zaraz się spali.
Emily pobiegła do swojego laboratorium.
A ja cieszyłam się swoim szczęściem i tą pociechą, która rozwijała się pod moim sercem.

KONIEC

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Miłość pokona zło cz.1

 Mam kolejną miniaturkę. Tym razem Dramione :)
Ostrzegam, parę informacji odbiega od kanonu, jak np.: Dumbledore żyje
 ________________________________________________________________

Draco właśnie pakował się do niewielkiej walizki. Brał tylko najpotrzebniejsze rzeczy, aby wreszcie uciec z Malfoy Manor. Od kiedy otrzymał Mroczny Znak znienawidził Voldemorta i swoją rodzinę. Jego ojciec od zawsze wpajał mu nauki, że szlamy i mieszańce należy wytępiać. Przez jakiś czas wierzył, że szlamy są głupie i niepotrzebne, jednak w 2 klasie Hogwartu zaczął wątpić w tą tezę. Było bowiem wiele mądrzejszych od niego osób brudnej krwi. Najbardziej wyróżniała się Granger. Parę lat uważał ją za nic nie wartą mugolaczkę, jednak z każdym rokiem pokazywała mu, że się myli. Niedawno postanowił uciec i zaplanował to właśnie na ten wieczór. Był 3 stycznia. Wziął do ręki różdżkę, zdjął zabezpieczenia teleportacyjne i aportował się w umówione miejsce.Gdy znalazł się przed Świńskim Łbem, szybko do niego wszedł. W pubie siedziało parę osób, a na końcu Albus Dumbledore. Podszedł do staruszka, który powitał go dobrodusznym uśmiechem.
-Witaj Draconie!
-Dobry wieczór Profesorze.
-Jesteś gotowy na spotkanie?
-Chyba tak - powiedział niepewnie lecz później się poprawił - Tak
-No, więc możemy się teleportować. - powiedział Dyrektor Hogwartu, po czym wstał i kiwnął Draconowi.
Wyszli z powrotem przed pub i złapali się za ramiona. Teleportowali się przed Norę. Draco trochę się denerwował, ale wiedział, że w końcu trzeba to zrobić. Dumbledore zapukał głośno do drzwi, które po chwili otworzyła pulchna pani Weasley.
-Albusie! Wchodź, wszyscy już są! - powiedziała po czym zauważyła Malfoy'a - Ooo..
-Dobry wieczór pani Weasley..
-Dobry wieczór - Kobieta był zaskoczona
-Molly, Draco przyszedł ze mną. Mamy ważną wiadomość.
-Och, dobrze. Wchodźcie, wchodźcie.
Mężczyźni weszli do przytulnego pomieszczenia. W salonie Draco zauważył członków Zakonu Feniksa. Byli także wszyscy Weasley'owie, Snape, Potter i Granger. Gdy go zauważyli zapadła głucha cisza. Ciszę przerwał Ron.
-Co robi tu ten Śmierciożerca?
-Ronaldzie! Profesor Dumbledore go przyprowadził.
Draco się nie odezwał. Wiedział, że nie jest tu mile widziany, jednak Dumbledore nalegał, aby on też ogłosił tą wiadomość. Po chwili dyrektor powiedział.
-Dobrze skoro są tu wszyscy, to powiem dlaczego zwołałem zebranie. Otóż Draco, który od roku jest moim szpiegiem razem z Severusem, - wszyscy byli zaskoczeni. W końcu jak to możliwe, że Malfoy jest po ich stronie? - dowiedział się, że Voldemort zaplanował bitwę. Odbędzie się w maju. - zapanowało poruszenie.
-Tak więc od tego momentu będziemy się przygotowywać. Molly czy Draco będzie mógł tu zamieszkać?
-Oczywiście. Dzieciaki zajmijcie się gościem. - rzuciła po czym ze starszymi członkami Zakonu poszła do innego pomieszczenia.
Draco został sam z Hermioną, Harrym, Ronem i resztą dzieci Weasley'ów. Wszyscy spojrzeli na niego z niechęcią, jednak jedynie Granger przełamała się i powiedziała.
-Chodź pokażę ci gdzie będziesz spać - po czym ruszyła na górę. Draco posłusznie za nią podążył. Doszli do pokoju na 2 piętrze.
-To był pokój Charliego, ale jego nie ma więc zamieszkasz tu sam. - mówiła ścieląc mu łóżko. Chciał trochę jej pomóc, ale nie wiedział jak, ponieważ to skrzaty odwalały za niego robotę. Stał więc pod ścianą, a gdy ona skończyła , usiadł na łóżku i powiedział coś co mu się rzadko zdarza.
-Dziękuję..
-Co? Ty dziękujesz?
-Tak Granger... Dziękuję
-Nie ma za co - uśmiechnęła się do niego, po czym wyszła. Draco padł na łóżko, oddychając głęboko. Po jakiś 15 minutach, ktoś zapukał do pokoju, a następnie wszedł. Chłopak podniósł się i zauważył Hermionę z tacą jedzenia.
-Pani Weasley kazała przynieść ci jedzenie. Pewnie jesteś głodny.
-Trochę, dzięki.
