niedziela, 30 marca 2014

Pierwszy sprzeciw i dobra decyzja

Znowu dodaję wcześniej.
Czytasz=Komentujesz


  XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

-Ale Hadesie, dlaczego nie? - oburzyła się Persefona
-Dlatego kochana, że ja tu rządzę i moje słowo tu się liczy najbardziej.
-Ty nie masz pojęcia jak mi na tym zależy .
-Wiem. Tobie zależy tak jak mi zależy na tym żebyś przez cały rok była ze mną - powiedziawszy to usiadł na fotelu.
-Wiesz przecież, że nie mogę. Wyciągną mnie siłą, bo oni tak uzgodnili - powiedziała i usiadła na kolanach męża.
-Jeśli uda ci się zostać tu nawet wbrew ich woli dostaniesz to co chcesz - zaczął gładzić ją po udzie.
-Naprawdę dziękuję - zaczęli się całować namiętnie spragnieni siebie
-A może zajmiemy się czymś bardziej pożytecznym, bo do wiosny zostało jeszcze sporo
 czasu.

Dzień, w którym Persefona miała się stawić na powierzchni nadszedł szybko. Demeter
czekała lecz córka się nie pojawiła. Bogini postanowiła pójść na własną rękę do podziemia i zabrać córkę z rąk tego (jak uważała) tyrana.
Stanąwszy przed wrotami zapukała. Otworzyła jej erynia, która bez mrugnięcia ślepiami zaprowadziła ją do salonu. Demeter zobaczyła tam córkę przytulającą się do Hadesa .
-Koro idziemy stąd - powiedziała stanowczo.
-Nie matko. Nigdzie się nie wybieram - powiedziała dalej siedząc przytulona do męża, który czytał jakąś książkę nie zwracając żadnej uwagi na kłócące się kobiety.
-Jak to nigdzie nie idziesz?! Razem z twoim ojcem ustaliliśmy, że jak to nazywają śmiertelnicy zimę spędzasz u niego - starsza kobieta pokazała ręką na Boga. -A wiosnę lato jesień spędzasz razem ze mną.
-Nie obchodzi cię czy ja mam coś do powiedzenia? Co ja chcę, a nie co ty? Nie jesteś najważniejsza, ja też mam jakieś uczucia, pragnienia.
-No to mi powiedz czego tak bardzo chcesz? - rzekła.
-Chcę mieszkać w tym domu, a nie czuć się w nim jak zupełnie obca osoba, jak gość. Chcę być przy ukochanym, a nie tylko go odwiedzać. Ja chcę tu być przez cały rok.
-Dlaczego mi to robisz Koro? Dlaczego chcesz abym była nieszczęśliwa?
-Tobie zależy tylko na swoim dobrze i szczęściu! - wrzasnęła
-Dobrze, jak chcesz to zostań - bogini urodzaju zaczęła już odchodzić, lecz zatrzymał ją głos córki.
-I jeszcze jedno. Jak do ciebie przyjdę i zobaczę, że zniszczyłaś przyrodę, bo mnie nie ma to nigdy ale to przenigdy mnie nie zobaczysz.
Demeter tylko pokiwała głową i wróciła na powierzchnię.
-Hadesie udało mi się. Teraz moje życzenie - powiedziała i zwróciła się do męża.
Ale że teraz na kanapie-sugestywnie poruszył brwiami.
-Nie nie na kanapie nie było by niewygodnie - zaczęli się namiętnie całować.
Hades pstryknął palcami i znaleźli się w sypialni.
(Tłumaczyć co robią nie muszę. Każdy chyba wie)


KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ

-Kochana czy ty naprawdę musiałaś chcieć akurat to? - Pan Podziemia pokazał na, wielkich rozmiarów, brzuch swojej żony.
-Tak, chciałam tego... - pogłaskała swój brzuszek - ...tak jak ty chciałeś tego bym była z tobą
cały rok.
Pocałowała męża w policzek.


DWA LATA PÓŹNIEJ

-A tak nie chciałeś mieć dziecka - powiedziała szeptem, patrząc z ukrycia na na ukochanego
bawiącego się z ich małą córeczką.
Kto by pomyślał, że tak się stanie. Na co dzień i dla wszystkich innych oschły, zły szatan wcielony, a dla żony i córki kochający mężczyzna.


KONIEC
 P.S. Tu macie zdjęcie już ich dorosłej córki.
















piątek, 21 marca 2014

Ciemna strona zwycięża.

Miałam dodać pod koniec miesiąca ale dodaję dzisiaj za prośbą
Życzę wam miłego czytania
Pamiętajcie o zasadzie 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
                          _-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-


Pewnie się zastanawiacie co mi się przytrafiło. Dowiecie się za chwilę.
Po przyjeździe do domu postanowiłam przerwać bycie grzeczną dziewczynką chociaż na jakiś czas. Pierwsze co zrobiłam to zaniosłam swój kufer na górę i przebrałam się w ten strój, a do tego nałożyłam lekki makijaż. Spacerowałam sobie z książką gdy nagle ktoś na mnie wpadł, z ręki wyleciała mi książka. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć jaki kretyn mnie potrącił, ale od razu myślenie o nim jak o kimś głupim wyleciało mi z głowy. Chłopak miał piękne ciemne włosy i oczy, przeszkodził mi w rozmyślaniach na jego temat odzywając się głosem anioła.
- Przepraszam cię za potrącenie, zamyśliłem się. Mógłbym ci to wynagrodzić w formie kolacji? - zapytał z szelmowskim uśmiechem. Przez chwilę się zastanawiałam, ale w końcu postanowiłam, że raz się żyje.
-Jasne yy... mogę wiedzieć jak się nazywasz? Jestem Hermiona.
-Tom, nazywam się Tom. Masz piękne imię, może spotkajmy się dziś o ósmej wieczorem w restauracji
 Rajski Ogród?
-Oczywiście, widzimy się tam, do zobaczenia. - Odwróciłam się w stronę kierunku domu.
Gdy już wróciłam spostrzegłam, że jest po piętnastej. Zaczęłam panikować w co ja się ubiorę. W końcu udało mi się wymyślić zestaw pod kolor beżu. Po dwóch godzinach byłam gotowa, spojrzałam na zegarek i zaniepokoiłam się, ponieważ za pół godziny muszę być na miejscu.
Korzystając z tego, że rodzice wyjechali na wakacje, zabrałam wóz i w restauracji byłam za pięć ósma.
Tajemniczy Tom już czekał na mnie przy wejściu do lokalu.
-Witaj piękna, zapraszam do środka - przepuścił mnie w drzwiach.
Usiedliśmy przy stole, zamówiliśmy dania oraz wino.
Zaczęliśmy rozmawiać. Mówiłam mu o sobie i zauważyłam, że on jest bardziej skryty i nie chwali się swoim życiem. Nasze jedno wino zamieniło się w trzy.
Po wspaniałej kolacji, zaproponował mi żebym pojechała z nim do jego rezydencji.  A z tego, że byłam już nieźle napita zgodziłam się. Swój samochód zostawiłam, najwyżej przyjadę po niego jutro. Wsiedliśmy do jego Porsche panamera nie wiem ile tak jechaliśmy ale dość długo.
W końcu dojechaliśmy wyszliśmy z wozu i skierowaliśmy się w stronę drzwi lokaj nam je otworzył.
Jedyne o czym w tej chwili myślałam to o jego ustach.Chwile później znaleźliśmy się na piętrze w jego willi a dokładniej to w jego sypialni.Czułam jego usta no swoich i sprawy potoczyły się jak miały.
Obudziłam się jak mi się wydawało pierwsza z okropnym bólem głowy spojrzałam na szafkę nocną na której powinien stać zegarek lecz nie było wielkim moim zdziwieniem zobaczyłam różdżkę i to nie była moja ja zostawiłam swoją w torebce.
Odwróciłam się lekko żeby go nie obudzić lecz on już nie spał patrzył na mnie z wielkim uśmiechem na ustach ja odwzajemniłam ten gest ale bardziej nieśmiało.
-I co moja piękna czarodziejka się wyspała? - przejechał dłonią po moim policzku.
-S...skąd wiesz że jestem czarownicą? Skąd masz różdżkę? - opatuliłam się bardziej pościelą.
-Kochana nie musisz się zakrywać, widziałem już wszystko panno Granger - zarumieniłam się jak  burak.
-Ja zdradziłam ci moje nazwisko, teraz ty powiedz mi swoje - dla odwagi jeszcze go pocałowałam i pomyślałam ''O matko zakochałam się''. Dla mnie nie miałoby znaczenia gdyby był nawet Voldemortem, ponieważ i tak bym go kochała.
-Chyba już zgadłaś. Nazywam  się Tom Marvolo Riddle - uśmiechnął się chytrze i przygarnął mnie bliżej siebie przez co znowu się zarumieniłam.Użył na mnie legilimencji.
-Ale ty mówisz serio,serio? - kiwnął głową - dla mnie nie ma to znaczenia i tak mi się podobasz.
Zaczęliśmy się spotykać. Jego nie interesowało to ,że jestem szlamą, mnie nie obchodziło to, że jest Voldemortem.
Po tygodniu przeprowadziłam się do niego. Zostałam śmierciożerczynią od razu po przeprowadzce. Miałam pokój razem z ukochanym, ale chyba tego się raczej domyślacie.
Niektórzy zwolennicy Toma byli oburzeni tym, że ja nieczystej krwi czarownica, zostałam śmierciożerczynią i to w wewnętrznym kręgu.
Na początku sierpnia oficjalnie zostałam panią Riddle.
W ostatni dzień wakacji w przeddzień mojego wyjazdu mój ukochany pokazał mi zaklęcie dzięki, któremu nie widać znaku. Gdy tylko weszliśmy do sypialni ostro zabalowaliśmy. Taka pamiątka przed wyjazdem do szkoły. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ta noc przyniesie taki piękny owoc.

W Hogwarcie musiałam udawać dalej grzeczną kujonkę.
Zrobiłam to w pociągu. Siedziałam z Wieprzelejem i Grzmoterem w przedziale. Mieli do mnie wyrzuty, że nie przyjechałam do Nory, lecz wykręciłam się tym iż byłam z rodzicami na wakacjach. Uwierzyli. Co za pacany.
Do listopada było wszystko dobrze, ale w tym miesiącu miało się wszystko zacząć - poszukiwania horkruksów.
Zaobserwowałam też, że trochę przytyłam, miałam już kilka razy mdłości, ale zwalałam to na zatrucie.
Wolałam jednak się jeszcze upewnić. Ale teraz nie mam na to czasu. Za pięć minut zaczynają się zajęcia, a pierwsze są eliksiry.
Napisałam karteczkę, żeby móc ją wcisnąć w dłoń Severusa.
Gdy wchodziłam do klasy udało mi się to zrobić. Specjalnie na lekcji sknociłam eliksir i po chwili usłyszałam:
-Panno Granger ma pani dzisiaj szlaban o ósmej i odejmuje dwadzieścia punktów od Gryffindoru.
Reszta lekcji minęła spokojnie. O dwudziestej zjawiłam się w gabinecie Snape'a.
-Pani po co miałem dać pani szlaban? - zapytał sługa mojego męża.
-Muszę skontaktować się z Narcyzą, a jak wiesz mój kominek jest nieczynny.
-Dobrze - ukłonił się, wziął garść proszku Fiuu i przeniósł się do Malfoy Manor.
Po pięciu minutach przyszedł wraz z moją przyjaciółką.
-Severusie proszę abyś zostawił nas same - mężczyzna tylko przytakną i wszedł.
-Hermiono co się stało?-zaniepokoiła się.
-Wydaje mi się, że jestem w ciąży, a nie mam pojęcia jak to sprawdzić.
-Zaraz to sprawdzimy. Podwiń do góry bluzkę, muszę rzucić to zaklęcie na gołą skórę - przytaknęłam i zrobiłam to co kazała. Mgiełka, która po jakimś czasie wyłoniła się z różdżki była zielona.
-Zostaniesz mamą. Gratuluję - powiedziała wprost Pani Malfoy.
-Dziękuję ci Narcyzo, poczekaj chwilę tylko coś napiszę - przywołałam pergamin i pióro.

