czwartek, 6 marca 2014

Po stracie pomoc czasem jest ważna. Może nawet bardzo ważna.

Dodaję dzisiaj bo nie jestem pewna czy jutro uda mi się wejść.
Ta para specjalnie dla anonima :)
_____________________
Jestem szczęśliwa, mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Pewnie zastanawiacie się jak to się stało?
Opowiem wam moją historię.

W czasie wojny zaczęłam spotykać się z Lucjuszem Malfoy'em. Jego żona Narcyza zmarła na mugolską chorobę, na którą nie ma nawet w naszym świecie lekarstwa. Guzu mózgu niestety nie dało się wyciąć i Pani Malfoy umarła.
Dumbledore poprosił mnie, abym pomogła Malfoy'owi seniorowi. Draco zajmuje się Astorią, a jego ojcem nie ma kto. Zgodziłam się, w końcu szpiegują wraz ze Snapem dla nas, Voldemorta.
Przez pierwsze dwa tygodnie od pogrzebu cały czas mówił tylko, że mogę sobie iść i nie zawracać nim głowy. Nie reagowałam na to, ponieważ, po pierwsze byłam Gryfonką, a po drugie chciałam pomóc osobie, którą kocham. Nie poddałam się i wyszło mi to na dobre. Po dwóch miesiącach kiedy zaczynały się wakacje, zrobiłam kolację, którą Lucjusz nie wiem z jakich powodów chciał zjeść w ogrodzie , a w nim za sprawą jego byłej żony, w nocy było romantycznie. Wypiliśmy wino i to ze trzy butelki, byliśmy nieźle wstawieni. Wstałam żeby się przejść na chwiejnych nogach, Malfoy wstał i nie wiem jak jego usta znalazły się przy moich. Złapał mnie za pośladki i podniósł nakazując, żebym oplotła nogami jego biodra. Teleportował nas do sypialni i stało to co się stało. Gdy rano się obudziłam, głowa mnie tak bolała, że nie mogę. Otworzyłam oczy i zorientowałam się, że jestem w sypialni mojej miłości.
-No pięknie - rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam kopertę z moim imieniem. Otworzyłam ją.

                                                                        Hermiono.
Wiem, że po wczorajszym pewnie boli cię głowa. Na szafce obok zegarka leży fiolka z eliksirem na kaca.
Ubierz się i przyjdź do salonu, musimy porozmawiać.                                                                                                           Lucjusz.

Owinęłam się szczelnie prześcieradłem, wzięłam bieliznę i koszulę Lucjusza. Nic innego nie było całego w tym pokoju, moja sukienka jest porwana. Ubrałam się, wypiłam eliksir i zeszłam na dół.
-Lucjuszu, o czym chciałeś porozmawiać ? -stanęłam w progu pokoju. Malfoy odwrócił się w moją stronę,  przełknął gulę rosnącą mu w gardle i powiedział :
-Hermiono wiem, że to dzieje się dość szybko, ale po zeszłej nocy i tym co powiedziałaś upewniłem się, że nie jest to decyzja słuszna - przez chwilę bałam się co uczyni myślałam, że każe mi się stąd wynieść, ale nie on mnie kompletnie zaskoczył. Uklęknął na jedno kolano, wyjął z kieszeni spodni, aksamitne pudełeczko, otworzył je, a ujrzałam tam pierścionek ze szmaragdem. Pomyślałam wtedy ,,Typowy Ślizgon''.
-Czy ty Hermiono Jane Granger uczynisz zaszczyt takiemu głupcowi jak ja, który jest zakochany w tobie od początku wojny i zostaniesz jego żoną?
Nie wiedziałam co robić. Cieszyłam się, mężczyzna, którego kocham wyznał mi miłość. Rzuciłam się na niego i krzyknęłam-TAK.