Dziewczyna chciała wyjść, ale Draco powiedział.
-Granger, zostań. Masz - podał jej kanapkę z dżemem wiśniowym. Hermiona była tak zaskoczona, że przez chwilę stała nieruchomo.
-Nie stój tak. Siadaj - poklepał miejsce na łóżku
-Zmieniłeś się - powiedziała lekko zdezorientowana
-Może trochę... - mruknął
-Trochę? Człowieku, dziękujesz, dajesz kanapkę i proponujesz siedzenie przy sobie, zwykłej szlamie.
-Nie mów tak. Jesteś lepsza niż dziesięciu czystokrwistych. - był trochę zakłopotany
-Dzięki - powiedziała po czym zaczęła jeść. Rozmawiali dopóki Draco nie zjadł, a następnie dziewczyna zostawiła chłopaka samego. Wcześniej pokazała mu jeszcze łazienkę, dlatego poszedł pod prysznic. Gdy usypiał miał przed oczami czekoladowe źrenice, w których tańczyły małe płomyki radości.
Rano został obudzony przez krzyki, które najprawdopodobniej wydawała pani Weasley. Ubrał się szybko, rozczochrał swoje, do tej pory przylizane włosy, po czym zszedł na dół. Okazało się, że gospodyni po prostu postanowiła zawołać wszystkich na śniadanie.
-Witaj kochanieńki. Jesteś równie szybki jak Hermiona. - uśmiechnęła się, a Draco dopiero teraz zauważył Granger rozkładającą talerze. Patrzył na nią trochę, a gdy poczuła, że ktoś ją obserwuje, podniosła wzrok. Natrafiła na stalowe źrenice, na jej policzki zaróżowiły się. Draco uśmiechnął się pod nosem, po czym podszedł do niej i powiedział szeptem:
-Wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz się tak rumienić.
Hermiona jeszcze bardziej się zarumieniła, ale oburzona wzięła ścierkę do rąk i schłostała nią po rękach Dracona
-Jak śmiesz mnie bić? Choć no tu, zaraz cię dorwę.
Dziewczyna zaczęła biec, a on za nią. W tym czasie do kuchni zaczęło wpływać domowników. Hermiona przez nieuwagę potknęła się i upadła na plecy, a zaskoczony Draco nie zdążył wyhamować i upadł na Mionę. Ich twarze dzieliło 15 centymetrów. Patrzyli na siebie jak zaklęci. Ciszę, która zapanowała po upadku wśród wszystkich przebywających w jadalni, przerwał Ron, chrząkając natrętnie.
Speszeni nastolatkowie podnieśli się szybko.  Draco napotkał wściekły wzrok Rudego, który cały czas odchrząkiwał.
-Weasley, coś ci wpadło do gardła? Napij się. - po czym jak gdyby nigdy nic usiadł przy zastawionym już stole. Wszyscy wzięli z niego przykład i już po chwili przed Draconem siedziała wściekła Miona. Spojrzała na niego zła, a on zrobił minę niewiniątka. Po śniadaniu Smok postanowił pomóc pani Weasley, w zamian za opiekę. Wszyscy byli zdziwieni, ale nie przejmował się. Gdy skończył poszedł po swój płaszcz i wyszedł z domu. Ruszył na małą górkę, na której stało samotne drzewo. O tej porze roku, wszystko przysypane było śniegiem. Wyczarował sobie mały koc, na którym usiadł, a następnie patrzył na naturę. Parę minut później usłyszał kroki,  kogoś kto wyraźnie próbował być cicho. Wyjął różdżkę i gdy osoba była za nim wycelował w nią. Okazało się, że była to nieźle wystraszona Hermiona. Opuścił różdżkę, po czym spytał:
-Co ty tu robisz Granger?
-W Norze wszyscy panikują na myśl o wojnie, a moje próby uspokojenia ich nie działają, więc poszłam za tobą.
-Siadaj.
Dziewczyna usiadła koło niego, po czym wzdychnęła.
-Co tak wzdychasz?
-Masz czasem coś takiego, że masz ochotę zakopać się w kołdrze i nie wychodzić do końca świata?
-Czasami, a co?
-Nie nic..
-Granger nie umiesz kłamać. Co Ci?
-Ron ze mną zerwał - powiedziała ściszonym głosem
-Idiota.. - mruknął Draco
-Co?
-Mówię, że Weasley to idiota skoro cię rzucił. Przecież on bez ciebie nie przeżyje. Jego móżdżek nie będzie wiedział co robić.
-Hej, nie obrażaj go, to nadal mój przyjaciel. Choć masz rację. - zaśmiała się cicho
-Zawsze mam - uśmiechnął się lekko, po czym zamyślił się
-O czym myślisz? - spytała dziewczyna po paru minutach
-O życiu, o tym, że nienawidzę mojej rodziny, Voldemorta, o tym, że zraniłem tyle osób... Przepraszam Granger...
-Za co?
-Za lata wyzwisk, za wszystko. Nienawidzisz mnie, a mimo to tylko ty mnie akceptujesz
-Wybaczam - powiedziała i uśmiechnęła się do niego szeroko.

