piątek, 30 maja 2014

Kryminał

Mam dla was coś innego. Wiem, że miałam dodać coś z Mioną, ale po prostu wena mi się na to skończyła.
Miałam niedawno napisać na polski opowiadanie kryminalne więc jest tu też dla was. Mam nadzieję, że się spodoba :P
_______________________

Katherine usłyszała dzwonek do drzwi. Rozeźlona wstała z łóżka i poszła do holu. Spojrzała przez wizjer i po chwili otwierała drzwi z uśmiechem satysfakcji. Wiedziała, że do niej przyjdą. Gdy drzwi były już otwarte do mieszkania wparowało trzech mężczyzn. Pierwszy był niski i miał lekką nadwagę. Ubrany był w strój policjanta. Jego twarz wyrażała niezadowolenie i wściekłość. Dwoje pozostałych mężczyzn, również ubranych w typowy dla policjantów strój, było wyższych i o wiele bardziej barczystych, ich twarze były opanowane, a ręce skrzyżowane.
-Lucas, czekałam na twoją wizytę - kobieta powiedziała to z udawaną radością. - Napijesz się czegoś? Herbaty, może winka? - mimo, że była w piżamie, nie traciła swojego wdzięku i pewności siebie. Długie blond włosy były poczochrane, ale jej to najwyraźniej nie przeszkadzało.
-Nie przyszedłem do ciebie w sprawach towarzyskich Fosher. Szef kazał mi powiadomić ciebie, że będziemy cię potrzebować.
-Jak zwykle mnie potrzebujecie. Co wy byście beze mnie zrobili? - udała zmartwioną -Jaka sprawa?
-Martwa kobieta na terenie fabryki. Podejrzewamy samobójstwo, ale nie jesteśmy pewni.
-Jakieś poszlaki?
-Żadnych
-A więc trzeba wszystko sprawdzić. Dobra możecie iść. Zaczynam śledztwo - rozradowana poszła do sypialni, skąd wyszła 10 minut później już przyszykowana
Katherine postanowiła najpierw udać się na miejsce zbrodni. Zadzwoniła po swojego przyjaciela Melsona, który był lekarzem i często pomagał jej w śledztwach
-Spotkajmy się przy fabryce samochodów za pół godziny.
Kobieta dała swojemu przyjacielowi bardzo mało czasu, zwłaszcza, że ten mieszkał 40 minut od fabryki .
Kiedy stała już na ulicy przed umówionym miejscem, zauważyła na trawniku skrawek materiału. Założyła swoją białą rękawiczkę i podniosła materiał. Przyjrzała mu się dokładnie i zauważyła na nim ślady naskórka i małą brązową plamkę.
Wyciągnęła z kieszeni przezroczystą torebeczkę i włożyła tam materiał. Kiedy wstawała podbiegł do niej zdyszany Melson Darew.
-Wolniej się nie dało? Znalazłam już poszlakę. Chodźmy. - Nie dała nawet mu się wypowiedzieć, ponieważ od razu ruszyła w stronę fabryki.
Przy wejściu do fabryki stali detektywi i rozglądali się. Katherine podeszła do nich.
-Kiedy znaleziono ciało?
-Dziś rano, jeden z pracowników przyszedł wcześniej i zauważył ją.
Pokiwała głową i poszła za Jeffey'em, jednym z detektywów. Był wysoki, wysportowany. Miał blond włosy i zielone oczy. Po jego ruchach można poznać, że cały czas uważał na wszystko dookoła.
Katherine razem z Melsonem weszła do pomieszczenia, w którym produkowano auta. Wszystko wyglądało jak w normalnej fabryce, jednak na środku hangaru na sznurze wisiała kobieta. Była młoda i zadbana. Ubrana była w elegancki strój biurowy. Oczy miała szeroko otwarte, tak samo jak usta. Palce wygięte pod dziwnym kątem. Jej postać przerażała większą część ludzi tu obecnych.
Fosher podeszła do kobiety z miną pełną zaciekawienia. Obejrzała dokładnie postać obchodząc ją.
-Wiadomo jak się nazywa?
-Na razie nie, ale dochodzimy do tego. - drugi detektyw Oldman odezwał się. Ten mężczyzna miał około 50 lat. Brązowe włosy zaczynała zajmować siwizna. Był tęgą, ale wysportowaną osobą.
Katherine złapała dłoń ofiary i spojrzała na nią. Przyjrzała się dokładnie i podrapała po brodzie.
-Ściągnijcie ją - powiedziała, a paru policjantów zdjęło sznur z szyi kobiety. - To na pewno nie jest samobójstwo. Ma obcy naskórek pod paznokciami, pewnie próbowała się bronić. Po za tym jak miała by się tam dostać bez żadnego stołka?
Blondynka zaczęła rozglądać się za innymi poszlakami. W kącie zauważyła krzesło. Podeszła do niego i zaczęła się przyglądać. Zauważyła ślady butów, ziemia zdecydowanie była z południowych obszarów Waszyngtonu. Ślady wyraźnie pochodziły z damskich butów. A więc to była morderczyni, ponieważ odciski nie pasowały do butów ofiary.
Katherine ruszyła w stronę wyjścia rzucając tylko:
-Zbadajcie ją. Bardzo dokładnie.
Dwa dni później, gdy blondynka zawitała do laboratorium dostała pełen arkusz wyników badań. Wykazały, że naskórek spod paznokci ofiary należy do mężczyzny, co skomplikowało jej myślenie. Okazało się również, że ofiarę zabito przed powieszeniem przez śmiertelną dawkę morfiny. Kobieta nie żyła 8 godzin przed jej znalezieniem. Napisano tam również, że kobieta nie umarła w miejscu znalezienia, tylko została przeniesiona. Przez cały dzień siedziała i myślała o rozwiązaniu sprawy, aż w końcu dostała wiadomość, że zidentyfikowano ofiarę. Katherine od razu pojechała do budynku FBI gdzie znajdowały się akta. Do środka wprowadził ją Jeffey i pokazał jej informacje o kobiecie.  Dowiedziała się, że nazywała się Eveline Cost, miała 27 lat i pracowała w opiece społecznej. Miała męża i 2-letniego synka. W głowie Fosher pojawił się plan zdarzeń. Postanowiła najpierw odwiedzić rodzinę Eveline oraz jej pracę. Znalazła adres i pojechała tam razem z Melsonem, który czekał na nią pod siedzibą FBI.
Po 10 minutach była już na ulicy, na której mieszka rodzina zmarłej.
Katherine wytłumaczyła mężczyźnie, że jego żona została zamordowana. Bardzo cierpiał z tego powodu, ale zgodził się na parę pytań.
-Kiedy ostatnio widział pan żonę?
-Trzy dni temu, zgłosiłem zaginięcie kiedy nie wróciła rano.
-Czy pańska żona mówiła panu coś o kłopotach w pracy?
-Tak, ostatnio skarżyła się na rodziców, którzy grozili jej, ponieważ odebrała im dziecko.
Katherine zaświeciła się lampka.
-Dziękuję, tyle wystarczy. Jest mi bardzo przykro z powodu śmierci pana żony. Do widzenia.
-Do widzenia.
Po tej wizycie Fosher pojechała do Ośrodka Opieki Społecznej i znalazła szefa Eveline. Ten potwierdził informacje o groźbach małżeństwa i powiedział kim są. Katherine dowiedziała się również, że to w większej części mężczyzna groził kobiecie.
Następnego dnia blondynka pojechała do rodziców odebranego dziecka. W domu była tylko kobieta. Kiedy Katherine się przedstawiła i powiedziała kim jest, kobieta od razu się spięła. Detektyw miała już pewność, że ta osoba była zamieszana w sprawę. Oczywiście podczas rozmowy brązowowłosa matka próbowała ukryć zdenerwowanie. Po parunastu minutach pytań do domu wszedł mąż kobiety. Jemu również Katherine się przedstawiła i on również lekko się spiął. Zadała mu parę pytań, a następnie pojechała do FBI. Poprosiła o nakaz przeszukania domu małżeństwa, u którego była. Dostała go i razem z paroma policjantami wróciła do mieszkania podejrzanych. Byli bardzo zbulwersowani, ale nie zwracała na to uwagi. Rozglądała się z wielką dokładnością. W garażu dostrzegła igłę oraz buteleczkę po morfinie. Schowała ją do foliowej torebeczki i rozejrzała się jeszcze. Zauważyła kobiece buty, których podechwy pasowały do śladów na miejscu zbrodni. Zabrała je i wróciła do salonu gdzie znajdowała się reszta osób. Kiedy mężczyzna zobaczył co trzyma w torebkach rzucił się do ucieczki. Zatrzymało go jednak dwóch policjantów, po czym wsadziło do pojazdu policyjnego. Katherine zabrała jego małżonkę.
Na przesłuchaniu małżeństwo przyznało się do popełnionej zbrodni. Okazało się, że mężczyzna z zemsty zabił kobietę śmiertelną dawką morfiny. Jego żona nie chciała, aby dowiedziano się o tym, że to jej mąż zabił więc zawiozła martwą do fabryki i upozorowała samobójstwo. Po przesłuchaniu zabrano ich do aresztu gdzie mieli zaczekać na osąd, który na pewno nie będzie łaskawy. Ofiara mogła zostać pochowana...

