piątek, 14 lutego 2014

Bogowie też mogą obejść walentynki

Walentynki 14 lutego postanowiłam uczcić, jak zwykła śmiertelniczka niczym zakochana kobieta. Wprawdzie byłam i jestem Boginią, Panią Podziemia, żoną Pana umarłych Hadesa.
Szczęście mi sprzyjało i mego męża nie było akurat w zamku.
Zaczęłam wycinać czarne serduszka oraz napis 14 LUTEGO WALENTYNKI.
Tak żeby było romantycznie. Po godzinie wszystko było gotowe, ozdoby i wystawna kolacja. Usłyszawszy huk zamykanych drzwi zapaliłam świeczki. Po chwili w salonie pojawił się Hades. Gdy otaksował pokój spojrzeniem, zauważyłam w jego oczach, że nie jest zadowolony.
-Persefono co to, do najciemniejszych otchłani Tartaru, ma być?-wrzasnął 
-Spokojnie - powiedziałam- w świecie ludzi jest taki obyczaj, Walentynki i ja po prostu chciałam zobaczyć, jak to jest poczuć się jak śmiertelniczka-zrobiłam błagalne oczka, na które mój jakże szanowny małżonek zawsze się nabierał -Proszę uczcijmy ten obrzęd.
-Och no dobrze, ale tylko ten raz. Przecież nie chcemy się do nich upodabniać.
Zasiedliśmy do posiłku wypiliśmy do tego wino o które specjalnie poprosiłam Dionizosa. Chciałam jedną butelkę, jednak on mi przysłał całą skrzynkę.Ale wróćmy na właściwy tor.
Pierwsze dwie butelki wypiliśmy przy stole a następne cztery już po przeniesieniu się na kanapę.
Odstawiliśmy kieliszki, zaczęliśmy się całować pragnąc swojego dotyku.
Sama nie wiem jak to się stało iż znaleźliśmy się w sypialni a dokładniej w łóżku.
Pozbywaliśmy się w szybkim tempie ubrań.Stało się to co miało się stać.Na końcu opadliśmy zmęczeni na poduszki i zasnęliśmy.
Następnego dnia obudziłam się dziwnie szczęśliwa i już po chwili wiedziałam dlaczego. Zawsze, gdy wstawałam, Hadesa nie było, ale dzisiaj jego ręka leżała na moich biodrach, a on sam był przytulony do moich pleców.

Przez następne trzy tygodnie nic ważnego się nie wydarzyło. Lecz nagle pewnego ranka obudziły mnie mdłości wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki.
Bez wiedzy mojego męża, który coraz rzadziej bywał w domu postanowiłam udać się do Asklepiosa ,żeby mnie zbadał, a gdy poprosiłam go, aby zachował to w tajemnicy, z własnej woli zarzekł się na Olimp.
Po wróceniu do domu usiadłam załamana na fotelu. Miałam podejrzenia, że jestem w ciąży, ale żeby być pewną użyliśmy urządzenia śmiertelnych nazywa się USG i to potwierdziło nasze przypuszczeniach. Jednak to nie niemożliwe. Hades sam przyznał, że po zesłaniu do podziemi nie może mieć potomstwa a jak wiem, on nigdy nie kłamie. W takiej pozie zastał mnie mój mąż, podszedł do mnie.
-Kochana powiesz mi co się stało, że jesteś taka...taka zaszokowana?- uklęknął przy mnie i złapał za rękę.
-Mówiłeś mi, że po zesłaniu tutaj nie możesz mieć dzieci. Mówiłeś prawdę? -spojrzałam mu w oczy.
-Tak, ale ja dalej nie rozumiem o co ci chodzi.
Opowiedziałam mu całą historię z dzisiejszego dnia. Nie powiem, wściekł się trochę, ale potem mu przeszło. Dałam mu kartkę i pokazałam mały punkcik na niej.
-Spójrz to jest nasze dziecko-chwile to potrwało zanim do niego dotarło, że zostanie boskim rodzicem.
-Ale kochana ja nie wiem jak to się stało. Jutro pójdziemy na Olimp i spróbujemy to wyjaśnić - pokiwałam głową. Chciałam już iść, ale zatrzymał mnie gestem ręki.
-Jeszcze jedno. Zabraniam, powtarzam ZABRANIAM ci chodzić w tych sukniach z gorsetami.
-Ale ja nie mam innych ubrań, a nago chodzić nie będę-powiedziałam
-Nie powiem ta druga opcja mi pasuje, ale masz rację.
Pstrykną palcami i w jego rękach pojawiły się trzy rzeczy:

1.Dresy.
2.Luźna czarna koszulka
3.Czarna sukienka do kostek, która w żadnym miejscu nie była opięta.

-Persefono to są ubrania ludzi-ostatnie słowa powiedział z odrazą-Ale masz je nosić.
Przytaknęłam tylko i poszliśmy do sypialni spać.

Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Założyłam sukienkę, bo wiedziałam, że po południu idziemy na Olimp
Gdy wrócił przyszły tatuś poszliśmy do siedziby Bogów. Chyba mieli jakąś naradę, bo było słychać rozmowy.
Ale on nic sobie z tego nie zrobił.
Przed wejściem kazał mi dać zdjęcie. Otworzył wrota.
Po naszym ,,wtargnięciu'' pierwszy odezwał się mój ojciec Zeus.
-Hadesie co ty tutaj robisz? Nie często tu przychodzisz.
-Wierz mi, gdybym nie musiał nie widziałbyś mnie tu-warknął
-Więc co się stało? - odezwał się Posejdon.
-To- pokazał na mnie.
-Nie rozumiem. Chodzi o moją córkę? Wyrażaj się jasno-powiedziała Demeter
-Może ja to wyjaśnię, bo jak widać Hades jest wściekły.
Bogowie tylko przytaknęli na moją propozycję.
-Wczoraj dowiedziałam się, że jestem w stanie błogosławionym.
Na twarzach olimpijczyków malowało się zdziwienie, a u niektórych też i odraza.
-A przecież wiadomo że on- pokazałam na męża-nie może mieć dzieci-dokończyłam swoją wypowiedź.
-Niestety my też nie wiemy jak to się mogło stać-odpowiedział mój ojciec.
-Chyba, że...-odezwała się bogini mądrości-...ktoś przy tym namieszał.
Skierowała swój wzrok na Afrodytę i Herę.
-Czy macie z tym coś wspólnego?-zagrzmiał Zeus.
-Kochany, nie denerwuj się. Tak to nasza sprawa-powiedziała Hera
-Dlaczego to zrobiłyście?-zapytałam
-Dla ciebie Koro, dla ciebie- odpowiedziała Afrodyta.
-Ale przecież ja nigdy nie myślałam ani nie mówiłam, że chcę mieć dziecko.
-Nie pamiętasz tego, ale my tak. Jak byłaś mała chciałaś tego, a my ci to teraz umożliwiłyśmy.
-Ale nie powinnyście tego robić bez naszej wiedzy.
-Pamiętaj, że u nas dzieci są w łonie matki rok, a nie dziewięć miesięcy jak u śmiertelników.
Pożegnawszy się wzięłam Hadesa za rękę, wróciliśmy do domu.
Zmieniło się kilka rzeczy od tego czasu:
1.Hades spędzał ze mną każdą wolną chwilę. 2.Spełniał wszystkie moje zachcianki.

Dokładnie w następne walentynki przyszłaś na świat ty Koro.


        KONIEC


4 komentarze: