piątek, 21 lutego 2014

Miłość pokona zło cz.3

 No, wreszcie się zebrałam i napisałam kolejną część. Wiem, że dużo czasu mi to zajęło, ale wcześniej nie miałam głowy do tego. Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo ta część wyszła dokładnie tak jak chciałam.
Nie będzie mnie do końca lutego, bo wyjeżdżam, ale postaram się coś napisać, żebyście mieli do czytania po feriach.
___________________

Był dziś 30 kwietnia. Zostały tylko dwa dni to wojny. Ron i Harry jeszcze nie wrócili, dlatego większość była zestresowana. W Hogwarcie potajemnie przygotowywano się, a młodsi uczniowie zostali wysłani do domów.

Hermiona właśnie siedziała przed kominkiem w Norze i powtarzała sobie wszystkie zaklęcia. Bała się, że zapomni zaklęć i trafi w nią śmiercionośne zaklęcie. Gdy tak czytała, książkę, poczuła jak ktoś łapie ją za biodra i podnosi do góry. Nim się obejrzała była niesiona przez Draco, prosto na dwór.
-Draco, puść mnie!
Chłopak jednak nic sobie z jej krzyków nie robił i zmierzał w stronę małej rzeczki. Gdy dziewczyna zrozumiała co chce zrobić, zaczęła znów krzyczeć.
-Malfoy, masz mnie natychmiast puścić! Jak będę na ziemi to... Aaaa!
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ Draco puścił ją prosto do zimnej rzeczki.
-Dlaczego to zrobiłeś!?
-Powiedziałaś, żebym cię puścił, a tak po za tym, to dlatego, że za bardzo się martwisz. - powiedział z cwanym uśmieszkiem.
-Jest o co się martwić.
-Wygramy. Oni się nawet nie spodziewają, że wiemy.
-Dobra, pomóż mi wyjść.
Chłopak wyciągnął do niej rękę, a gdy ona ją złapała, pociągnęła go mocno, sprawiając, że wpadł do rzeczki
-Osz ty! - krzyknął oburzony i rzucił się na nią, przygniatając ją ciałem.
Oboje zaśmiali się, jednak gdy ich oczy spotkały się, śmiech ustał. Patrzyli na siebie, nie wiedząc co zrobić. Ich twarze dzieliły centymetry. 10.... 5.... 2....1..... Usłyszeli huk otwieranych drzwi i już po chwili obok nich pojawił się Ron. Jego twarz była tak bardzo czerwona, że niemal zlewała się z rudymi włosami. Tak właściwie co on tu robił? Zobaczył ich w tej pozycji i powiedział donośnie:
-Hermiona, moja mama cię woła.
Po czym wściekły odszedł. Oni powoli wstawali, starając się na siebie nie patrzeć. Rozeszli się w ciszy, a gdy Hermiona weszła do pokoju, który dzieliła z Ginny, rzuciła się na swoje łóżko.
-Co to miało być? - szepnęła sama do siebie.
Nie rozumiała, jak mogła dopuścić do takiej sytuacji. Fakt, nic się nie stało, ale gdyby Ron nie przyszedł do nich, pewnie by ją pocałował. A ona przecież, nie należy do osób, które całują się z kim popadnie. W końcu nic do niego nie czuła, prawda? Prawda?
W tym samym czasie w pokoju Dracona, chłopak przeżywał podobne rozterki, z tą różnicą, że on wcale nie żałowałby, gdyby się pocałowali. Ale ten kretyn Weasley zawsze musi coś popsuć! Draco był wściekły na rudowłosego, ponieważ w tamtym momencie nie zależało mu na niczym więcej, niż na posmakowaniu ust brązowookiej. Sam nie wiedział dlaczego, ale wiedział, że ta dziewczyna z każdym dniem staje się dla niego coraz ważniejsza. Nie przyznałby się do tego przed innymi. W końcu był Malfoy'em. Przeklął w myślach. Nie jest dobrze, że jestem Malfoy'em! To przez to nazwisko i cholerną rodzinę, mam takie problemy! Warczał tak w myślach, dopóki nie usłyszał wołania na kolację. Okazało się, że minęły już 2 godziny, od powrotu z dworu. Chłopak ruszył i chciał już wyjść, gdy poczuł, że jego ubrania wciąż są mokre. Wysuszył je różdżką, po czym zszedł na kolację.