Wyjazd służbowy

Pewne narzeczeństwo czarodziei stało na ganku swojego domku i żegnało się.
-Ron ale czy ty naprawdę musisz jechać?- powiedziała brązowowłosa.
-Hermiono, kochanie rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Nie mogę nie jechać. Zależy mi, aby dostać ten awans, a tylko dzięki temu to mi się uda.
-Oj dobrze, teleportuj się już. Pa - powiedziała panna Granger i pocałowała rudzielca.
Ron już wychodził zza furtkę gdy nagle się zatrzymał i odwrócił.
-Hermiono przypomniało mi się coś. Poprosiłem Syriusza, aby przychodził to od czasu do czasu. Pa.
Po chwili znikł przenosząc się do ośrodka szkolniczego w Toronto nie dając nic powiedzieć dziewczynie.
Przyszła pani Weasley weszła do domu przygotować się do swojej pracy w małej księgarence na Pokątnej.

Dni mijały spokojnie gdy pewnego gwieździstego wieczora do drzwi domu ktoś zapukał. 
Hermiona otworzyła je i zarejestrowała iż był to Syriusz .
-Witaj Hermionko. - Przywitał się. - mogę wejść?
-Ależ oczywiście wejdź. Cześć, cześć - Uśmiechnęła się do byłego huncwota i ustąpiła mu miejsca w drzwiach.
-Zgodnie z obietnicą daną twojemu rudzielcowi przyszedłem sprawdzić co z tobą.
-Nie potrzebnie się fatygujesz ja sobie świetnie radzę sama.
-Słuchaj mała dałem obietnicę i jej dotrzymam - uśmiechną się.
-Och no dobrze ale nie mów do mnie mała. Napijesz się czegoś.
Zapytała prowadząc Syriusza do salonu.
-Tak z chęcią a co masz? - spytał.
-Kawę, herbatę, sok dyniowy oraz Armagnac Delord 1897.
-Już dawno nie piłem wina z takiego dobrego rocznika więc poproszę.
-Ostrzegam bardzo mocne im starsze tym szybciej się upijesz. - uśmiechnęła się do niego wychodząc do kuchni. 
Mężczyzna widział jak brązowooka otwiera klapę w kuchni i wchodzi do jak myślał piwnicy z winami. Miał rację. Chwilę po tym dziewczyna zamknęła klapę i wróciła do salonu z cała butelką i dwoma kieliszkami. Usiadła obok niego i nalała alkoholu.
-Więc co robisz po wojnie? Jakoś nie miałam okazji zapytać.
-Nic ciekawego, dalej mieszkam na Grimuald Place. Pracuję w ministerstwie zostałem aurorem.
-Och to wspaniale ja otworzyłam małą księgarenkę.
-A takie bardziej osobiste pytanie. Jak tam z Ronem?
-Dobrze, ale wiesz, że nie powiedziałabym tego gdyby nie wypity alkohol.
-Jest dobrze, ale nie czuję do niego tego samego co kiedyś dzisiaj i od dawna jest to tylko przywiązanie.
-To po co się zgodziłaś zostać jego żoną? - Zapytał tak jakby z wyrzutem.
-Nie wiem. Może dlla wygody i dlatego, że mężczyzna którego tak na prawdę kocham mnie nie kocha. - powiedziała smutno.
-A jak on wygląda? - Zapytał z ciekawością.
-Ma średniej długości włosy koloru brązowego, tego samego koloru brodę. Jest wysoki i siedzi obok mnie.
Powiedziała przysuwając się nie zauważalnie do zaszokowanego mężczyzny.
-Czekaj , czekaj chcesz mi powiedzieć że tym facetem jestem ja?! - zdziwił się.
-Tak. Zrobię coś teraz, a ty mi obiecaj, że nie będziesz krzyczeć.
-No dobrze, ale o co ci..........- nic więcej nie zdążył powiedzieć, bo złączyła ich usta w pocałunku.
Black chwilę nic nie robił ale zaraz pogłębił pocałunek i przyciągnął brązowowłosą do siebie.