Kochany,
Chciałabym Ci przekazać dwie dobre wiadomości.
Pierwsza - razem z Weasley'em i Potter'em wyruszamy na początku tego tygodnia z samego świtu. Zamierzam ci ich przyprowadzić do Malfoy Manor za trzy miesiące w lutym.
Druga, bardziej mnie obchodząca - Jestem w ciąży.
Tak, dobrze przeczytałeś zostaniemy rodzicami.
Jestem w trzecim miesiącu.
                                                       Kocham, Hermiona


Zgięłam pergamin i  podałam go Narcyzie.
-Przekaż to proszę mojemu mężowi.
Blondynka tylko przytaknęła. Pożegnałyśmy się i zniknęła w płomieniach.
Reszta tygodnia minęła spokojnie, tylko męczyły mnie poranne mdłości.
Znalazłam w bibliotece zaklęcie na maskowanie ciąży.
W najbliższy poniedziałek wyruszyliśmy. Tak jak się spodziewałam od razu zaczęli poszukiwania, ja sprytnie im to utrudniałam i tak zleciały trzy miesiące. Zniszczyli cztery sztuczne horkruksy, które zamieniałam z prawdziwymi.
Zbliżał się luty, dawno zaczęłam używać zaklęcia maskującego ciążę.Miałam szczęście, że mdłości już mi przeszły.
-Chłopcy kiedy spotkałam paru Śmierciożerców słyszałam jak rozmawiali o tym, że jeden z kawałków duszy Sami-Wiecie-Kogo jest w dworze Malfoyów.
-Ale Herm jak my się tam dostaniemy?-zapytał Wieprzlej.
-Trzeba po prostu wymówić jego imię na V.
-To na trzy Voldemort - powiedział głośno Potter.
Chwilę później zaczęli nas gonić szmalcownicy.
Ja udałam, że się przewróciłam i mnie złapali. Dyskretnie pokazałam im znak.
-Masz udawać, że jestem po ich stronie- zwróciłam się do Scabiora i wskazałam głową na chłopców.
Od razu teleportowaliśmy się do dworu Lucjusza.
Weszliśmy do środka rezydencji. Wyszliśmy zza rogu i zobaczyłam tam Bellę, Narcyzę, Lucjusza i Draco.
-Panowie odprowadźcie te dwie przybłędy do lochu, a mnie zostawcie tę szlamę - krzyknęła Lestrange.
Gdy ciołków nie było już w zasięgu wzroku puścili mnie.
-Witaj pani - każdy się skłonił.
-Czy moglibyście zaprowadzić mnie do jakiejś komnaty i przynieść jakieś szaty ciążowe? - to powiedziawszy zdjęłam zaklęcie maskujące. Nie powiem, każdy się zdziwił moim stanem.
Po godznie byłam już gotowa, a mój małżonek zawiadomiony. Pewnie na mnie czekał, ponieważ mieliśmy raz na zawsze rozprawić się ze złotym chłopcem. Przyszedł po mnie skrzat ogłaszając, że wszyscy czekają.
Gdy zobaczyłam Toma w normalnej postaci podeszłam do niego. Zobaczył mnie i pocałował.
Chwilę później jego twarz była wężowata, a ja stwierdziłam w myślach, że jej nienawidzę, bo ukrywa przystojne oblicze mojego męża.
Pettigrew wprowadził więźniów, a ja miałam na sobie kaptur, który zasłaniał moją twarz, aby mnie nie poznali. Na razie.
-O witam Złotego Chłopca. Gotowy na śmierć? - powiedział lekko sycząc Voldemort
-Gdzie jest Hermiona ty jaszczurze?! - krzyknął Potter.
Wszyscy zaczęli się śmiać włącznie ze mną.
-O nią nie masz się co martwić - wysyczał
-Zabiłeś ją ty potworze, a ja ją kocham! - wrzasnął rudzielec.
Zaśmiałam się nie zważając na to, że robię to jedyna.
-Ty dziwko nie śmiej się! - krzyknęli obaj.
-Nie waż się tak do niej odzywać. Crucio! - powiedział Voldemort celując różdżką w Rona.
Ten zaczął krzyczeć z bólu i padł na podłogę.
-Tom przestań - powiedziałam, a on tak uczynił - Weasley wstań i spójrz na mnie - warknęłam.
Zrobił to niechętnie, ale zrobił.
-Patrz, bo to będzie ostatni obraz w twoim życiu - Wstałam z kolan ukochanego, na których cały czas siedziałam. Zdjęłam kaptur z głowy, a to wywołało szok na twarzach obydwojga.
-Hermiona jak mogłaś? Zdradziłaś nas! - wrzasnął.
-A i zapomniałam, Wesley, Potter jestem w ciąży, a teraz żegnajcie- powiedziałam im -Tom możesz już z nimi kończyć. Wychodzę - jak powiedziałam tak też zrobiłam i aportowałam się do domu
Wygraliśmy, czarna strona zwyciężyła.
Przebrałam się i położyłam spać. Gdy rano się obudziłam wyczułam rękę na moim dużym już brzuszku.
Wojna w Hogwarcie się nie odbyła. Jasna strona się poddała, nie było Złotego Chłopca ,więc nie było możliwości wygranej.
Moja najlepsza przyjaciółka, Ginny, przeszła na stronę moją i mojego męża cieszyłam się.
Tym razem zło było konieczne dla naszej miłości.

KONIEC.