***
Następnego dnia, wszyscy wstali wcześnie rano i zaczęli się przygotowywać do wyjazdu do Hogwartu. Mieli tam czekać na bitwę, aby być bliżej i szybciej móc walczyć. Draco i Hermiona wciąż nie odzywali się do siebie słowem, odrobinę zawstydzeni tamtą chwilą. Jednak co jakiś czas rzucali sobie ukradkowe spojrzenia, a gdy spotykały się, szybko odwracali wzrok. Wieczorem, wszyscy w nerwowej atmosferze znaleźli się w Hogwarcie. Trwały już tam przygotowania. Wszystko działo się w tajemnicy, ponieważ gdyby dowiedzieli się pilnujący zamku Śmierciożercy, kto wie co by się stało.
W końcu nadeszła wyczekiwana i przerażająca chwila. Harry Potter ujawnił się, co sprawiło, że Snape uciekł z zamku pokonany przez profesor McGonagall. Nauczyciele zaczęli rzucać zaklęcia ''Protego Maxima. Fianto Duri. Repello Inimicum.''. Opiekunka Gryffindoru rzuciła zaklęcie Piertorium Locomotor. Wszyscy uczniowie, członkowie Zakonu Feniksa i inni walczący rozproszyli się po całym zamku, aby go bronić. Hermiona chciała iść razem z Ronem i Harrym aby znaleźć jeden z ostatnich horkruksów. 
-Nie Hermiono, damy sobie radę. Ty musisz walczyć. Znasz wiele zaklęć i możesz się przydać.
-Harry, ja muszę z wami iść. Przecież wy nawet nie wiecie gdzie macie szukać.
-Ty też nie wiesz. Zostań tutaj i walcz. Damy radę.
Przyjaciele Hermiony pobiegli w kierunku wieży Ravenclawu, gdzie jak myśleli może być diadem Roveny Ravenclaw. Dziewczyna spojrzała na nich i pobiegła przed zamek. Obserwowała jak Śmierciożercy rzucają zaklęcia na Hogwart. Te jednak nie docierały do nich, odbijając się od niewidzialnej tarczy. Nagle w ochraniającą ich bańkę uderzyło zaklęcie potężnej mocy. Z nieba zaczęły spadać kawałki palącej się tarczy. Bitwa się rozpoczęła. Do zamku zaczęli wlatywać Śmierciożercy. Z innych stron pojawiały się olbrzymy, wielkie pająki i inni sprzymierzeńcy Voldemorta. Hermiona odbiła zaklęcie jakiegoś poplecznika Czarnego Pana i zaczęła z nim walczyć. Rzuciła się w wir walki chroniąc swoich znajomych i mając nadzieję na lepsze jutro. Nie zabijała, bo nie potrafiła. Sprawiała, że przeciwnicy nie byli zdolni do ruchu, tracili wzrok. Nagle z tyłu usłyszała śmiercionośne zaklęcie. Ledwo odwróciła się i musiała rzucić się prawo, aby nie umrzeć. Wstała szybko i zaczęła walczyć. 
-Expeliarmus!
-Protego! Crucio!
Uchyliła się i krzyknęła:
-Drętwota!  - nie udało się.
-Avada Kedavra! - znów uciekła w bok, a kątem oka zobaczyła jak zaklęcie trafia w Parvati Patil. Była wściekła, dlatego nie myśląc więcej rzuciła w stronę Śmierciożercy dwa zabijające słowa:
-Avada Kedavra!
Gdy wypowiedziała zaklęcie z jej różdżki wyleciał snop zielonego światła. Po chwili przeciwnik padł na ziemię, ugodzony owym światłem prosto w serce. Hermiona spojrzała na swoje ręce i pomyślała Zabiłam, jestem morderczynią...
Nie kontaktowała z rzeczywistością wciąż powtarzając słowo ''Zabiłam...''. Po chwili usłyszała męski głos, który poznałaby wszędzie:
-Uważaj!
I straciła przytomność...

4 komentarze:

  1. Jak mogłaś tak zakończyć?! W takim momencie?! Ja chcę następną część!!
    Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię tak kończyć. Miniaturka prawdopodobnie wyjdzie za tydzień :)
      Pozdrawiam i dziękuję,
      Crazy

      Usuń
  2. Wciągnęła mnie ta historia :D Mam nadzieję, że wkrótce ukaże się kolejna część ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że ci się spodobała :) Niestety dopiero za tydzień :(
      Pozdrawiam,
      Crazy

      Usuń