Gdy zabrakło im powietrza oderwali się od siebie a wtedy Syriusz się odezwał.
-Hermiono co ty przed chwilą zrobiłaś?
-Właśnie pocałowałam faceta, którego kocham. - powiedziawszy to pocałowała go w policzek.
-Aha - powiedział głupio - Muszę już iść i przemyśleć kilka spraw.
Panna Granger odprowadziła Syriusz wzrokiem do drzwi.
Od razu po wyjściu mężczyzny położyła się spać.
Obudziła się z potwornym bólem głowy i przypomniało jej się co mówiła Syriuszowi.
-Jezu co ja zrobiłam? Jestem przecież zaręczona z Ronem. - powiedział jej rozum.
-Hermiona ty nie kochasz Rona, a Syriusza. - podpowiedziało jej serce
-Nie wtrącaj się serce, ona jest z rudzielcem.
-Cicho rozsądku, ja tu rządzę. - zdecydowało serce.
-Ta na pewno gramy w papier, kamień, nożyce, ten który wygra decyduje z kim ma być Mionka.
-Zgoda to na trzy ; raz, dwa, trzy - serce wygrało z nożycami i krzyknęło.
-Jej Hermi będzie z Syrim.

Kilka godzin później do brązowookiej przyszedł Black i bez żadnych ceregieli zaczął.
-Hermiono ja doskonale wiem, że to co powiedziałaś było prawdą i dlatego się ciebie pytam czy chcesz zakończyć to nim się na dobre zacznie.
-Syriuszu jedyne co chcę zakończyć to wszystko co jest związane z Ronem.
Wciągnęła go do domu i pocałowała.
Przenieśli się do sypialni i stało się.
Gdy wyczerpani leżeli i ciężko oddychali odezwał się mężczyzna.
-Hermiono teraz to wydaję mi się trochę za wcześnie ale zapytam. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
-Tak - pocałowała go.

Spędzali każdy dzień razem.
W przed dzień przyjazdu Rona poprosiła ukochanego, aby z samego rana udał się na Grimuald Place, a ona do niego dołączy, gdy porozmawia z byłym narzeczonym.
Black z rana pożegnał się z brązowowłosą i zabrał jej kufer.
Godzinę później wrócił rudzielec, a gdy chciał pocałować dziewczynę ta odsunęła się.
-Ron musimy porozmawiać. - Powiedziała stanowczo.
-Dobrze, ale poczekaj chwilę odniosę walizkę do sypialni.
Po chwili wrócił trochę zaszokowany.
-Hermiono, czemu twoich rzeczy nie ma w szafie?
-Właśnie o tym chciałam porozmawiać. Wyprowadzam się. - Powiedziała wprost.
-Ale jak to? Dokąd? Przecież się kochamy.
-Nie Ron, ja ciebie nie kocham już od jakiegoś czasu. Znajdziesz sobie jakąś inną, odpowiedniejszą - Podała mu pierścionek. - Żegnaj.
Powiedziawszy to przeniosła się do swojego nowego domu do ukochanego. Do Syriusza.


PIĘĆ LAT PÓŹNIEJ

Byłe narzeczeństwo po raz pierwszy od rozstania spotkało się na Pokątnej.
Zasiedli do kawiarni.
-Hermiono, jak tam u ciebie? Słyszałem, że masz dziecko - powiedział.
-Tak, mam czteroletniego Rio. A u ciebie jak się sprawy mają?
-Dobrze. Rok po twoim odejściu zeszłem się z Luną i teraz oczekujemy dziecka. A kto jest twoim mężem?
-Moim mężem został Syriusz - uśmiechnęła się - My także oczekujemy dziecka jak widać.
Pokazała na sporej ilości brzuch.
-Spodziewałem się, że to może być on. Widziałem jak na niego patrzysz jak byliśmy jeszcze razem. - uśmiechną się pogodnie.
-Dziewczynka czy chłopczyk? - zapytała rudzielca.
-Dziewczyna, Annabeth. Ja już muszę iść.
-Do zobaczenia Ron. - powiedziała wstając od stolika i machając do chłopaka, który przed chwilą się teleportował.

                                      KONIEC




poniedziałek, 19 maja 2014

Ostatni dzień czasem wielkie przynosi korzyści.

Mam nadzieję że się wam spodoba.


+_+_+_+_+_+_+_+_++_+_+_+_+_+_+_+_+_+_+_+_+

-Hadesie, ale ja nie chcę wychodzić do matki. Wolę być tu z tobą - powiedziała pani podziemia leżąc na torsie ukochanego.

-Wiem wspominałaś mi to już wiele razy najukochańsza - Mężczyzna pogładził ją po policzku.
-A co chciałabyś zrobić w ten ostatni dzień spędzony ze mną? - zapytał.
-Hmm....daj chwilę  do namysłu, ponieważ jest tak wiele rzeczy, które chciałabym uczynić - zamyśliła się, a po chwili wpiła się w jego usta.
Państwo umarłych zabalowało ostro.

Następnego dnia z samego rana Persefona wyszła na powierzchnię, na której czekała jej matka - bogini urodzaju.

-Moja kochana Kora. Nareszcie w domu. - Przyuliła swoją córkę lecz ta nie odwzajemniła uścisku. Pokiwała tylko głową na znak przywitania po czym skierowała się w stronę rezydencji matki.
Weszła do środka, przyniosła sobie krzesło, które ustawiła przy oknie. Widok z niego padał na polanę, z której przyszła z podziemia.
Nidy nie cieszyła się z odwiedzin u matki, lecz to ukrywała. Jednak teraz powiedziała sobie :
  ,,Koniec nie będę ukrywać przed nią swoich uczuć do Hadesa. Niech widzi co się ze mną dzieje''. 

Przez pierwszy tydzień siedziała w miejscu nic nie robiąc, nie jedząc ambrozji ani nie pijąc nektaru. Nic.

Matka próbowała do niej dotrzeć jednak to nic nie dawało. W końcu na początku drugiego tygodnia pobytu u swej rodzicielki dopadły ją mdłości, więc zerwała się z krzesła i pobiegła do łazienki, w której zwymiotowała.
Dalej nie odzywając się do matki skierowała się do biblioteki po to aby znaleźć księgę o boskich ciążach. Niby takie zwykłe, a Apollo napisał o tym książkę dla każdej boskiej przyszłej matki.
Odszukała stronę o objawach i przeczytała. Tak wszystko się zgadza..
A teraz ciekawostki :


Gdzie dziecko zostało poczęte tam jego matka w czasie ciąży i dwadzieścia jeden lat ludzkich po wydaniu na świat potomka tam pozostać musi.
Gdy znajdzie się poza wyznaczonym miejscem zaczynają się dziać bardzo złe rzeczy w stosunku do dziecka.
Bogini jeśli to czytasz i znajdujesz się poza wyznaczonym miejscem wróć do niego jak najszybciej.
Pamiętaj - mali bogowie, którzy są jeszcze w łonie matki są śmiertelni. Uważaj !!!

-Matko! - krzyknęła Persefona wybiegając w biblioteki - muszę wracać do Hadesu !

-Co? Koro zapomnij - powiedziała kategorycznie zaprzeczając.
-Muszę. Jak nie wierzysz to patrz - podała jej wolumin.
-Nie chcę tego ale muszę ci na to pozwolić.Wracaj do niego i opiekuj się moim wnukiem lub wnuczką.
Brązowowłosa przytuliła matkę i wyszła z domu w kierunku miejsca na polanie, które zabierze przyszłą matkę do podziemi. Tak też się stało.

Zamek pana umarłych 
 Narracja pierwszoosobowa. Hades.

Mojej ukochanej nie ma już dwa tygodnie. Tęsknię za nią,  a jeszcze tyle czasu nam pozostało do ponownego spotkania. Zacząłem grać różne akordy na moje gitarze.

Ktoś przerwał moje wywody na temat małżonki. Usłyszałem hukwrót.
Miałem już wypuścić ogary gdy w wejściu od salonu pojawiła się ONA.
-Persefono, moja najdroższa to jakiś cud, że tu jesteś. - Podszedłem do niej od razu wpijając się w te piękne czerwone usta.
- Tak kochany to jest cud, ale chyba jeszcze bardziej uszczęśliwi cię fakt, że zostanę z tobą na dwadzieścia dwa lata śmiertelników.
Zdziwił mnie ten fakt, czyżbym miał zostać ojcem?
-Czy...czy ty jesteś w ciąży? - zająkałem się.
-Tak - pisnęła i potem znowu wpiliśmy się w swoje usta pragnąc siebie.
Kiedy zdjąłem ukochanej sukienkę pstryknąłem palcami i znaleźliśmy się w sypialni.

Kochaliśmy się tydzień bez żadnej przerwy.

Niestety musieliśmy przerwać ze względu na tą małą istotkę.


Narracja trzecioosobowa


Persefona była już w szóstym miesiącu. Zmieniła swój styl ubioru teraz nosiła czarne sukienki ciążowe.
















Gdy dziecko było w drodze (w brzuchu mamy) Hades zabronił jakimkolwiek potwornym bestiom (oprócz Cerbera) wchodzić do pałacu.

Był na każdą prośbę ukochane, która dziwne zachcianki na ludzkie jedzenie, a w szczególności ogórki z nutellą i arbuz z rybą. Ze względu tego, że dziecko (dzieci) było śmiertelne musiało odżywiać się takim pokarmem.

Reszta ciąży zleciała podobnie, lecz najgorszy był oczywiście poród, przy którym pomagała matka ciężarnej oraz szkolona przez Apolla akuszerka*.


Przez kilka godzin pan umarłych słyszał krzyki, wyzwiska oraz groźby między innymi takie 

,,Jak cię dopadnę to ukatrupię!''   ,,Jak mogłeś mi to zrobić durniu jeden?!''  ,,Od dzisiaj śpisz na kanapie!''
i wiele innych.

Po godzinach na świat przyszły pierwsze od czasu Artemidy i Apolla boskie bliźnięta.

Tris i Theo (chłopiec jest młodszy).

Hades i Persefona kochają swoje dzieci, a umowa o tym iż mama bliźniaków miała wiosnę lato oraz jesień spędzić na powierzchni została zerwana i już zawsze może być ze swoim ukochanym.


________________________________

*akuszerka- Kobieta pomagająca innym kobietom (w ty przypadku boginiom ) przy porodzie.

piątek, 9 maja 2014

Dziwny list i ochrona szkoły cz.2

Nasza strona na facebooku 


Weszli na plażę i rozłożyli swoje ręczniki na piasku. Dziewczyna zdjęła koszulę, klapki, okulary, kapelusz i weszła do morza. Ze zdziwieniem zorientowała się, że woda jest słodka.
-Dlaczego ta woda jest słodka? - zapytała mężczyzny, który kieruje się właśnie w stronę oceanu.
-Dlatego iż zmieniana jest specjalnym zaklęciem. Woda poza obrębem mojego domu jest już słona, czyli taka jaka powinna być.
Pływali tak codziennie przez dwa tygodnie. Dziewczyna zorientowała się, że naprawdę go kocha i w jego towarzystwie czuję się lepiej niż u jej dawnych przyjaciół teraz nie interesowało ją co oni robią zależało jej tylko na jednym na Tomie .
Pogoda się popsuła więc ten dzień spędzili w jego komnatach popijając trunki. Rozmawiali ze sobą szczerze 
aż po wypiciu z czterech butelek szampana zaczęli mówić na poważnie o swoich uczuciach.
-Wiesz co Tom nigdy nie myślałam, że to powiem akurat tobie, ale w życiu wszystko się zmienia. - podeszła do niego siadając mu na kolanach okrakiem-kocham cię.
To powiedziawszy pocałowała go na początku ciemnowłosy siedział w szoku ale po chwili otrzeźwiał (przynajmniej trochę) i przygarną dziewczynę bliżej siebie i odwzajemnił pocałunek.Oderwali się od siebie.
-Też cię kocham- to powiedziawszy na powrót zatopił się w jej ustach.
Dziewczyna zachwycona tym że on Lord Voldemort którego kiedyś nie podejrzewała że ma taki narząd jak serce wyzna jej miłość. Przenieśli się z ciemnozielonego fotela na łóżko. Ich garderoba lądowała w różnych częściach apartamentu.
Następnego dnia rano Hermiona obudziła się pierwsza na samym początku odczuła mocny ból głowy
później odkryła że jest nago i to nie jest jej pokój a czyjaś ręka leży na jej udzie spojrzała za siebie i przypomniała sobie co się wydarzyło poprzedniego dnia .Wyznali sobie miłość.
Od tego czasu wszystko się zmieni- pomyślała brązowooka.Nie myliła się. Spędzali ze sobą czas, wspólnie ciesząc się sobą nawzajem niestety te chwile były krótkie jeden dzień razem i kolejne cztery spędzone z dala od niego.Przez tą wojnę coraz bardziej miałam nadzieję że wygra ciemna strona. Przynajmniej on by przeżył a dla niej to lepiej.
-Kompletnie się zmieniłam z czasem się nie poznaje moje zachowanie uległo drastycznej zmianie.Tak ma racje niegdyś zaczytana kujonica a teraz nawet do książek nie chce jej się zaglądać bo zamiast czytać każdą wolną chwilę poświęca na spożytkowaniu wolnego czasu z ukochanym który mimo tych trudnych czasów znajduje dla niej czas nie zawsze w dzień ale każdą noc spędzają razem nie zawsze kochając się ze sobą ale także rozmawiając. 
Nie mają nic do ukrycia przed sobą po tym jak wyznali sobie miłość.
Okres mi się spóźnia-pomyślała Hermiona gdy już przez tydzień nie nadchodziło to co powinno-miejmy nadzieję że nie jestem w ciąży dla mnie to za wcześnie ale trzeba to sprawdzić.
-Smrudko-zawołała skrzatkę to chwilę później do jej nóg skłaniało się stworzenie-przynieś mi test ciążowy i zabraniam powtarzam zabraniam nie masz prawa mówić tego swojemu Panu.
-Tak Pani- znowu się skłoniła i zniknęła.
Po pięciu minutach wróciła z kilkoma pudełeczkami.Testy ciążowe.
-Dobrze się sprawiłaś możesz już iść.-powiedziała i nie zwracając uwagi na skrzata poszła do łazienki żeby sprawdzić swoje podejrzenia.
Miała rację jest w ciąży.
-Muszę iść i powiedzieć o tym Tomowi-szepnęła.
Wyszła z pokoju i skierowała się w stronę jego gabinetu. Słyszała rozmowy ale postanowiła przemóc swój strach.Zapukała. Usłyszała chłodne proszę.Weszła.Wszyscy tam obecni zdziwili się niektórzy nawet krzyknęli.
-Co ta szlama robi w tym domu.
Riddle był w swojej jaszczużej postaci podejrzewała że nikt z jego sług nigdy go nie widział normalnego.
-Wyjdźcie koniec na dzisiaj.to już koniec!-wysyczał.Jak na rozkaz śmierciojady wyszły.
-Hermiono jak przyszłaś tutaj to musi być jakiś ważny powód-powiedział zmieniając swoją twarz na normalną-powiedz co się stało-spytał usadzając ją na swoich kolanach.
-Tak masz rację dla mnie to ważne ale nie wiem czy dla ciebie będzie to szczęśliwe wydarzenie.
Powiedziała rumieniąc się.
-Kochana jak nie powiesz to się nie dowiem i nie będę wiedział czy się cieszyć czy smucić.
-No dobrze dzisiaj dowiedziałam się że będziemy mieli...jestem w ciąży-wypaliła.
-Ty żartujesz -spytał zszokowany tym co usłyszał.
-Czyli nie cieszysz cię to że będziemy mieli dziecko-powiedziała z łzami które ciekły jej już po policzkach
-Nie to nie tak kochanie tylko myślałem że sobie ze mnie żartujesz. Ja sam nie podejrzewałem że jakaś kobieta mnie zechce a co dopiero taka piękna jak ty. A do tego że zostanę ojcem.
-No już dobrze-uśmiechnęła się i wytarła kropelki z policzków no to może to jakoś uczcimy-zapytała znowu się rumieniąc.
-A co masz na myśli moja słodka Gryfoneczko-powiedziawszy to przyciągną ją bliżej siebie.
-No bo wiesz ty masz takie duuuże biurko-uśmiechnęła się figlarnie.
-Tak masz rację-zwalił wszystko z biurka za jednym machnięciem różdżki i położył ją na środku.
Co się stało chyba każdy się spodziewa.

Czwarty miesiąc ciąży brzuszek był już widoczny.
Lada dzień miała być wojna oczywiście Hermiona nie miała prawa brać w niej udziału ze względu na dziecko.
Gdy jedli razem śniadanie Riddle dolał do jej soku eliksir Słodkiego Snu który będzie trwać dwie godziny.
-Tyle wystarczy abym pokonał tego smarkacza.-pomyślał.
Chwilę potem Hermiona leżała nieprzytomna na krześle.
Zaniósł ją do pokoju pocałował i znikną. Teleportował się blisko Hogsmade tam miała się toczyć cała walka.

Gdy Hermiona otworzyła oczy zorientowała się że Tom wlał jej coś do picia.
-Stary dureń-krzyknęła. Wyjęła zapasową różdżkę z kredensu i wyruszyła na miejsce bitwy.
To była chyba dobra chwila. Dziewczyna zobaczyła jak jej były przyjaciel i ukochany celują w siebie magicznymi patyczkami.
Wyszła z ukrycia i każdy zwrócił się w jej stronę. Wybraniec krzyknął.
-Hermiono nie wiesz jak długo cię szukaliśmy tak się cieszę że wróciłaś.
-Tak ja też się cieszę że zdążyłam- Wycelowała różdżką w Złotego chłopca.
-A teraz żegnaj Harry. Avada Kedavra!-krzyknęła a z patyczka wyleciał zielony promień.
-Hermion co..-nic więcej nie zdążył powiedzieć bo padł martwy na ziemię.
Następnie wycelowała różdżką w Rona.
-A teraz trochę pocierpisz tak jak ja gdy mnie biłeś-warknęła rudy patrzył na nią z przerażeniem w oczach.
-Crucio-najmłodszy z rodziny Weasley padł na ziemię krzycząc i wierzgając. Po paru minutach zaprzestała.
-Sectumsempra- na ciele rudzielca zaczęły się pojawiać ślady z krwi.
-A teraz przejdźmy do najistotniejszej rzeczy. Avada Kedavra Ron- jej były także upadł na ziemię martwy.
-A teraz wszyscy którzy są po przegranej stronie oddajcie im różdżki -wskazała ręką na zaszokowanych śmierciożerców.- Wygrali i to tylko dzięki tej szlamie.Każdy z nich miał taką albo podobną myśl.
Zwróciła się do ojca dziecka które nosi pod swoim sercem.
-Tom czy moglibyśmy już iść jestem zmęczona-Voldemort kiwną głową, złapał ciężarną za rękę i teleportowali się do Riddle Menor uczcić zwycięstwo.



10 lat później
Zmiana narratora

Od prawie jedenastu lat jestem Panią Riddle mam wspaniałego męża z którym rządzimy całym światem zarówno czarodziejskim jak i mugolskim. Rok po zdobyci świata czarodziei zapanowaliśmy także nad mugolami. Zaczęli nam czarodziejom służyć. 
Mam dwójkę wspaniałych dzieci.
-Dziesięcioletniego Paula- który jest jak skóra zdarta z ojca ale charakter ma po nas obojgu.
oraz
-Pięcioletnią Angelinę- jest ona mieszanką wybuchową wszystko ma po mnie i Tomie.
Jestem szczęśliwą matką i żoną.

KONIEC

środa, 7 maja 2014

Niespodziewana miłość

 Macie tu miniaturkę. Wiem, że krótka, ale miałam pomysł i napisałam. Dawno niczego nie napisałam, bo od marca, ale zrobiłam nowy szablon, który mam nadzieję, że się podoba :) 
Zapraszam do czytania :P
____________________________________

Harry Potter od dziecka miał ciężko. Jego rodzice nie żyli, wujostwo traktowało go jak służbę, a od wieku 11 lat na jego barkach spoczywał los całego świata. Teraz po wygranej wojnie czuł się dziwnie pusty, wolny. Miał świadomość, że jego myślenie jest złe, jednak pragnął jakiejś niebezpiecznej wyprawy, walki, czegokolwiek co zapewniłoby mu adrenalinę.Wątpił jednak, żeby po wszystkich jego wyprawach coś dałoby mu ten powiew niebezpieczeństwa.
Od miesiąca wszyscy pomagali w odbudowie Hogwartu i czarodziejskiego świata. Harry zajmował się wszystkim tylko po to, żeby odpędzić od siebie złe myśli o poległych i pragnieniu adrenaliny. Wiedział, że gdyby wcześniej zabił Voldemorta wielu ludzi nadal byłoby z nimi. Wiedział również, że wcześniej się nie dało. Nie był gotowy, inni też.
Potrząsnął głową, aby pozbyć się ponurych myśli i rzucił zaklęcie odbudowujące na ścianę Hogwartu. Po chwili była naprawiona i mógł zająć się innymi rzeczami. Od miesiąca spędzał ze swoimi przyjaciółmi coraz mniej czasu. Wszyscy pogrążyli się w pracy lub żałobie. Harry mieszkał na Grimmauld Place, Hermiona wynajęła sobie mieszkanie, bo nie chciała być ciężarem dla innych, a Ron i Ginny byli w Norze.
Po wojnie zrozumiał, że jego uczucie do Ginny nie było prawdziwe. Kochał ją, ale jak siostrę. Ona to zrozumiała mimo bólu i zostali przyjaciółmi. Nie raz zastanawiał się dlaczego na to pozwoliła. Dlaczego zamiast walczyć, poddała się? Dawniej była inna, pełniejsza życia. Śmierć Freda tak ją przybiła, że nie potrafiła na powrót być sobą. Zresztą wszyscy Weasley'owie byli teraz inni. Harry próbował im pomóc, ale to na nic. Musieli sami sobie z tym poradzić.
Pod koniec tygodnia Wybraniec był wycieńczony. Hogwart został odbudowany w miesiąc. Był to nie lada wyczyn ze względu na wielkie zniszczenia. Ludzie jednak pomagali. Było mnóstwo wolontariuszy z innych krajów i dzięki temu we wrześniu uczniowie mogli powtórzyć rok. Osoby od klasy 1-6 musieli powtarzać klasę, a siódmoklasiści mogli jeśli tylko chcieli. Niektórzy, na przykład Ron, wybierali się na kurs Aurorski. Hermiona wracała do Hogwartu, a Harry nie wiedział co zrobić. Hogwart był dla niego domem, którego nigdy nie miał, ale od zawsze marzył o karierze Aurora.
Nie wiedząc co robić postanowił pójść coś zjeść. Był teraz na Grimmauld Place, zaprosił do siebie Hermionę i Rona. Gdy wszedł do kuchni zobaczył tych obojga siedzących przy stole i rozmawiających. Chłopak zrobił sobie kanapki, po czym usiadł obok Hermiony. Nie wtrącał się do rozmowy dopóki nie usłyszał głosu przyjaciółki.
-Nad czym myślisz Harry?
-Nad niczym - powiedział.
-Daj spokój, przecież widzimy, że czymś się martwisz - w jej głosie usłyszał troskę, dlatego postanowił powiedzieć.
-Zastanawiam się czy wrócić do Hogwartu. Nie wiem co robić.
-Stary, na kursie Aurorskim będzie mistrzowsko. Nie trzeba mieć owutemów! Sorki, ale muszę za potrzebą - Ron powiedział luzacko po czym wyszedł.
-Harry, posłuchaj. Wiem, że bycie aurorem zawsze było twoim marzeniem, ale możesz to zrobić za rok. Do Hogwartu już nie wrócisz. - położyła rękę, na jego dłoni, a Harry'emu zrobiło się gorąco - Zastanów się czy od razu chcesz mieć pracę. To nie takie proste jak myśli Ron. - ona także wyszła zostawiając czarnowłosego samego.
Myślał nad tym co powiedziała mu Hermiona i zgodził się z nią. Aurorem może zostać za rok, a do Hogwartu za rok już nie wróci. Postanowił dokończyć szkołę. Wyszedł z kuchni próbując nie myśleć o dziwnym uczuciu, kiedy przyjaciółka go dotknęła.
Miesiąc wakacji minął szybko. Harry spotykał się z przyjaciółmi, ale w obecności Hermiony czuł się nieswojo. Czarnowłosy nie wiedział dlaczego tak jest, ale wiedział, że Hermiona nie jest dla niego taka jak kiedyś. Zaczął zauważać ją jako dziewczynę, nie przyjaciółkę.
1 września Wybraniec razem z przyjaciółmi stał na peronie 9¾. Bagaże były już w pociągu, a Hermiona, Harry i Ginny żegnali się z Weasley'ami. Gdy pożegnania dobiegły końca trójka przyjaciół wskoczyła do pociągu, który za parę minut miał wyruszyć. Najmłodsza latorość Weasley'ów poszła do swoich przyjaciół z roku, a Harry i Hermiona usiedli w jednym przedziale. Oboje się nie odzywali, a gdy pociąg ruszył zerkali na siebie. W końcu Hermiona nie wytrzymała. Położyła książkę, którą czytała, na kolanach i spojrzała poważnie na Harrego.
-Dlaczego od pewnego czasu się tak dziwnie zachowujesz?
-Eee - chłopak podrapał się po głowie, nie wiedząc co powiedzieć. Nie mógł przecież jej powiedzieć, że się w niej zakochał. Teraz już wiedział, że się w niej zakochał.
-Harry możesz mi przecież zaufać.
-No dobra. Jest taka dziewczyna, która mi się podoba, ale ona widzi we mnie tylko przyjaciela. - Harry lekko skłamał, żeby usłyszeć od niej radę.
W oczach Hermiony przez chwilę było widać ból i zawód, ale dziewczyna to zamaskowała.
-Po prostu powiedz jej co do niej czujesz. Może ona jednak cię kocha.
-Dobrze - wstał i usiadł koło przyjaciółki. - Kocham cię Hermiono
-Harry? - patrzyła na niego z niedowierzaniem i radością - Ja ciebie też - pocałowała go lekko, a on uśmiechnął się.
Rok później
Szkoła się skończyła. Harry i Hermiona przez cały rok byli parą, a tydzień temu chłopak się jej oświadczył. Ron i Ginny byli na początku zazdrośni, jednak później pogodzili się z ich związkiem.
-Hermiona? Gdzie jesteś? - zawołał Harry wstając z łóżka. Już od 2 miesięcy mieszkali razem na Grimmauld Place. Chłopak usłyszał jakiś hałas dobiegający z łazienki. Otworzył drzwi do niej i zobaczył Hermionę siedzącą na wannie. Jedną dłonią zakrywała usta, a w drugiej trzymała biały, podłużny przedmiot. Harry zauważył, że dziewczyna ma w oczach łzy.
-Skarbie, co się stało?
-Harry-y, jestem w... jestem w - łkała. - Jestem w ciąży. 
Chłopak dopiero po chwili zrozumiał, co jego narzeczona powiedziała. Spojrzał na nią i przytulił. 
-I dlatego płaczesz?
-Przecież my jesteśmy jeszcze przed ślubem. Jesteś za młody na ojca. 
-Kochanie, to wspaniale, że będziemy mieć dziecko - powiedział Harry i pocałował ją namiętnie.
***
Dwa miesiące później odbył się ślub zakochanej pary. Wszystko było naprawdę piękne i oboje wiedzieli, że nie zapomną tego dnia nigdy.
Osiem miesięcy później na świat przyszedł James Syriusz - idealna kopia swojego taty. James był prawdziwym łobuzem, dlatego rodzice mieli cały czas ręce pełne roboty. 
Rok po narodzinach Jamesa na świat przyszedł Albus Potter, a dwa lata później Lilien Luna. 
Od końca wojny Harry myślał, że już nic nie zapewni mu adrenaliny i strachu, jednak zajmowanie się James'em i Lilien przysparzało mu nerwów, ponieważ oboje byli bardzo frywolni. Raz James omal nie wpadł pod samochód, a jego siostra zapragnęła pobawić się odchodami psa. Na szczęście Albus był spokojny i Harry miał trochę łatwiej. Tylko trochę. 
Razem z Hermioną wiódł szczęśliwe i pełne przygód życie. Mężczyzna do końca życia dziękował Bogu za odwagę, jaką miał 1 września 1999 roku. Wtedy wyznał Hermionie miłość i nie żałował tego.

czwartek, 1 maja 2014

Dziwny list i ochrona szkoły cz.1


Co sądzicie o nowym szablonie który jest na stronce?
Czytasz=Komentujesz 

^&^&^&^&^&^


Gabinet Dumbledora. Rozmowa toczy się między dyrektorem, a uczennicą Gryffindoru, niejaką Hermioną Granger.
-Dlaczego ja, profesorze? - spytała słabym głosem brązowowłosa.
-Nie wiem moja droga.
-A czy mogłabym zobaczyć ten list? - chwilę później dziewczyna trzymała w ręce pergamin.


-Profesorze pójdę, tylko proszę mi powiedzieć jedno. Kiedy dostał pan ten list?
-Dzisiaj mija ostatni dzień wyznaczonego terminu. - Dziewczyna tylko kiwnęła głową i wyszła z gabinetu.
Skierowała się w stronę swojej sypialni. Gdy już tam dotarła spakowała wszystkie swoje rzeczy za jednym machnięciem różdżki.
Wyszła za bramy Hogwartu. Stała w miejscu, gdzie można się teleportować. Zrobiła to i przeniosła się w wyznaczone miejsce, aby tylko oszczędzić jej drugi dom.
Długo nie musiała czekać chwile, później obok niej stał sam Lord Voldemort, najpotężniejszy czarodziej ciemnej strony.
-Jak miło, że się zjawiłaś. Już miałem plan jak zniszczyć tamto miejsce.Daj mi rękę - wystawił swoją dłoń. Brązowooka pomyślała nie była ona koścista, tak jak opowiadał Harry, tylko zwyczajna ludzka.
Zrobiła to co kazał.
Znaleźli się w ładnie urządzonym salonie z wielkim stołem na środku.
-Granger spójrz na mnie - rozkazał. Uczyniła to i zobaczyła przystojnego bruneta w czarnej szacie.
To o czym pomyślała było sprzeczne z jej naturą. Zapragnęła go pocałować.
Nie zrobiła jednak tego, bo za bardzo się bała, lecz odważyła się spytać:
-Co ze mną zrobisz? - Jej głos był drżący.
-Nie bój się. - Pogłaskał ją po policzku - Nic strasznego. A teraz chodź za mną.
Skierowali się na górę po białych marmurowych schodach. Weszli na pierwsze piętro i skierowali się w pierwsze drzwi po lewo od wielkich wrót, za którymi jak podejrzewała była jego kwatera.
Tom otworzył drzwi, a oczom dziewczyny ukazał się sporej wielkości pokój z dużym łóżkiem i pięknym widokiem na ocean.
-Jak tu pięknie. - W tej chwili zapomniała, że stał przy niej najpotężniejszy czarnoksiężnik w magicznym świecie.
-To jest twój apartament. Nie próbuj uciekać okna są zabezpieczone zaklęciami i proszę o oddanie różdżki.
No tak. Jej kochany patyczek, musi go oddać. Pokiwała głową i sięgnęła do kieszeni. Oddała różdżkę i została zamknięta w jej nowym więzieniu. Nie wiedziała tylko, że zmieni się to w przeciągu miesiąca w coś innego.
Zabrała się za przeszukiwanie jej lokum. Wielkim zdziwieniem było dla niej to, że znalazła wielką bibliotekę obok drzwi do łazienki. Były tam mugolskie jak i czarodziejskie czytadła.
Rozpakowała się już całkowicie, bo podejrzewała, że zostanie tu długo.
Dwa dni później odwiedził ją Riddle.
-Czy mogłabym wyjść na plażę? - spytała prosto z mostu jak tylko przeszedł przez próg.
-Nie - odpowiedział twardo.
-Dlaczego? Za oknem jest tak pięknie, a ja nie mogę z tego korzystać. To nie fair - powiedziała i dopiero po jakiejś chwili przypomniała sobie do kogo mówi - Przepraszam - wybełkotała szybko.
-Nic się nie stało - uśmiechnął się co było zaskoczeniem dla Gryfonki.
-Nie wyjdziesz, bo jeszcze przez dwa dni mają być tu moi śmierciożercy, a oni są przyzwyczajeni, że szlamami można się bawić. Ty jesteś nietykalna.
-Dlaczego jestem dla ciebie taka ważna? Przecież moi rodzice są mugolami - powiedziała.
On tylko pokiwał głową i wyszedł.
Odłożyła książkę, nie była w stanie się na niej skupić. Myślała tylko o jego pięknym uśmiechu.
Gdy usnęła śniła o nim.
Następne dwa dni czekała na wypad na plażę.
"Pewnie będzie mnie ktoś pilnował. Dobrze by było jak to był by on" - rozmarzyła się Hermiona.
Gdy wróciła z biblioteki na łóżku znalazła karteczkę.


        Hermiono 
Jutro tak jak chciałaś pójdziesz na plażę.
Oczywiście będę cię pilnował.


"I to tyle nawet się nie podpisał" - pomyślała.
-A co myślałaś pewnie, że podpisze się "Twój na zawsze Tom? - usłyszała w głowie swój kpiący głos
-Wcale, że nie - odpowiedziała, rumieniąc się.
-Tak, a ja jestem święta krowa. Przyznaj, zakochałaś się w nim.
-No dobrze, zakochałam się. I co z tego? On widzi we mnie tylko szlamę.
-Pewna jesteś? Jakby tak myślał nie przychodziłby do ciebie, nie sprawdzał czy dobrze się masz, martwił się, że możesz natrafić na jakiegoś Śmierciojada. Dałby ci ten apartament, gdyby tak myślał? Chyba nie.
Musisz się zastanowić jak go w sobie rozkochać. Myśl pozytywnie. 

Brązowooka przez cały dzień leżała na łóżku i rozmyślała o tym co powiedziały jej skryte myśli. W pewnym czasie zasnęła. Obudziła się rano i z przerażeniem odkryła, że jest dwadzieścia po dziesiątej, a w pół do jedenastej miał przyjść po nią Marvolo.
Szybko przebierała swoje ubrania w szafie, żeby znaleźć jakiś strój kąpielowy. W końcu znalazła niebieski jednoczęściowy strój, do tego wzięła japonki, kapelusz, okulary przeciwsłoneczne oraz lekką zwiewną koszulę na przejście z willi na plażę.
Chwilę po przygotowaniu się, ktoś zapukał do jej drzwi.
-Proszę - powiedziała. W wejściu do jej ,,więzienia'' stał ubrany tylko w spodenki do pływania Lord Voldemort (oczywiście w swojej ludzkiej postaci).
-Gotowa? - zapytał. Hermiona tylko pokiwała głową - No to zapraszam.
Przeszedł przez jej pokój do drzwi tarasowych i otworzył je.
-Tylko nie próbuj uciekać - zaznaczył jeszcze przed ich wyjściem na zewnątrz.
-Nawet nie mam zamiaru próbować - powiedziała szeptem, aby jej nie usłyszał, lecz nie udało się jej to.
Tom uśmiechnął się lekko na to stwierdzenie.


CDN.