piątek, 3 stycznia 2014

A myślała, że straciła go na zawsze.

Po drugiej wojnie o Hogwart pewna brązowowłosa dziewczyna siedziała
skulona w fotelu w Malfoy Manor(w mojej opowieści Malfolowie są po stronie 
Zakonu Feniksa) i płakała. Tą dziewczyną była Hermiona Granger
Posłuchajcie co się stało.
Harry i Ron nie mogli się pogodzić z tym, że ich była najlepsza przyjaciółka 
zakochała się ze wzajemnością w ich odwiecznym wrogu Draco Malfoy'u.
Para była w sobie bardzo zakochana. Nic nie stawało  na przeszkodzie w tym
żeby się pobrali. Zrobili to ale, ponieważ Draco i jego rodzice udawali
razem z profesorem Snape'm sługusów Czarnego Pana nie mogła zmienić
nazwiska, dla bezpieczeństwa przed wszystkimi innymi
dalej odgrywali szopkę  pod tytułem ,,Nienawiść''. Spotykali się po nocach
i żaden nauczyciel nie wstawił im szlabanu ,kiedy ich zobaczył na korytarzach
 późną porą chyba, że chcieli pobyć chwilę sami pod pretekstem
sprzątanie sali. Gdy wybuchła wojna Hermiona była w 4 miesiącu ciąży, 
więc została schowana przez rodziców swojego męża
z dala od wojny, bo nie chcieli aby coś się stało ich wnukowi czy wnuczce.
Hermiona była załamana. Nie dość, że nie mogła uczestniczyć w wojnie,
to została uwięziona bez różdżki, z masą zaklęć ochraniających żeby nie mogła wyjść z domu,
to jeszcze nie miała żadnych wieści.Dwa dni później odwiedziła ją Narcyza
-Hermiono mam smutną wiadomość.
-Mamo, jaka to wiadomość? Coś się stało z Draco?-dziewczyna przestraszyła się 
nie na żarty
-Tak kochanie. po skończeniu wojny razem z Lucjuszem poszliśmy szukać go
lecz nigdzie nie znaleźliśmy ani jego samego ani ciała.
A teraz zarządzam abyś spakowała swoje najpotrzebniejsze rzeczy i
wracamy razem do Malfoy Manor. Nie pozwolę ci samej mieszkać w 
tym domu.-Dziewczyna tylko pokiwała głową i skierowała się w 
stronę schodów, bo nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa, bo
by się rozpłakała na dobre i nie byłaby w stanie się ruszyć z miejsca dopóki
nie wylałaby wszystkich łez. Po godzinie obie kobiety stały już przed rodzinnym
domem Draco. Weszły do środka, Pani Malfoy zawołała skrzata, który zabrał torbę
torbę brązowookiej do pokoju Dracona.
Hermiona usiadła na fotelu w salonie i zaczęła płakać. Rodzice chłopaka nic nie mówili, bo 
wiedzieli że ona musi się wypłakać. Po pół godziny Hermiona otarła łzy i 
zaczęła zachrypniętym głosem:
-Wiecie może kiedy wznawiają naukę w Hogwarcie?
-Tak Hermiono wiemy. Za tydzień-odpowiedział pan domu.
Dziewczyna pokiwała tylko głową i poszła na piętro do swojego tymczasowego 
lokum.Cały pokój był urządzony w ulubionych barwach chłopaka, czyli
zielono-srebrnym. Poszła się wykąpać do łazienki przyłączonej do pokoju. 
Po godzinnej odprężającej i relaksującej kąpieli weszła do pokoju w samym ręczniku,  
z torby wzieła bieliznę, założyła ją.Nie miała chęci zakładać swoich obszernych koszul nocnych, które wraz z Narcyzą nabyły u  Madame Malkin, więc wyjęła z szafy która była 
w pokoju, zieloną koszulę na długi rękaw i zapinaną poprzez guziki.
Położyła się do łóżka zmęczona.
Tej nocy miała koszmary przez, które krzyczała przez sen.
-Nie Draco nie!!
Do pokoju dziewczyny wbiegła przerażona Narcyza. Usiadła obok i zaczęła
ją uspokajać. Było tak codziennie przez cały tydzień.
Malfoy'owie obawiają się, że taki stres może doprowadzić do poronienia.
Gdy Hermiona już się uspokajała, starsza kobieta wychodziła z pokoju.
Następnego dnia rano po śniadaniu odwieziono Hermionę na stację 
King Cross. Niestety Lucjusz nie mógł jej odprowadzić jej na pociąg gdyż, 
spieszył się do swojej firmy na jakieś bardzo ważne zebranie.
Przyszła mama, przeszła przez ścianę prowadzącą na peron 9 i 3/4
Było tłoczno jak zawsze. Zmniejszyła swoją walizkę żeby nie użerać się
z tą ciężką rzeczą weszła szybko do pociągu i chodziła szukając pustego przedziału.
Znalazła na samym końcu pociągu, usiadła i położyła swoje ręce na zaokrąglonym 
brzuchu. Dalej się smuciła, że ojca dziecka nie ma przy nich. Nawet nie wiedziała co się 
z nim stało. Odgarnęła szybko złe myśli, a po chwili usłyszała:
-Czy możemy się dosiąść do ciebie? Poza tym przedziałem wszystkie są pełne.
Odwróciła się w stronę mówiącego i zobaczyła, że jest to jej najlepsza 
przyjaciółka, której mimo skończonej przyjaźni z Harrym i Ronem, nie straciła
Była to Ginny, która stała w drzwiach wraz ze swym chłopakiem Blaise'm.
-Tak wchodźcie, nie krępujcie się. Udawajcie, że mnie nie ma.-Uśmiechnęła się 
smutno.
-Hermiono nie mów tak. Słyszałam, co się stało z Draco. Przykro mi.- Rudowłosa podeszła i przytuliła się do ciężarnej.
-A teraz Hermiono proszę cię, prześpij się. Widzę, że jesteś zmęczona, a to nie 
dobrze dla tego małego szkraba, który jest u ciebie w brzuszku.
Kiwnęła tylko głową i położyła się dziewczynie na kolana i zamknęła oczy. 
Po pół godzinnej rozmowie Ruda i Diabeł usłyszeli krzyki.
-Draco nie! Nie zostawiaj mnie, proszę nie!
Obudzili dziewczynę i powiedzieli jej co się stało.
-Przepraszam was za to, mam to od dnia, kiedy dowiedziałam się że On albo 
zaginął czy zginął. Miewam takie koszmary, Narcyza mówi, że to normalne i 
przychodzi do mnie. Uspokajam się martwię się tylko o to że będą się 
śmieli z tego że jestem w ciąży.Skończyła z nimi rozmowę a Hermiona
żeby odgnić myśli zagłębiła się w lekturze.