środa, 19 marca 2014

Miłość pokona zło cz.4

Przepraszam za ogromne opóźnienie, ale ostatnimi czasy miałam poważny problem osobisty, który sprawił, że nie miałam weny ani chęci do pisania. Cała miniaturka zajęła 9 stron Worda z czego jestem duma, bo kiedyś moje miniaturki podzielone na części zajmowały najwyżej 4 strony. Mam nadzieję, że wam się podoba :)
_______________
Usłyszała jak ktoś wymawia jej imię. Nie rozpoznała głosu, ale po chwili mogła znów go usłyszeć.
-Hermiona, otwórz już oczy. Proszę. Nie rób sobie ze mnie żartów. - niewątpliwie był to głos mężczyzny. Dziewczyna spróbowała otworzyć oczy, ale nie udało się jej. Próbowała poruszyć ręką. Udało się.
-Dalej Hermiono, wiem, że potrafisz. Otwórz oczy.
Spróbowała i... udało się jej! Zobaczyła rozmazane kontury białego pokoju. Światło odbijające się od białych ścian raziło ją w oczy, więc znów je zamknęła. Po chwili jej powieki podniosły się, a teraz obraz był wyraźny. Rozejrzała się  i zobaczyła, że przy jej łóżku siedzi blondwłosy, uśmiechający się Draco. Odwzajemniła uśmiech i zapytała.
-Gdzie jestem? 
-W Mungu. Dostałaś niezłą klątwą i przez 3 dni byłaś w śpiączce.
Przypomniała sobie wojnę, swoje pierwsze zabójstwo. Jej oczy lekko się zaszkliły. 
-Wygraliśmy?
-Tak. Mówiłem ci, że wygramy. - uśmiechnął się do niej.
-Mówiłeś - powiedziała i w przypływie radości przytuliła go. Chłopak na początku zaskoczony, również ją objął i zagłębił twarz w jej lokach. Hermiona się od niego odsunęła lekko zarumieniona, a on zaśmiał się pod nosem. 
-Jak to się stało? Jak się mają wszyscy? - obrzuciła go pytaniami.
-Potter najpierw umarł, potem zmartwychwstał i epicko zabił najpotężniejszego czarnoksiężnika. Wszyscy cieszyli się jak oszaleli. No w końcu on umarł. I nikt nie zrobił biednemu Voldziowi pogrzebu. - Draco udał smutek, a Hermiona zaśmiała się.
-Och, jakie z niego biedactwo - dziewczyna parsknęła śmiechem, a później dołączył do niej Smok. 
-Wiesz, jak ludzie świętowali? Wszędzie fajerwerki, toasty, a niektórzy nawet z radości latali nago na miotle. - chłopak zaśmiał się - No, ale wiesz, niektórzy mają też żałobę. Na przykład Weasley'owie.
-Co dlaczego?
-Fred nie żyje... - teraz smutek Dracona był autentyczny. Naprawdę lubił tego rudzielca i nie wyobrażał sobie Georga bez jego bliźniaka. 
Hermiona przyłożyła dłoń do ust, a w oczach zalśniły jej łzy. Nie myślała, że ktoś z jej bliskich osób umrze, podczas tej bitwy. Teraz świat bez Freda będzie inny. 
Przytuliła się do Dracona i załkała, a on przygarnął ją do siebie i pocieszał. 
***
Brązowowłosa spędziła jeszcze tydzień w Mungu na obserwacji, mimo, że czuła się już dobrze. Codziennie odwiedzał ją Draco, co jakiś czas przychodził także Harry, Ginny i Luna. W końcu we wtorek mogła wyjść. Spakowała swoją piżamę do skórzanego plecaczka, a ubrała się w czarną koszulkę z Bartem Simpsonem, jeansowe, krótkie ogrodniczki i czarne trampki. Jedno ramiączko ogrodniczek zdjęła, a później wzięła swój bagaż i wyszła z sali. Draco miał odebrać ją spod szpitala. Wyszła więc na ulice Londynu, gdzie było tak tłoczno, że nikt nie zauważył wychodzącej z witryny sklepu dziewczyny. Rozejrzała się i zobaczyła pod drzewem chłopaka o blond włosach. Ruszyła do niego, przeciskając się przez ludzi. On przez ten cały czas śledził ją wzrokiem, opierając się o drzewo, a gdy dotarła do niego uśmiechnął się do niej i przytulił.
-Idziemy?
-Jasne - powiedział i pociągnął za rękę kierując się do bocznej uliczki, skąd mieli się teleportować. W chwili złączenia ich dłoni, obojga przeszedł przyjemny dreszcz i dziwne uczucie. W końcu znaleźli się w ciemnej uliczce i trzymając się za ręce aportowali się do Nory.
Hermiona otworzyła oczy, gdy poczuła z powrotem grunt pod nogami. Nora wciąż wydawała się taka sama. W końcu czy mogło zmienić się po śmierci Freda? Otóż mogło i to dużo. Hermiona przekonała się o tym wchodząc do środka. Atmosfera w pomieszczeniu, od razu dawała znać o żałobie. Domownicy byli smutniejsi, ale nie chorobliwie, ponieważ wiedzieli, że Fred nie pragnąłby aby wszyscy chodzili jak cienie. Dlatego starali się żyć normalnie, ale nie zapominając rudowłosego bliźniaka. Dziewczyna przywitała się z przyjaciółmi, a pani Weasley pobiegła do kuchni, aby nałożyć Hermionie obiadu, bo jak powiedziała schudła i pewnie jej nie dożywiali w tym szpitalu. Tak więc Miona musiała zjeść mimo, że była pełna. Po posiłku spędziła trochę czasu z przyjaciółmi, a później poszła spać.
Następnego ranka obudziło ją łaskotanie w nos. Otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą Dracona, który gilgotał ją piórkiem po nosie.
-Co robisz?
-Budzę cię - uśmiechnął się lekko
-Dobrze, że nie wylałeś na mnie wody, bo byłbyś właśnie zabijany.
-Nie wpadłem na to. Na Merlina, ale strata... No cóż następnym razem - uśmiechnął się chytrze, po czym połaskotał Mionę po nogach. Ta się zaśmiała i zabrała nogi. Chłopak jednak nie dał za wygraną i rzucił się na nią. Zaczął ją łaskotać po bokach, a Hermiona nie mogła złapać oddechu.
-D...Draco!! Prze-essstań!! P...Proszę! Bła..Błagam! - zaśmiała się
-Nie ma tak łatwo. Musisz jakoś zapłacić - powiedział chytrze ciągle ją łaskocząc.
-Cz...Czegoo chcesssz?!
Smok przestał i pokazał na swoje usta.
-O nie, nie dostaniesz tego. - pokręciła stanowczo głową
-Nie to nie - wrócił do łaskotania śmiejąc się.
-Dddobraa! Z..Zgadzam się! Tttylko pprzestań!
Przestał i zszedł z dziewczyny, a ona usiadła na łóżku, trzymając się za bolący od śmiechu brzuch. Popatrzyła na niego i powiedziała:
-Dziękuję, a teraz muszę iść pomóc pani Weasley - zaczynała już wstawać, gdy Draco złapał ją za rękę, pociągnął z powrotem i przygwoździł do łóżka.
-O nie-e, nie tak się umawialiśmy.
Pochylił się nad nią tak, że ich twarze dzieliły zaledwie milimetry. Powoli przybliżył się jeszcze bardziej, a później musnął lekko jej usta. Gdy nie zaprotestowała, zaczął muskać jej wargi, a później pogłębił pocałunek. Ona oddawała je delikatnie, lecz z każdą chwilą coraz namiętniej. Całowali się jakby jutro nie istniało. W końcu obojgu zabrakło tlenu, więc oderwali się od siebie. Stykali się czołami, patrząc sobie w oczy. Draco uśmiechnął się, a ona to odwzajemniła.
-Kocham Cię Hermiono. - szepnął cicho chłopak
Dziewczyna spojrzała na niego poważnie, wyszukując w jego zachowaniu kłamstwa, a gdy go nie znalazła odpowiedziała.
-Ja ciebie też Smoku. - powiedziała prawdę, którą uświadomiła sobie przed chwilą. Kochała Dracona Malfoy'a, jej byłego wroga.
Rok później
Hermiona właśnie stała przed Draconem ubranym w garnitur. Ona sama ubrana była w białą suknię. Znajdowali się w kościele, stojąc przed ołtarzem. Dziewczyna usłyszała:
-Czy ty Hermiono Granger bierzesz sobie tego oto mężczyznę na męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
-Tak.
-Czy ty Draconie Malfoy bierzesz sobie tą oto niewiastę na żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską?
-Tak.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Pan młody może pocałować pannę młodą.
Draconowi nie trzeba było powtarzać. Objął Hermionę i pocałował ją, a wtedy wybuchł aplauz. Wesele było wspaniałe i bawili się niesamowicie.
11 lat później
-Thomas tylko pamiętaj o sowach! Będziemy tęsknić!
-Dobrze mamo! Ja też!
Hermiona razem z mężem i dwójką dzieci żegnała najstarsze z rodzeństwa, które właśnie wybierało się na pierwszy rok w Hogwarcie. Pamiętała jak sama jechała tym pociągiem. Uśmiechnęła się do Dracona, który z niepokojem patrzył na odjeżdżającą lokomotywę.
-Da sobie radę.
-Wiem, ale boję się, że szkoła nie. Mieszanka naszych charakterów jest niebezpieczna.
-Masz rację - zaśmiała się - Chodźmy już, Marina musi przecież zdążyć na rozpoczęcie zerówki.
-Już idziemy - powiedział blondwłosy, po czym wziął na barana swojego 4 letniego synka.
Oboje spełnili swoje marzenia. Mieli niesamowitą rodzinę i szczęście. Każdego dnia patrzyli na swoje dzieci: 11-letniego Thomasa, który był mieszanką rodziców, 6-letnią Marinę, która była kopią mamusi i 4-letniego Scorpiusa, który był kropka w kropkę jak Draco; i nie mogli się nadziwić, że minęło już 12 lat odkąd wyznali sobie miłość.