Tydzień później, dokładnie 18 lipca 1998 roku stałam się panią Malfoy. Na ślubie byli obecni tylko Draco i Astoria jako nasi świadkowie oraz Albus Dumbledore, który udzielił nam ślubu.
Dwa tygodnie po uroczystości odbyła się bitwa o Hogwart. Niestety ja nie mogłam w niej uczestniczyć ze względów oczywistych. Przegapiłam ją, ponieważ mój ukochany małżonek obłożył dom tyloma zaklęciami iloma się dało, a moją różdżkę zabrał ze sobą. Strasznie się o niego bałam, bo cóż innego miałam robić w pustej rezydencji.
Gdy wrócił po osiemnastu godzinach oznajmiając, że wygraliśmy wojnę, ja nie zważając na nic nakrzyczałam na niego z pretensjami jak mógł mnie zostawić.
Codziennie w wakacje teleportowaliśmy się do Hogwartu, żeby pomóc w jego odbudowie.

We wrześniu wróciłam do szkoły Magi i Czarodziejstwa. Trochę szkoda mi było opuszczać ukochanego, ale Dyrektor pozwolił mi wracać do domu po lekcjach.Ucieszyłam się.
Za pięć jedenasta znalazłam się na dworcu. Nikogo ze znajomych  nie spotkałam w drodze. Udało mi się jakoś przecisnąć do pociągu. Zajęłam przedział na samym końcu i rozmyślałam, w jakim domu będę, w końcu Dumbledore chce, aby ostatnie klasy miały jeszcze raz przydział. I tak upłynęła mi cała podróż.

Usiadłam na swoim dawnym miejscu nie zwracając na nic uwagi. Tak bardzo tęskniłam za ,,Blondaskiem''
tak nazywam Lucjusza.
Pierwszoroczni zostali przydzieleni, więc teraz my. McGonagall wzięła drugą listę :
-Hermiona Granger- profesorka nie wiedziała, że zmieniłam nazwisko. Rozmowa z Tiarą
,,Witam ponownie. Tym razem nie jesteś już taka mała i do tego jesteś mężatką.Cudownie.
-Zamknij się ty stary kapeluszu i przydziel mnie do tego cholernego domu-byłam wściekła, jeszcze ten kapelutek mi przypomina o osobie, której mi tak bardzo brakuje.
-SLYTHERIN- wykrzyknęła głośno tiara. Każdy siedział cicho, bo się tego nie spodziewał. Usiadłam na końcu stołu.

Nie wyspałam się w nowym dormitorium. Miałam koszmar, obudziłam się cała spocona, nie pamiętam o czym był, ale wiem ,że to coś strasznego. Wykonałam poranną toaletę, ubrałam się w nowy mundurek i usiadłam obok Harrego który, też trafił do Slytherinu.
-Hermiono cieszę się, że jesteśmy dalej w jednym domu.-uśmiechną się pogodnie.
-Ja też Harry wszytko jest prawie tak samo tylko, że bardzo tęsknię za mężem. - ja zaś uśmiechnęłam się smutno.
-Hermiono ty masz męża?-zapytał bliznowaty w szoku.
-Tak...-nic więcej nie zdążyłam powiedzieć, ponieważ profesor Snape przyszedł rozdać grafiki zajęć.
-Mionka spójrz, po śniadaniu mamy OPCM. Ciekawe kto w tym roku jest nauczycielem?
-Tak Harry mnie też to ciekawi.
Wstaliśmy ze swoich miejsc, wyszliśmy z WS i skierowaliśmy się  w stronę lochów tyle, że ja zatrzymałam się przy obrazie prowadzącym do mojego dormitorium.
Umówiłam się z Potterem przy sali od Obrony. Głowiłam się kogo w tym roku wytrzasnął dyrektor. Nim się zorientowałam do lekcji zostało pięć minut,  więc puściłam się biegiem i prosiłam Merlina, żeby schody nie robiły figla i nie zaczęły się poruszać.
Weszłam do sali jako jedna z ostatnich. Nauczyciel siedział  tyłem w wielkim fotelu za biurkiem. Nie widziałam go  gdyż ponieważ oparcie fotela było wysokie.
Ja jak zwykle zajęłam miejsce najbliżej biurka profesora. Gdy wszyscy już się wygodnie rozsiedli, a w sali zapanowała cisza, nauczyciel wstał. Nie spojrzałam na niego, tylko szukałam pióra w torbie. Odezwał się:
-Witajcie nazywam się Lucjusz Malfoy i będę was w tym roku uczył Obrony Przed Czarną Magią.
Gdy usłyszałam ten głos szybko podniosłam głowę, aby sprawdzić czy słuch nie płata mi figli. Ale nie, to była prawda. Mój kochany blondasek będzie moim nauczycielem.
Nie no, po lekcji z nim porozmawiam i mnie popamięta, że nie powiedział tego w domu. A jak się okaże, że Draco o  tym wiedział oboje tego pożałują. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos:
-Panno Granger-uśmiechną się do mnie swoim firmowym uśmieszkiem-proszę się skupić na lekcji, a nie bujać w obłokach i wymyślać sobie nie wiadomo co. Jeszcze jeden raz panią upomnę, a będę musiał wyciągnąć konsekwencje-odwrócił się ode mnie wzrok i spojrzał na resztę klasy- I to tyczy się każdego, ponieważ na moich lekcjach będziecie się uczyć, a nie obijać. Zrozumiano? -warknął
-Tak panie profesorze-odpowiedziała cała klasa, ponieważ widocznie bali się go bardziej niż Snape'a.