9 miesiąc ciąży


-Granger, przyznaj się kto cię zapłodnił?-śmieli się Ślizgoni, kiedy brązowooka
wchodziła razem z Ginny do wielkiej sali.
Gryfonka nic nie powiedziała tylko skierowała się w stronę swojego stolika 
Ginny została przeniesiona na siódmy rok dlatego iż musiał ktoś pomagać 
Hermonie, bo jest blisko rozwiązania to Państwo Malfoy załatwili Rudej to 
przeniesienie.Gdy po obiedzie skierowały się do sali od transmutacji.
Brązowowłosa zaczęła odczuwać wielkie skurcze chwilę wytrzymała myślała że 
przejdzie jej to jak tylko usiądzie ale nie lekcja chwilę posiedziała niespokojnie
w ławce a wody jej odeszły krzykneła profesor McGonagall kazała Ginny zawiadomić 
odpowiednie osoby a sama Hermionę przeniosła do Skrzydła Szpitalnego. Zaczął
się poród.Pani Pomfrey kazała wszystkim wyjść zostać mogła tylko Narcyza 
ze względu tego żeby pomóc dziewczynie to przetrwać było ciężko ale się udało.
Po czterech godzinach porodu młoda mama trzymała na rękach swojego nowo 
narodzonego synka był taki podobny do Draco, jej Draco. Uroniła łzę
ale teraz wie że nie mogła by porzucić go za bardzo się do niego przywiązała
przez ten krótki czas ale już miała włączony instynkt macierzyński.
Po pięciu minutach przybyły osoby ze Św Munga że by zabrać
ją i małego do szpitala na obserwacje.Od razu za nią przyszli przez
Sieć Fiuu, Malfoy'owie z pewną osobą, na którą młoda czarownica
tak długo czekała.
Po tym jak lekarze wyszli z jej pokoju, wszedł nie kto inny jak
jej ukochany Draco. Gdy dziewczyna go zobaczyła rozpłakała się, a on
podszedł do niej, usiadł na łóżku i przytulił
-Kochanie już wszystko dobrze. Przepraszam, że mnie tak długo nie było,
ale ja sam nie wiem co się ze mną działo. Rodzice odnaleźli mnie dzisiaj 
rano. Od dziś dopiero mam świadomość tego co się stało 
jak matka mi opowiadała co się z tobą działo.-spuścił wzrok
-Przepraszam cię za to i obiecuję już nigdy cię nie zostawię obiecuję ci to.
Zaczęli się całować ale przerwali gdy usłyszeli z rogu pokoju dochodzący płacz.
Draco wstał wyją chłopca  małego z łóżeczka i podał żonie.
Od tej pory nic już ich nigdy nie rozdzieliło. Nawet umarli razem 
przytuleni do siebie.Dorobili się czterech pociech:
Najstarszego chłopca - Scorpiusa
Bliźniaczek-Mary i Sary 
oraz 
Chłopczyka-Lucjusza.
Byli najszczęśliwsi na świecie bo mieli siebie.

  KONIEC