poniedziałek, 17 marca 2014

A jednak się udało.

Przepraszam że takie to krótkie
____________________________

Po wydarzeniach z siedemdziesiątych piątych Igrzysk Głodowych nie myślałam, że uda mu się przetrwać.
Z jednej strony jestem załamana, a z drugiej szczęśliwa.
1. Petta jest w Kapitolu na ich łaskach i to jest okropne.
2. Mój mały szkrab, który jest w moim brzuszku przeżył mimo wszystkiego co się stało.
Wszyscy dziwili się moim stanem. Mama uważała, że to za wcześnie na dziecko i to jeszcze w takich czasach. Prim była szczęśliwa że będzie ciocią.
A zdanie innych mnie nie obchodziło.
Pierwotny plan był taki, że miałam uczestniczyć w wojnie. Miałam być ich natchnieniem, lecz nie mogę z jednego ważnego powodu. Ciąża. Nikt nie chce abym narażała małe dzieciąteczko.
Jest sam środek wojny, słyszałam, że uwolnili mojego ukochanego. Biegnę do szpitala, wchodzę do niego i widzę Pettę, a obok chodzących lekarzy.
Zobaczył mnie, a ja zauważyłam, że jego oczy nie są takie jak wcześniej. Teraz widać w nich żądzę mordu. Rzucił mi się do szyi i zaczął mnie dusić. Widziałam tylko fragmenty, jak mnie od niego odciągają. Zemdlałam. 
Obudziłam się tydzień później. Okazało się, że w mojego ukochanego został systematycznie wstrzykiwany jad os gończych, powodujący utratę zmysłów. Pokazywano mu filmy o mnie i wmawiano, że jestem zła.
Przez dwa miesiące nie wychodziłam z pokoju. Mój brzuch jest już widoczny. Spotykam się tylko z mamą i Prim. Nieoczekiwanie przyszedł do mnie Petta, myślałam, że znów będzie próbował mnie zabić lecz nie. Wytłumaczył mi wszystko. Zdziwił się moim stanem, ale wytłumaczyłam mu, że to dziecko jest jego z czego się ucieszył.
Minęło już dużo czasu. Byłam w dziewiątym miesiącu ciąży, gdy dowiedziałam się iż wygraliśmy wojnę. Została tylko jedna rzecz do wykonania i niestety ja musiałam ją zrobić. Musiałam zabić Snow'a. Wzięłam więc łuk i strzały, i zrobiłam to. Byliśmy wolni od Igrzysk, corocznego zabijania się dla zabawy. Jesteśmy wolni.

Tydzień później zaczęłam rodzić. Przeżyłam czternaście godzin prawdziwej męczarni.
Ale opłacało się. Urodziłam piękną, małą dziewczynką o jasnych włoskach, takich jakie ma jej tata.

SZEŚĆ LAT PÓŹNIEJ
Jestem szczęśliwa. Obecnie jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci: Rue i Finnick'a. Jestem również żoną Petty.
Nigdy nie myślałam, że ja Katniss, kiedyś Everdeen, która nie chciała mieć ani dzieci ani męża poczuje się szczęśliwa grając rolę matki i żony.


KONIEC.



piątek, 14 marca 2014

Drabble

Mam dla was parę drabble :) Mam nadzieję, że nie są złe i wam się spodobają :P Przepraszam, że nie były kiedy miały być, ale nie miałam pomysłu na 4 drabble, a teraz ze względu słonecznej pogody wpadłam na taki.

Drabble 1
Siedział przy stole. Widział jak na niego patrzy. Widział jak zagryza wargę. Jak nieudolnie próbuje ukryć zawstydzenie. Jak udaje, że nic nie robi. Rozbawiło go jej pożądanie w oczach. Spojrzał na Pansy. Schylił się aby powiedzieć jej coś, a ona spłonęła rumieńcem. Pocałował ją namiętnie, kątem oka spoglądając na stół Gryfonów. Była czerwona, a jej oczy ciskały pioruny w stronę czarnowłosej Ślizgonki. Uśmiechnął się i powiedział do siebie:
-Już jesteś moja.
Hermiona Granger właśnie stała się zdobyczą Dracona Malfoy'a.

Drabble 2
Siedziała w Wielkiej Sali. Zachowywała się jak zawsze. Uśmiechnęła się do Ginny. Próbowała ukryć cierpienie przed wszystkimi. W końcu nikt nie powinien tego wiedzieć. Nagle do sali wszedł ON. Platynowe włosy, stalowe, zimne oczy, ironiczny uśmieszek i postawa arystokraty. Jej serce zaczęło krwawić widząc jego kolejną zdobycz. Wyklinała sobie w tej chwili swoją naiwność. Zakochała się w nim, wierzyła, że się zmienił. A ON ją wykorzystał. Zostawił jak zabawkę, która mu się znudziła. Pocieszała się jedynie myślą, że nowa dziewczyna szybko mu się znudzi, tak jak ona i tak jak ona będzie cierpieć. Nie wiedziała jednak, że jego ojciec zagroził mu zabiciem jej. Dlatego Draco Malfoy musiał zostawić Hermionę Granger mimo ogromnej miłości.

Drabble 3
Percy widział jak jego dziewczyna rozmawia i śmieje się z jakimś przystojnym chłopakiem. Byli razem, a ona flirtowała z innym. Gotował się z zazdrości widząc jak nieznajomy obejmuje ramieniem i całuje w policzek jego Annabeth. Gdy się oddalili, Percy wyszedł z Central Parku i wściekły wszedł do mieszkania. Zjadł z mamą obiad i zaszył się w pokoju. Nawet nie myślał o porozmawianiu z Annabeth. . Następnego dnia przyszła do niego Ann. Nie odzywał się do niej.
-Co jest Percy?
-Z kim wczoraj się spotkałaś? Widziałem was.
-Z moim kuzynem. Jesteś zazdrosny? - chłopak zaczerwienił się ze wstydu. Dziewczyna zaśmiała się i usiadła na jego kolanach.
-Kocham Cię wiesz?

Drabble 4
Czwórka przyjaciół siedziała nad jeziorem. Odpoczywali w promieniach słońca. Czarnowłosy chłopak o niebieskich oczach wsłuchał się w śpiew ptaków, dźwięki uderzających o siebie mieczy i dźwięk małych fal. W końcu był spokój i pokój. Mógł odpocząć. Przytulił do siebie blondwłosą dziewczynę, a ona uśmiechnęła się do niego zamykając oczy. Cieszyli się, że wojna z Kronosem dobiegła końca, a oni mogą zacząć żyć jak normalni ludzie. No dobra, jak normalni herosi. Percy zaczął się nudzić, więc otworzył oczy i spojrzał na wodę. Wpadł na diabelski plan. Wyciągnął rękę, spojrzał na kozłonoga i cyklopa leżących koło niego i sprawił, że ciecz z jeziora chlupnęła na nich. Uśmiechnął się, wstając.
-PERCY!!!

czwartek, 6 marca 2014

Po stracie pomoc czasem jest ważna. Może nawet bardzo ważna.

Dodaję dzisiaj bo nie jestem pewna czy jutro uda mi się wejść.
Ta para specjalnie dla anonima :)
_____________________
Jestem szczęśliwa, mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Pewnie zastanawiacie się jak to się stało?
Opowiem wam moją historię.

W czasie wojny zaczęłam spotykać się z Lucjuszem Malfoy'em. Jego żona Narcyza zmarła na mugolską chorobę, na którą nie ma nawet w naszym świecie lekarstwa. Guzu mózgu niestety nie dało się wyciąć i Pani Malfoy umarła.
Dumbledore poprosił mnie, abym pomogła Malfoy'owi seniorowi. Draco zajmuje się Astorią, a jego ojcem nie ma kto. Zgodziłam się, w końcu szpiegują wraz ze Snapem dla nas, Voldemorta.
Przez pierwsze dwa tygodnie od pogrzebu cały czas mówił tylko, że mogę sobie iść i nie zawracać nim głowy. Nie reagowałam na to, ponieważ, po pierwsze byłam Gryfonką, a po drugie chciałam pomóc osobie, którą kocham. Nie poddałam się i wyszło mi to na dobre. Po dwóch miesiącach kiedy zaczynały się wakacje, zrobiłam kolację, którą Lucjusz nie wiem z jakich powodów chciał zjeść w ogrodzie , a w nim za sprawą jego byłej żony, w nocy było romantycznie. Wypiliśmy wino i to ze trzy butelki, byliśmy nieźle wstawieni. Wstałam żeby się przejść na chwiejnych nogach, Malfoy wstał i nie wiem jak jego usta znalazły się przy moich. Złapał mnie za pośladki i podniósł nakazując, żebym oplotła nogami jego biodra. Teleportował nas do sypialni i stało to co się stało. Gdy rano się obudziłam, głowa mnie tak bolała, że nie mogę. Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że jestem w sypialni mojej miłości.
-No pięknie - rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam kopertę z moim imieniem. Otworzyłam ją.

                                                                        Hermiono.
Wiem, że po wczorajszym pewnie boli cię głowa. Na szafce obok zegarka leży fiolka z eliksirem na kaca.
Ubierz się i przyjdź do salonu, musimy porozmawiać.                                                                                                           Lucjusz.

Owinęłam się szczelnie prześcieradłem, wzięłam bieliznę i koszulę Lucjusza. Nic innego nie było całego w tym pokoju, moja sukienka jest porwana. Ubrałam się, wypiłam eliksir i zeszłam na dół.
-Lucjuszu, o czym chciałeś porozmawiać ? -stanęłam w progu pokoju. Malfoy odwrócił się w moją stronę,  przełknął gulę rosnącą mu w gardle i powiedział :
-Hermiono wiem, że to dzieje się dość szybko, ale po zeszłej nocy i tym co powiedziałaś upewniłem się, że nie jest to decyzja słuszna - przez chwilę bałam się co uczyni myślałam, że każe mi się stąd wynieść, ale nie on mnie kompletnie zaskoczył. Uklęknął na jedno kolano, wyjął z kieszeni spodni, aksamitne pudełeczko, otworzył je, a ujrzałam tam pierścionek ze szmaragdem. Pomyślałam wtedy ,,Typowy Ślizgon''.
-Czy ty Hermiono Jane Granger uczynisz zaszczyt takiemu głupcowi jak ja, który jest zakochany w tobie od początku wojny i zostaniesz jego żoną?
Nie wiedziałam co robić. Cieszyłam się, mężczyzna, którego kocham wyznał mi miłość. Rzuciłam się na niego i krzyknęłam-TAK.

Tydzień później, dokładnie 18 lipca 1998 roku stałam się panią Malfoy. Na ślubie byli obecni tylko Draco i Astoria jako nasi świadkowie oraz Albus Dumbledore, który udzielił nam ślubu.
Dwa tygodnie po uroczystości odbyła się bitwa o Hogwart. Niestety ja nie mogłam w niej uczestniczyć ze względów oczywistych. Przegapiłam ją, ponieważ mój ukochany małżonek obłożył dom tyloma zaklęciami iloma się dało, a moją różdżkę zabrał ze sobą. Strasznie się o niego bałam, bo cóż innego miałam robić w pustej rezydencji.
Gdy wrócił po osiemnastu godzinach oznajmiając, że wygraliśmy wojnę, ja nie zważając na nic nakrzyczałam na niego z pretensjami jak mógł mnie zostawić.
Codziennie w wakacje teleportowaliśmy się do Hogwartu, żeby pomóc w jego odbudowie.

We wrześniu wróciłam do szkoły Magi i Czarodziejstwa. Trochę szkoda mi było opuszczać ukochanego, ale Dyrektor pozwolił mi wracać do domu po lekcjach.Ucieszyłam się.
Za pięć jedenasta znalazłam się na dworcu. Nikogo ze znajomych  nie spotkałam w drodze. Udało mi się jakoś przecisnąć do pociągu. Zajęłam przedział na samym końcu i rozmyślałam, w jakim domu będę, w końcu Dumbledore chce, aby ostatnie klasy miały jeszcze raz przydział. I tak upłynęła mi cała podróż.

Usiadłam na swoim dawnym miejscu nie zwracając na nic uwagi. Tak bardzo tęskniłam za ,,Blondaskiem''
tak nazywam Lucjusza.
Pierwszoroczni zostali przydzieleni, więc teraz my. McGonagall wzięła drugą listę :
-Hermiona Granger- profesorka nie wiedziała, że zmieniłam nazwisko. Rozmowa z Tiarą
,,Witam ponownie. Tym razem nie jesteś już taka mała i do tego jesteś mężatką.Cudownie.
-Zamknij się ty stary kapeluszu i przydziel mnie do tego cholernego domu-byłam wściekła, jeszcze ten kapelutek mi przypomina o osobie, której mi tak bardzo brakuje.
-SLYTHERIN- wykrzyknęła głośno tiara. Każdy siedział cicho, bo się tego nie spodziewał. Usiadłam na końcu stołu.

Nie wyspałam się w nowym dormitorium. Miałam koszmar, obudziłam się cała spocona, nie pamiętam o czym był, ale wiem ,że to coś strasznego. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się w nowy mundurek i usiadłam obok Harrego który, też trafił do Slytherinu.
-Hermiono cieszę się, że jesteśmy dalej w jednym domu.-uśmiechną się pogodnie.
-Ja też Harry wszytko jest prawie tak samo tylko, że bardzo tęsknię za mężem. - ja zaś uśmiechnęłam się smutno.
-Hermiono ty masz męża?-zapytał bliznowaty w szoku.
-Tak...-nic więcej nie zdążyłam powiedzieć, ponieważ profesor Snape przyszedł rozdać grafiki zajęć.
-Mionka spójrz, po śniadaniu mamy OPCM. Ciekawe kto w tym roku jest nauczycielem?
-Tak Harry mnie też to ciekawi.
Wstaliśmy ze swoich miejsc, wyszliśmy z WS i skierowaliśmy się  w stronę lochów tyle, że ja zatrzymałam się przy obrazie prowadzącym do mojego dormitorium.
Umówiłam się z Potterem przy sali od Obrony. Głowiłam się kogo w tym roku wytrzasnął dyrektor. Nim się zorientowałam do lekcji zostało pięć minut,  więc puściłam się biegiem i prosiłam Merlina, żeby schody nie robiły figla i nie zaczęły się poruszać.
Weszłam do sali jako jedna z ostatnich. Nauczyciel siedział  tyłem w wielkim fotelu za biurkiem. Nie widziałam go  gdyż ponieważ oparcie fotela było wysokie.
Ja jak zwykle zajęłam miejsce najbliżej biurka profesora. Gdy wszyscy już się wygodnie rozsiedli, a w sali zapanowała cisza, nauczyciel wstał. Nie spojrzałam na niego, tylko szukałam pióra w torbie. Odezwał się:
-Witajcie nazywam się Lucjusz Malfoy i będę was w tym roku uczył Obrony Przed Czarną Magią.
Gdy usłyszałam ten głos szybko podniosłam głowę, aby sprawdzić czy słuch nie płata mi figli. Ale nie, to była prawda. Mój kochany blondasek będzie moim nauczycielem.
Nie no, po lekcji z nim porozmawiam i mnie popamięta, że nie powiedział tego w domu. A jak się okaże, że Draco o  tym wiedział oboje tego pożałują. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos:
-Panno Granger-uśmiechną się do mnie swoim firmowym uśmieszkiem-proszę się skupić na lekcji, a nie bujać w obłokach i wymyślać sobie nie wiadomo co. Jeszcze jeden raz panią upomnę, a będę musiał wyciągnąć konsekwencje-odwrócił się ode mnie wzrok i spojrzał na resztę klasy- I to tyczy się każdego, ponieważ na moich lekcjach będziecie się uczyć, a nie obijać. Zrozumiano? -warknął
-Tak panie profesorze-odpowiedziała cała klasa, ponieważ widocznie bali się go bardziej niż Snape'a.