Lekcja skończyła się w miarę szybko, bo nie była tak nudna. Gdy zadzwonił dzwonek, każdy oprócz mnie wyszedł z klasy. Malfoy senior po wyjściu uczniów nie zaszczycił sali spojrzeniem, może to i dobrze. Wyjęłam różdżkę i usunęłam wszystko z biurka, usiadłam na nim robiąc obrażoną minkę. Lucjusz spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem, bo jak on to zwykł mawiać, w tej mince mi do twarzy, bo go kusi.
-Mała, co się stało?-zapytał opierając ręce na moich udach.
-Jak śmiałeś mi nie powiedzieć, że będziesz tu uczył? Ja już się zastanawiałam jak tu wyjść niepostrzeżenie za szkoły i pójść do ciebie, bo wielki pan arystokrata nie raczył oznajmić swojej jakże przepięknej żonie, że będzie jej nauczycielem.
-Niuniu-powiedział i zwalił mnie z biurka tak żebym wylądowała okrakiem na jego kolanach - chciałem ci zrobić niespodziankę.
Pocałował mnie namiętnie. Nie umiem się długo na niego gniewać, więc oddałam pocałunek tyle, że zachłanniej. Stęskniłam się za smakiem jego warg. Po oderwaniu się od siebie zorientowałam się, że mój ukochany ma rozpiętą szatę, a ja nie mam na sobie bluzki.
Nagle drzwi do sali się otworzyły, a stanął w nich mój przyjaciel Harry Potter. Nie patrzył się na nas tylko na ziemie. A dokładniej na swoje buty.
-Panie profesorze ja... ja przepraszam, ale zostawiłem książkę i chciałem ją tylko zabrać. - Zastygliśmy w bezruchu. Podszedł do ławki wziął wolumin, schował do torby i wtedy podniósł głowę. Na jego twarzy malował się szok. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale krzyknął:
 -Hermiono jak możesz? To jest nauczyciel ,a ty w dodatku masz męża! Zejdź z niego! A pan panie Malfoy zostanie pewnie usunięty ze szkoły, bo nie omieszkam się o tym powiedzieć dyrektorowi Dumbledor'owi!
-Potter, Potter, Potter a zapytałeś się swojej przyjaciółki...-próbowałam wstać z kolan Lucjusza, ale on mnie trzymał-...jak ma teraz na nazwisko lub jak zwie się jej mąż? - Chłopiec-który-pokonał-Voldzia-żeby-robić-siarę pobladł i pokręcił głową na znak tego, że nie zapytał.
-No właśnie. A chcesz to usłyszeć? - Harry przytaknął
-Teraz nazywa się Hermiona Jane Malfoy - ostatnie słowo mocno zaakcentował
-Hermiono czy nasz profesor jest twoim mężem? - popatrzył na mnie, a ja tylko przytuliłam się do mojego blondasa i przytaknęłam.
Bliznowaty nic nie mówiąc wyszedł z klasy zamykając drzwi.
-Lucjuszu. a jak on to rozpowie całej szkole? - zamartwiałam się, korzystając z nieuwagi mojego mężczyzny wstałam i się ubrałam.
-Nie ważne, muszę już iść za... - spojrzałam na zegarek - ...trzy minuty transmutacja - pocałowałam go na pożegnanie.

Reszta lekcji minęła spokojnie, dostałam dużo punktów. Skierowałam się na kolacje do wielkiej sali, usiadłam na swoim miejscu, a na moim talerzu pojawiła się koperta zaadresowana do mnie. Szybko ją otworzyłam.
List był od dyrektora, który prosi o spotkanie. Po skończonym posiłku skierowałam się do gargulca, który pilnował wejścia do gabinetu. Wypowiedziawszy hasło weszłam:
-Och, witaj Hermiono, proszę usiądź-wskazał fotel-przyszedł do mnie dzisiaj pan Potter złożyć skargę na nauczyciela od OPCM ze względu na to, że jesteście małżeństwem. Żeby już nie było tego typu wpadek połączyłem kominek znajdujący się u ciebie w dormitorium z tymi do prywatnych kwater twojego współmałżonka i tego znajdującego się w Malfoy's Manor.
-Dziękuję panie dyrektorze.-uśmiechnęłam się i wyszłam

Dni powoli zamieniały się w tygodnie a tygodnie w miesiące które wyglądały tak samo:
1.Budzenie się w ramionach ukochanego.
2.Przeniesienie się za pomocą proszku Fiuu do dormitorium by przygotować się do zajęć.
3.Śniadanie.
4.Lekcje.
5.Obiad.
6.Odrabianie lekcji w bibliotece.
7.Kolacja.
8.Powrót do dormitorium, przebranie się z mundurka.
9.Przeniesienie się za pomocą proszku fiuu do domu, czekanie na Lucjusza.
10.Upojna noc.
11.Sen.

Ale pewnego dnia lutego to się zmieniło. Obudziły mnie mdłości, jak oparzona pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam, a chwilę później obok mnie pojawił się arystokrata.
-Kochanie ubieraj się -powiedział to głosem nieznoszącym sprzeciwu, więc wolałam się go posłuchać. Teleportowaliśmy się do Munga. Lucjusz zażądał natychmiastowego zbadania mnie, a że się go bali to tak uczynili.
Po dwóch godzinach badań okazało się, że jestem w ciąży.
Wróciliśmy do rezydencji , ja odezwałam się pierwsza
-Kochanie mam taką prośbę tyle, że jest ona dość nietypowa.
-O co chodzi?
-Czy dałoby się abym w najbliższym czasie napisała egzaminy i skończyła szkołę wcześniej?
-Tak kochanie, na pewno uda mi się namówić do tego Dumbledor'a.
Po tygodniu od rozmowy ukończyłam szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Wasz ojciec obchodził się ze mną jak z porcelanową laleczką, aż szlak mnie trafił. Dałam mu, więc do słuchu.
-Lucjuszu Malfoy'u jak będziesz się tak dalej zachowywał przeprowadzam się do rodziców!-Po ośmiu miesiącu na świecie pojawiłyście się na świecie wy, moje kochane córeczki, które nazwaliśmy, jedną po świętej pamięci żonie waszego ojca Narcyzie, a druga z was ma imię  po osobie wyjątkowej, która poległa w drugiej bitwie o Hogwart, Ginny mojej najlepszej przyjaciółce Ginewrze Weasley

Hermiona uroniła kilka łez na wspomnienie o kobietach które były bliskie jej i jej rodzinie.





KONIEC

9 komentarzy:

  1. Jak jak kocham Lucmione!!!!!!!!
    Cieszę się że dodałaś tą miniaturkę!!!!!!
    Więcje takich!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też ją uwielbiam ale nie wiem kiedy się pojawi następna o tej parze

      Usuń
  2. Super miniaturka :) Lucjusz i Hermiona moim zdaniem to fajna para :)
    Czekam na kolejną i weny życzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne :D
    Lucjusz i Hermiona są świetni razem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Wiem o tym że są świetni.
      Czekam również na następną część twojej miniaturki.

      Usuń
    2. Już jest następna część zapraszam serdecznie :D

      Usuń
  4. Nie lubię tej pary. Miniatruka sama może być. U mnie nowe rozdziały na http://www.perabeth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszyscy mamy takie same upodobania. Ale dziękuję za te słowa krytyka też czasem się przydaje i będę wiedzieć że lubicie albo i nie daną parę.

      Usuń