Lekcja skończyła się w miarę szybko, bo nie była tak nudna. Gdy zadzwonił dzwonek, każdy oprócz mnie wyszedł z klasy. Malfoy senior po wyjściu uczniów nie zaszczycił sali spojrzeniem, może to i dobrze. Wyjęłam różdżkę i usunęłam wszystko z biurka, usiadłam na nim robiąc obrażoną minkę. Lucjusz spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem, bo jak on to zwykł mawiać, w tej mince mi do twarzy, bo go kusi.
-Mała, co się stało?-zapytał opierając ręce na moich udach.
-Jak śmiałeś mi nie powiedzieć, że będziesz tu uczył? Ja już się zastanawiałam jak tu wyjść niepostrzeżenie za szkoły i pójść do ciebie, bo wielki pan arystokrata nie raczył oznajmić swojej jakże przepięknej żonie, że będzie jej nauczycielem.
-Niuniu-powiedział i zwalił mnie z biurka tak żebym wylądowała okrakiem na jego kolanach - chciałem ci zrobić niespodziankę.
Pocałował mnie namiętnie. Nie umiem się długo na niego gniewać, więc oddałam pocałunek tyle, że zachłanniej. Stęskniłam się za smakiem jego warg. Po oderwaniu się od siebie zorientowałam się, że mój ukochany ma rozpiętą szatę, a ja nie mam na sobie bluzki.
Nagle drzwi do sali się otworzyły, a stanął w nich mój przyjaciel Harry Potter. Nie patrzył się na nas tylko na ziemie. A dokładniej na swoje buty.
-Panie profesorze ja... ja przepraszam, ale zostawiłem książkę i chciałem ją tylko zabrać. - Zastygliśmy w bezruchu. Podszedł do ławki wziął wolumin, schował do torby i wtedy podniósł głowę. Na jego twarzy malował się szok. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale krzyknął:
 -Hermiono jak możesz? To jest nauczyciel ,a ty w dodatku masz męża! Zejdź z niego! A pan panie Malfoy zostanie pewnie usunięty ze szkoły, bo nie omieszkam się o tym powiedzieć dyrektorowi Dumbledor'owi!
-Potter, Potter, Potter a zapytałeś się swojej przyjaciółki...-próbowałam wstać z kolan Lucjusza, ale on mnie trzymał-...jak ma teraz na nazwisko lub jak zwie się jej mąż? - Chłopiec-który-pokonał-Voldzia-żeby-robić-siarę pobladł i pokręcił głową na znak tego, że nie zapytał.
-No właśnie. A chcesz to usłyszeć? - Harry przytaknął
-Teraz nazywa się Hermiona Jane Malfoy - ostatnie słowo mocno zaakcentował
-Hermiono czy nasz profesor jest twoim mężem? - popatrzył na mnie, a ja tylko przytuliłam się do mojego blondasa i przytaknęłam.
Bliznowaty nic nie mówiąc wyszedł z klasy zamykając drzwi.
-Lucjuszu. a jak on to rozpowie całej szkole? - zamartwiałam się, korzystając z nieuwagi mojego mężczyzny wstałam i się ubrałam.
-Nie ważne, muszę już iść za... - spojrzałam na zegarek - ...trzy minuty transmutacja - pocałowałam go na pożegnanie.

Reszta lekcji minęła spokojnie, dostałam dużo punktów. Skierowałam się na kolacje do wielkiej sali, usiadłam na swoim miejscu, a na moim talerzu pojawiła się koperta zaadresowana do mnie. Szybko ją otworzyłam.
List był od dyrektora, który prosi o spotkanie. Po skończonym posiłku skierowałam się do gargulca, który pilnował wejścia do gabinetu. Wypowiedziawszy hasło weszłam:
-Och, witaj Hermiono, proszę usiądź-wskazał fotel-przyszedł do mnie dzisiaj pan Potter złożyć skargę na nauczyciela od OPCM ze względu na to, że jesteście małżeństwem. Żeby już nie było tego typu wpadek połączyłem kominek znajdujący się u ciebie w dormitorium z tymi do prywatnych kwater twojego współmałżonka i tego znajdującego się w Malfoy's Manor.
-Dziękuję panie dyrektorze.-uśmiechnęłam się i wyszłam

Dni powoli zamieniały się w tygodnie a tygodnie w miesiące które wyglądały tak samo:
1.Budzenie się w ramionach ukochanego.
2.Przeniesienie się za pomocą proszku Fiuu do dormitorium by przygotować się do zajęć.
3.Śniadanie.
4.Lekcje.
5.Obiad.
6.Odrabianie lekcji w bibliotece.
7.Kolacja.
8.Powrót do dormitorium, przebranie się z mundurka.
9.Przeniesienie się za pomocą proszku fiuu do domu, czekanie na Lucjusza.
10.Upojna noc.
11.Sen.

Ale pewnego dnia lutego to się zmieniło. Obudziły mnie mdłości, jak oparzona pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam, a chwilę później obok mnie pojawił się arystokrata.
-Kochanie ubieraj się -powiedział to głosem nieznoszącym sprzeciwu, więc wolałam się go posłuchać. Teleportowaliśmy się do Munga. Lucjusz zażądał natychmiastowego zbadania mnie, a że się go bali to tak uczynili.
Po dwóch godzinach badań okazało się, że jestem w ciąży.
Wróciliśmy do rezydencji , ja odezwałam się pierwsza
-Kochanie mam taką prośbę tyle, że jest ona dość nietypowa.
-O co chodzi?
-Czy dałoby się abym w najbliższym czasie napisała egzaminy i skończyła szkołę wcześniej?
-Tak kochanie, na pewno uda mi się namówić do tego Dumbledor'a.
Po tygodniu od rozmowy ukończyłam szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Wasz ojciec obchodził się ze mną jak z porcelanową laleczką, aż szlak mnie trafił. Dałam mu, więc do słuchu.
-Lucjuszu Malfoy'u jak będziesz się tak dalej zachowywał przeprowadzam się do rodziców!-Po ośmiu miesiącu na świecie pojawiłyście się na świecie wy, moje kochane córeczki, które nazwaliśmy, jedną po świętej pamięci żonie waszego ojca Narcyzie, a druga z was ma imię  po osobie wyjątkowej, która poległa w drugiej bitwie o Hogwart, Ginny mojej najlepszej przyjaciółce Ginewrze Weasley

Hermiona uroniła kilka łez na wspomnienie o kobietach które były bliskie jej i jej rodzinie.





KONIEC